Książka „Zmiany klimatu. Polityka, ideologia, nauka, fakty”, której autorem jest prof. Piotr Kowalczak to pozycja pełna błędów i nadinterpretacji, żeby nie powiedzieć – manipulacji. Specjalnie dla Was przez to kilkusetstronicowe dzieło przebrnął Piotr Florek. Jeśli też próbowaliście albo zastanawiacie się, czy warto, koniecznie przeczytajcie jego recenzję!
Wydana przez wydawnictwo 3S Media książka „Zmiany klimatu. Polityka, ideologia, nauka, fakty” prof. Piotra Kowalczaka na pierwszy rzut oka wygląda imponująco: ponad 800 stron, zgodnie z tytułem bardzo szeroki zakres tematyczny, długa bibliografia, mnóstwo wykresów… jednak gdy przyjrzeć się bliżej, magia pryska. „Zmiany klimatu” zawodzą jako naukowe źródło wiedzy o klimacie, zawodzą jako książka popularnonaukowa, zawodzą nawet na najbardziej podstawowym poziomie, jako produkt księgarski. Poniżej omówię pokrótce, na kilku przykładach, główne jej problemy, które mam nadzieję pozwolą czytelnikowi wyrobić sobie opinię na temat książki.
Błędy, których nie było
Dwadzieścia stron drugiego rozdziału książki („Wątpliwości”) poświęcone jest jednemu akapitowi z czwartego raportu (AR4) drugiej grupy roboczej IPCC z 2007 roku, który to akapit zawierał błędną prognozę tempa topnienia lodowców w Himalajach (więcej na ten temat). Choć IPCC zamieściło sprostowanie i skorygowało tę pomyłkę 14 lat temu (IPCC, 2010), zdaniem prof. Kowalczaka „odpryski tego błędu pokutują do dzisiaj” (s. 46), bo naukowcy wciąż opierają się o ustalenia IPCC.
Można byłoby zatem oczekiwać, że w swojej krytyce IPCC autor „Zmian klimatu” dochowuje co najmniej ułamka staranności, której wymagał od innych. Przyglądając się szczegółowo cytowanym przez niego pracom, można odkryć, że tak nie było, i że nie zawierają one przypisywanych im przez prof. Kowalczaka treści.
Lodowce w Himalajach
Przykładowo, jako dowód na wpływ błędu IPCC na późniejszą literaturę naukową, autor podaje pracę Himalayan Weather and Climate and their Impact on the Environment Dimri i in.(2020), której wnioski zdaniem prof. Kowalczaka opierają się m. in. o „symulacje dotyczące zmian klimatu Himalajów zgodnie ze stanem wiedzy IPCC z końca XX i początku XXI wieku”, a „podstawą analiz były wyniki prac ogłoszone wcześniej przez IPCC, które zawierały słynną aferalną przepowiednię dotyczącą tempa topnienia lodowców Himalajów” (s. 46).
Jak łatwo jednak sprawdzić, źródłem Dimri i in. nie był raport AR4, a cytowane przez prof. Kowalczaka badania i symulacje modeli klimatu przeprowadzono już po publikacji AR4, w ramach piątej fazy projektu CMIP (patrz podpis do rys. 4.2 w tejże pracy). Być może prof. Kowalczaka zmyliło to, że jedna z pojawiających się w cytowanym przez niego fragmencie pracy Dimri i in. publikacji ukazała się w 1999 roku. Jednak gdyby sprawdził, o czym traktuje, odkryłby że nie ma nic wspólnego z prognozami topnienia lodowców w Himalajach, bo dotyczy trendów temperatury maksymalnej mierzonych w latach 1971-1994 (Shrestha i in., 1999).
Wisienką na torcie jest to, że cytowany i przetłumaczony przez prof. Kowalczaka fragment różni się od oryginału cytowaną literaturą, i z jakiegoś powodu pojawiają się w nim dodatkowe, błędne odnośniki: ani Liu i Chen (2000), ani Lau i in. (2010) nie zawierały analiz regionalnych modeli klimatycznych, jak to dopisał prof. Kowalczak.
IPCC a gwałtowne zmiany klimatu
Na s. 54, jako drugi przykład chybionej prognozy IPCC, autor podaje raport An Abrupt Climate Change Scenario and Its Implications for United States National Security Petera Schwartza i Douga Randalla z 2003 roku. Jednak wbrew temu co twierdzi prof. Kowalczak, raport Schwartza i Randalla nie był żadną „implementacją prognoz IPCC”, ani nie opisywał prognoz „gwałtownych i nieodwracalnych zmian klimatu” mających nastąpić w ciągu 25 lat. Wręcz przeciwnie, autorzy wyraźnie zaznaczali, że ich celem jest eksploracja potencjalnych skutków udramatyzowanych scenariuszy („wyobrażenie sobie tego, co niewyobrażalne”), że scenariusze te nie odzwierciedlają opinii szerszego środowiska naukowego ani stanu badań opisanego w raportach IPCC, a opisana w nich chronologia jest umowna (zobacz cytaty).
IPCC, susze i obniżone plony
Inny rodzaj nadinterpretacji widzimy na s. 62, gdzie prof. Kowalczak pisze o nietrafionej jego zdaniem prognozie IPCC obniżenia plonów w niektórych krajach do roku 2020. Zapomina jednak dodać, że w raporcie IPCC prognoza ta pojawiała się w kontekście krajów afrykańskich położonych na obrzeżach obszarów pustynnych i półsuchych, takich jak Algieria, Maroko czy Tunezja. W ostatnich dwóch dekadach dotkliwe susze spowodowały znaczne obniżenie plonów w tych krajach (np. Reuters, 2023, Memo, 2024), tak jak przewidziało to IPCC (a tak naprawdę raport przez autorów IPCC cytowany). Występowanie suszy w tych konkretnych rejonach nie przeczy wydłużaniu sezonu wegetacyjnego w innych rejonach planety, i nijak się ma do zasobów rzecznych w dorzeczu Nilu, o których pisze prof. Kowalczak.
Gdy zmiana klimatu spotyka inne zjawiska
Kowalczak wielokrotnie krytykuje w swojej książce media masowe oraz społecznościowe, ich sensacjonalizm oraz czynienie „klikalności” tworzonych treści wartością nadrzędną. W ogólnym zarysie byłaby to krytyka słuszna, jednak prof. Kowalczak idzie znacznie dalej, negując również ustalenia naukowe, które były pierwotnym źródłem doniesień medialnych.
Przykładowo, uznaje za „naciągane, niczym niepotwierdzone hipotezy” (s. 65) związki ze zmianami klimatu zdarzeń politycznych takich jak Arabska Wiosna, a także migracji ludności, występowania różnych chorób, zmian liczebności i zachowaniu zwierząt, a nawet występowania ekstremalnych zdarzeń pogodowych. I choć każdy z omówionych przez prof. Kowalczaka przykładów dotyczy zjawisk wieloczynnikowych, jednym z tych czynników jest przecież również zmiana klimatu.
Weźmy przytoczony na s. 67-69 przez autora przykład niedźwiedzi polarnych. Jest prawdą, że na ich liczebność w XX wieku miały wpływ głównie polowania, które dzięki postępowi technicznemu (użyciu transportu zmechanizowanego i broni palnej) osiągnęły bezprecedensową skalę. Jest prawdą, że po objęciu niedźwiedzi polarnych ochroną ich populacja zaczęła się odbudowywać. Nie oznacza to jednak, że zachodząca i prognozowana zmiana klimatu Arktyki nie ma na niedźwiedzie wpływu, poprzez transformację ich tradycyjnego habitatu i całego ekosystemu od którego zależą (patrz np. Spadek powierzchni lodu morskiego utrudnia niedźwiedziom polowania. Jak długo wytrzymają?).
Podważając wyniki badań na temat wpływu zmiany klimatu na niedźwiedzie polarne prof. Kowalczak niestety przekłamuje ich wnioski:
UWAGA: TEN CYTAT ZAWIERA NIEPRAWDZIWE INFORMACJE
W 2007 r. biolodzy z US Geological Survey [Durner i in. 2009] prognozowali jeszcze bardziej tragiczny efekt, bowiem stwierdzili z absolutną pewnością, że kiedy poziom lodu morskiego osiągnie ten punkt (3,0-5,0 mln km2 ) to 2/3 niedźwiedzi polarnych na świecie zniknie, a 10 z 19 subpopulacji zostanie wytępionych (całkowicie zniszczonych). (s. 68, sekcja 3.2.3)
W rzeczywistości Durner i in. (2009) ani nie stwierdzali nic „z absolutną pewnością” (ich artykuł pełen jest różnych zastrzeżeń), ani nawet nie pisali o zniknięciu „2/3 niedźwiedzi polarnych” i „wytępieniu” 10 z 19 subpopulacji. Artykuł o którym mowa dotyczył rzeczy bardziej przewidywalnej, czyli zmian optymalnego habitatu niedźwiedzia polarnego, jako konsekwencji ubytku lodu morskiego w Arktyce, a autorzy wyraźnie zastrzegali, że nie ma to bezpośredniego przełożenia na zmiany w populacji. Ponownie można więc nabrać podejrzeń, że krytykowanego artykułu prof. Kowalczak nie czytał, i opierał się na jakimś nierzetelnym omówieniu.
Nie wszystko mierzy się tak samo
Autor „Zmian klimatu” błądzi nawet w temacie zagadnień, z którymi powinien mieć styczność w toku pracy zawodowej: przykładowo, na s. 336, próbując podważyć wyniki pomiarów temperatury wskazujące na istnienie globalnego ocieplenia, cytuje wytyczne WMO dotyczące gęstości sieci pomiarowej parametrów hydrologicznych (WMO-No. 168, Guide to Hydrological Practices, sekcja 2.4.2). Zjawiska i procesy hydrologiczne, takie jak opady atmosferyczne, mają bardzo lokalną naturę, wymagają zatem sieci pomiarowej o większej gęstości niż monitoring zmian temperatury. Przykładowo, by z bardzo dobrą dokładnością określić wieloletni wzrost temperatury w Polsce, wystarczy zaledwie kilka stacji pomiarowych.
Prof. Kowalczak vs. IPCC – ciąg dalszy
Niechęć autora do weryfikacji twierdzeń, które cytuje za innymi „sceptykami klimatycznymi” widać w wielu miejscach książki. W rozdziale poświęconym IPCC głównym źródłem prof. Kowalczaka jest dokument Prejudiced authors, Prejudiced findings Johna McLeana z amerykańskiej organizacji lobbystycznej SPPI.
UWAGA: TEN CYTAT ZAWIERA NIEPRAWDZIWE INFORMACJE
Według McLeana: „IPCC jest organizacją o jednym interesie, której statut zakłada powszechność wpływu człowieka na klimat, zamiast rozważać, czy taki wpływ może być pomijalny lub całkowicie pominięty” [McLean 2008]. McLean twierdzi, że powyższe zadanie zawarto w konstrukcji organizacji tego panelu:
Struktura IPCC odzwierciedla zapis w dokumencie założycielskim, że ma wziąć człowieka wpływ na klimat jako fakt. (s. 210)
Nie jest jasne, o który “statut” czy „dokument założycielski” chodzi, bo ani prof. Kowalczak, ani McLean nie podają tutaj żadnych odnośników. Rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ nr 43/53 z 6 grudnia 1988 roku, na mocy której utworzono IPCC, wypowiadała się o roli człowieka w trybie warunkowym, wzywała do określenia „skali, czasu i potencjalnych skutków środowiskowych i socjo-ekonomicznych zmiany klimatu”, a także do koordynowania badań mających na celu zrozumienie „wszystkich źródeł i przyczyn zmiany klimatu”. Nie jest więc prawdą, że już na samym początku założono, że wpływ człowieka był, pod koniec lat 80-tych, znaczący czy dominujący – choć nawet ówczesny stan badań nad klimatem dawał podstawy do stwierdzenia, że takie ryzyko istnieje (np. National Research Council, 1979, 1982) a badania wykonane później taki wariant potwierdziły, wykluczając możliwość że wpływ człowieka „może być pomijalny lub całkowicie pominięty”.
A jednak się nie ochłodziło
Prof. Kowalczak powtarza również za McLeanem popularny kilkanaście lat temu w środowisku „sceptyków klimatycznych” mit, że klimat planety ochładza się (s. 210):
UWAGA: TEN CYTAT ZAWIERA NIEPRAWDZIWE INFORMACJE
W raporcie grupy roboczej ds. nauki z 2007 r. nie uwzględniono również całkowicie lub odrzucono bez odpowiedzi rosnącą liczbę dowodów w obserwowanych zapisach i recenzowanej literaturze, że „globalne ocieplenie” nie występuje w tempie wcześniej przewidywanym przez IPCC i jest mało prawdopodobne, aby kiedykolwiek to nastąpiło. (s. 210)
W cytowanym dokumencie potwierdzeniem tej tezy miał być trend globalnej temperatury w latach 2002-2008 (dokładniej – do maja 2008). Kilkanaście lat później widać, że globalne ochłodzenie prognozowane przez McLeana jednak nie nadeszło, a Ziemia ocieplała się w takim tempie, jak przewidziało to IPCC, tj. 0,2 stopnia na dekadę.
Historia pewnego rozdziału
Oprócz zwykłych błędów, klimatycznych mitów i nadinterpretacji literatury przedmiotu w „Zmianach klimatu” można znaleźć też oskarżenia bardziej oszczerczej natury. W rozdziale 10 książki prof. Kowalczak przekłamuje historię powstania rozdziału 8 o atrybucji zmiany klimatu w drugim raporcie podsumowującym IPCC (SAR) i rzekomego samowolnego działania głównego autora rozdziału, Benjamina Santera (s. 214, 233-234). W rzeczywistości poprawki Santera, jak potwierdzają inni autorzy i kierownictwo Panelu, były odpowiedzią na komentarze recenzenckie dotyczące treści rozdziału (patrz Avery i in., 1996). W szczególności, rozdział ten był jedynym w raporcie, który posiadał dodatkowe podsumowanie, i podczas ostatniej tury poprawek recenzenckich rekomendowano jego przeredagowanie, tak by wszystkie rozdziały posiadały podobną strukturę. W rezultacie tezy zawarte w usuniętym podsumowaniu rozdziału znalazły miejsce w jego wcześniejszej części.
Nieprawdą jest, jak utrzymuje prof. Kowalczak, że konkluzje rozdziału 8 zostały zmienione czy odwrócone po naciskach Johna Houghtona, przewodniczącego pierwszej grupy roboczej IPCC, a wbrew woli autorów rozdziału; ani nawet że zostały znacząco zmienione. Słynna fraza „bilans dowodów sugeruje dostrzegalny wpływ człowieka na globalny klimat” („[T]he balance of evidence suggests that there is a discernible human influence on global climate”), choć innymi słowami, została przez autorów zawarta również w wersji z października 1995 roku jako „wyniki badań, jeśli je uwzględnić łącznie, wskazują na wpływ człowieka na klimat” („Taken together, these results point towards a human influence on climate”).
Nie jest prawdą, jak napisał prof. Kowalczak, że fizyk i były przewodniczący Amerykańskiej Akademii Nauk Frederick Seitz (który podobne twierdzenia na temat rozdziału 8 sformułował w roku 1996) zrezygnował ze współpracy z IPCC – w rzeczywistości nigdy z nimi nie współpracował, nie zajmował się naukowo klimatem, i w czasie o którym mowa był już od kilkunastu lat na emeryturze, którą spędzał udzielając swojego autorytetu różnym lobbystom – od przemysłu tytoniowego po koncerny paliwowe.
Specjalistyczne raporty tworzą… specjaliści
Wiele innych zarzutów autora „Zmian klimatu” wynika z nieznajomości procedur IPCC albo nierealistycznych oczekiwań wobec tej instytucji. Przykładowo, na s. 225 powtarza za McLeanem zarzuty, że w czwartym raporcie IPCC (AR4) rozdział o atrybucji zmian klimatu był pisany przez 53 naukowców, z których część prowadziła kiedyś wspólne badania albo byli współautorami jakichś artykułów. Sytuacja taka jest jednak bardzo trudna do uniknięcia – grono specjalistów z tej konkretnej poddziedziny nauki o klimacie nawet dzisiaj jest względnie niewielkie (a było jeszcze mniejsze 20 lat temu), a ich macierzyste ośrodki naukowe często współpracują ze sobą, dostarczając innym naukowcom dane, modele, wyniki symulacji. Wymóg, by kilkudziesięciu uznanych specjalistów z jakiejś dziedziny nie miało nic wspólnego (ani w formie współautorstwa, ani instytucjonalnej afiliacji) z innymi uznanymi specjalistami z tej samej dziedziny, jest w praktyce niemożliwy do zrealizowania.
Główny raport IPCC a podsumowanie dla decydentów
Kompletnym nieporozumieniem jest powtarzana za innym „sceptykiem klimatycznym”, Timothym Ballem, teza, że w procesie przygotowania raportów podsumowujących IPCC najpierw powstaje „Streszczenie dla decydentów” (SPM), a dopiero potem główny tekst raportu. W rzeczywistości jest oczywiście na odwrót: raport jest owocem kilkuletniego procesu polegającego na analizie i podsumowaniu dostępnej literatury naukowej, i dopiero gdy jest bliski ukończenia, grupa wyselekcjonowanych autorów zabiera się za pisanie podsumowania.
Źródłem nieporozumienia powtarzanego przez prof. Kowalczaka jest zapewne to, że formalna akceptacja głównego raportu i jego streszczenia następuje w tym samym czasie (choć w wyniku stosowania trochę innych procedur), i streszczenie, jako dokument o znacznie mniejszej objętości, jest publicznie udostępniane w pierwszej kolejności (choć w przypadku ostatniego, szóstego raportu nastąpiło to tego samego dnia). Zazwyczaj główny tekst raportu ulega też niewielkim poprawkom językowym, by zachować spójność z tekstem streszczenia. Wszystkie zmiany i robocze wersje raportu są przez IPCC publikowane, trudno więc uznać to za dowód „manipulacji” jak utrzymuje Kowalczak.
Prof. Kowalczak podaje (s. 232), za wpisem na blogu autorstwa P. Michaelsa i Ch. Knappenbergera, jeden przykład rzekomej rozbieżności pomiędzy oszacowaniami równowagowej czułości klimatu w streszczeniu i głównej części piątego raportu IPCC. W rzeczywistości jednak oba teksty podają te same wartości, a samo cytowane przez prof. Kowalczaka źródło nic nie wspomina o istnieniu tych różnic.
Wewnętrzne sprzeczności książki Kowalczaka
Gdyby książka prof. Kowalczaka prezentowała jakąś myśl przewodnią – nawet błędną – można byłoby widzieć w jej publikacji jakąś wartość. Niestety, takiej głównej tezy, innej niż „alarmiści się mylą”, w książce nie ma, a autor nie zadbał o wewnętrzną spójność formułowanych opinii, i w wielu miejscach sam sobie przeczy.
Przykładowo, choć bardzo dużą część książki autor poświęca krytyce sensacyjnych doniesień medialnych, jednocześnie sam się na takowe powołuje, jeśli tylko odpowiadają jego tezom. W kilku rozdziałach wyśmiewa prasowe doniesienia z lat 70-tych o nadchodzącej epoce lodowej, po czym sam z pełną powagą cytuje sensacyjne prognozy o nadchodzącym globalnym ochłodzeniu. Na s. 135 z pełną powagą przekonuje czytelnika, iż „wyniki wielu badań pokazują, że średnia temperatura w ciągu najbliższych 100 lat będzie w Polsce spadać, a nie rosnąć”. Cytowanymi badaniami okazują się publikacje Jerzego i Marii Boryczków, oraz nawiązująca do nich wypowiedź Arlety Unton-Pyziołek z TVN24. Prognozy oparte były na statystycznym dopasowaniu szeregów wielomianowych do danych obserwacyjnych. Prognozy te czas zweryfikował negatywnie: przykładowo, w drugiej dekadzie XXI wieku Warszawa jest już ok. 2 stopnie cieplejsza niż przewidywali Boryczkowie (rys. 7.1 w książce prof. Kowalczaka).
Sprzeczności widać w wielu innych miejscach książki. W początkowej części „Zmian klimatu” autor przyznaje, że ocieplenie klimatu jest faktem, ale szybko o tym zapomina i w dalszych rozdziałach próbuje je poddać w wątpliwość, przywołując cały wachlarz tradycyjnych i dawno już obalonych argumentów „sceptyków klimatycznych” o miejskiej wyspie ciepła, pomiarach satelitarnych, rzekomych manipulacjach i fałszerstwach danych.
Zakres zagadnień, które według prof. Kowalczaka powinno się kwestionować, obejmuje istnienie efektu cieplarnianego (s. 239), przyczyny wzrostu koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze (s. 272-273), wielkość emisji wulkanicznych w porównaniu do antropogenicznych (s. 273), czy Ziemia faktycznie się ociepla (s. 329-331), albo samo pojęcie średniej globalnej temperatury (s. 388-389). W jednym miejscu przywołuje nawet spiskowe teorie o chemtrails, wspominając o „zastanawiających” aspektach tworzenia się samolotowych smug kondensacyjnych (s. 298). Jego głównym źródłem, dodajmy, jest tutaj polski portal o zjawiskach paranormalnych.
Pominięty upływ czasu
Autor „Zmian klimatu” wielokrotnie cytuje dane albo publikacje sprzed kilkudziesięciu lat, sugerując, że odzwierciedlają obecny stan badań, albo współczesne warunki klimatyczne. Podważając dokładność analiz temperatury globalnej (s. 339), prof. Kowalczak przywołuje krytykę stanu sieci obserwacyjnej… z roku 1977 (Kukla i in., 1977). Kilka stron później (s. 341) opisuje ograniczenia bazy danych GHCN w jej wersji z 1997 roku (Peterson i Vose, 1997), mimo że doczekała się ona, w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, dwóch dużych aktualizacji, i nie jest też jedynym, ani nawet największym zbiorem danych tego typu.
Nieaktualnie o holocenie
Na s. 79 napotykamy opis zmian klimatu w holocenie, oparty na popularnonaukowym artykule prof. Leszka Marksa z Państwowego Instytutu Geologicznego (autora niesławnej depeszy PAP o globalnym ociepleniu z 22 kwietnia 2024 roku) i ilustrowany wykresem z tegoż artykułu (jako źródło wykresu autor podaje „Gregory 2010 za Marks 2014”). Jak pisaliśmy kiedyś na „Nauce o klimacie”, nie odzwierciedla on aktualnego stanu badań nad zmiennością temperatury w ciągu ostatnich kilku tysiącach lat.
Podobny problem z doborem nieaktualnych i nierzetelnych źródeł napotykamy na s. 86-87, gdzie prof. Kowalczak cytuje prace angielskiego klimatologa Huberta Lamba. Jest w nich mowa o panujących w średniowieczu temperaturach „wyższych niż obecnie”. Kowalczak zapomina jednak, że „obecnie” oznacza w tych badaniach stan klimatu sprzed co najmniej 50 lat. Jest to tym dziwniejsze, że w książce pojawiają się nawet odnośniki do prac cytowanych przez Lamba, więc prof. Kowalczak powinien zorientować się, że pochodzą z lat 70-tych XX wieku. Ten sam błąd widzimy na s. 98, gdzie autor cytuje książkę Briana Fagana „The Little Ice Age” i „bardzo przekonujące dowody”, że średniowieczne uprawy roślin są niemożliwe we „współczesnym” klimacie. Jeśli jednak zajrzymy do książki Fagana, okazuje się że podane przez niego przykłady są cytowane za Lambem, i odzwierciedlają warunki klimatyczne z lat 60-tych, a zatem bez uwzględnienia globalnego ocieplenia z ostatniego półwiecza.
Dodajmy, że choć zmiany klimatu w holocenie były, w ciągu ostatnich kilkunatu lat, przedmiotem kilku międzynarodowych projektów badawczych – np. Temperature 12k (Kaufman i in., 2020(1), Kaufman i in., 2020(2), Erb i in., 2022), albo PAGES2k (PAGES consortium, 2017, 2019), w swojej książce prof. Kowalczak kompletnie je ignoruje, polecając zamiast tego publikacje organizacji lobbystycznych GWPF i CO2Science (s. 93-95), albo cytując prace sprzed kilkudziesięciu lat (s. 97).
Ostatnie ćwierć wieku
Niektórzy czytelnicy pamiętać mogą popularny kilkanaście lat temu mit „globalne ocieplenie zatrzymało się w roku 1998”. W książce prof. Kowalczaka mit ten jest wciąż żywy, za sprawą cytowanych przez niego źródeł sprzed dekady i więcej. A przecież można byłoby się spodziewać, że choćby z ciekawości autor „Zmian klimatu” sprawdzi, jakie było tempo globalnego ocieplenia w ostatnich kilkunastu latach, i jak porównuje się z przewidywaniami modeli klimatu i IPCC, które wielokrotnie w książce krytykuje (np. s. 400-401, 409-412, 461-462, por. rys. poniżej); albo że przynajmniej usłyszał o nowych rekordach temperatury globalnej które padły od roku 1998.
Podsumowanie
Tę wyliczankę można byłoby ciągnąć długo, bo różnego rodzaju błędy, nadinterpretacje, przekłamania i manipulacje można znaleźć na wielu stronach „Zmian klimatu”. Czasami prof. Kowalczak nie rozumie tekstów czy badań, które krytykuje albo na które się powołuje. Czasami można podejrzewać, że części cytowanych w książce prac autor nie czytał i zna je tylko z internetowych, często nierzetelnych omówień, a praca nad książką polegała na przepisywaniu internetu metodą kopiuj-wklej.
Dodatkowo, wydawca nie zadbał nawet o powierzchowną redakcję książki: treść niektórych rozdziałów nie odpowiada ich tytułowi (np. „Analiza dokumentów IPCC” pojawia się dwukrotnie, z czego pierwszy rozdział takiej analizy w ogóle nie zawiera), w niektórych miejscach po jednym czy dwóch akapitach autor wpada w dygresję, którą ciągnie już do końca, zapominając o pierwotnej myśli czy temacie rozdziału. Wiele fragmentów powtarza się, w niemal identycznej formie, czasami w odstępie jednej czy kilku stron, czasami kilkadziesiąt czy kilkaset stron dalej (np. dyskusja o emisjach dwutlenku węgla ze s. 273 i 386).
Niektóre odnośniki nie istnieją w bibliografii, zdarzają się też przypadki, że autor cytuje, jako źródło swoich rewelacji, komentarze z blogów czy portali internetowych, które kiedyś przeczytał i skopiował, a potem zgubił ich źródło. Wśród najbardziej kuriozalnych cytowań pojawiają się:
- Tyler Durden, bohater popularnego filmu Davida Finchera (s. 87)
- „część blogu stevecarsonr o 16:02, 5 kwietnia 2008 – obecnie nieosiągalny” (s. 132)
- próby obalenia cieplarnianych właściwości dwutlenku węgla w oparciu o nieistniejący komentarz z bloga (s. 282-283)
- „szokujące informacje” odnośnie pomiarów temperatury, których źródłem jest anonimowy komentarz na blogu (s. 339)
- „tu taka złota i wielce praktyczna podpowiedź z bloga [..] [Obecnie brak dostępu do bloga]” (s. 428)
Wracając do pierwszego rozdziału, nie bardzo chce mi się więc wierzyć w to, że tak wielki wpływ na prof. Kowalczaka miały pomyłki popełnione przez IPCC kilkanaście lat temu, i że to błędy innych naukowców popchnęły go w kierunku negacjonizmu klimatycznego. Gdyby prof. Kowalczak naprawdę przywiązywał tak dużą wagę do naukowej staranności i rzetelności, jego książka wyglądałaby zupełnie inaczej.
Piotr Florek, konsultacja merytoryczna: prof. Szymon Malinowski
Cytaty z opracowania Schwartz i Randall (2003):
„We have interviewed leading climate change scientists, conducted additional research, and reviewed several iterations of the scenario with these experts. The scientists support this project, but caution that the scenario depicted is extreme in two fundamental ways. First, they suggest the occurrences we outline would most likely happen in a few regions, rather than on globally. Second, they say the magnitude of the event may be considerably smaller. (…)
The IPCC documents the threat of gradual climate change and its impact to food supplies and other resources of importance to humans will not be so severe as to create security threats”
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości