Książka „Zimne słońce. Dlaczego klimatyczna katastrofa nie nadchodzi?”, wydana w Niemczech w r. 2012 i przetłumaczona na polski dwa lata temu, negująca zagrożenie antropogeniczną zmianą klimatu, robi ostatnio karierę w środowiskach uznających ochronę klimatu za niewygodną kwestię. Powołują się na nią menedżerowie koncernów energetycznych, wysocy urzędnicy państwowi, profesorowie górnictwa, geologii, energetyki itd.
Główną tezą książki jest, że niższa aktywność Słońca skompensuje ocieplający wpływ rosnących stężeń gazów cieplarnianych, prowadząc do ochłodzenia w najbliższych dekadach. Tezie tej towarzyszy seria zarzutów względem klimatologów i posądzenie środowiska naukowego o obsesyjne uznawanie CO2 za wyłączną przyczynę zmian klimatycznych. Już ze streszczenia książki dowiemy się, że:
DEZINFORMACJA:
od 2000 roku średnia temperatura na Ziemi nie rośnie, a w długim okresie mierzonym dekadami, stuleciami czy mileniami za zmiany temperatury odpowiada aktywność Słońca. Tysiąc lat temu Grenlandia była zieloną krainą, a biegun północny był wolny od lodu. Naturalny cykl aktywności Słońca i związaną z nim rolę promieniowania kosmicznego skrzętnie się ukrywa.
Kiedy trafiamy na tekst, w którym liczba wymienionych mitów klimatycznych przewyższa liczbę użytych w nim zdań, nie możemy przejść koło niego obojętnie. Zamówiliśmy więc książkę, żeby móc odnieść się do jej treści.
Oczekując na przesyłkę, przyjrzeliśmy się osobom autorów: Fritza Vahrenholta i Sebastiana Lüninga.
Vahrenholt jest doktorem chemii, pracował w urzędach ochrony środowiska, a od 1998 roku w firmach energetycznych Shell Oil, REPower. Obecnie zasiada w radzie nadzorczej niemieckiego koncernu energetycznego RWE Innogy. Na jego liście publikacji nie ma żadnych pozycji z obszaru klimatologii, zresztą sam Vahrenholt otwarcie przyznaje, że nie ma naukowego doświadczenia w tym obszarze.
Lüning jest geologiem. Podobnie jak Varhrenholt pracuje w RWE Innogy, jako specjalista w dziale ropy i gazu. Jego prace naukowe dotyczą struktur geologicznych w kontekście poszukiwań węglowodorów. Z obszaru klimatologii podobnie do Varhrenholta nie ma żadnych publikacji.
Brak kompetencji naukowych z obszaru klimatologii nie dodaje wiarygodności autorom próbującym obalić naukowy konsensus i zarzucającym środowisku naukowemu skrajną niekompetencję bądź nieuczciwość. No, ale przejdźmy do konkretów.
Opinia autorów
Już na pierwszy rzut oka widać, że autorom udało się zebrać w książce niesamowicie bogatą kolekcję mitów klimatycznych. Jest ich tak wiele, że pomysł ich inwentaryzacji i wyjaśniania krok po kroku szybko uznaliśmy za nierealistyczny, bo zamiast artykułu musielibyśmy napisać własną książkę. Zamiast tego postanowiliśmy skupić się na głównych tezach autorów. Zacytujmy:
DEZINFORMACJA:
od 2000 roku średnia temperatura na Ziemi nie rośnie, a w długim okresie mierzonym dekadami, stuleciami czy mileniami za zmiany temperatury odpowiada aktywność Słońca. Tysiąc lat temu Grenlandia była zieloną krainą, a biegun północny był wolny od lodu. Naturalny cykl aktywności Słońca i związaną z nim rolę promieniowania kosmicznego skrzętnie się ukrywa.
A jak jest?
Podsumujmy tezy autorów, odnosząc się do nich punkt po punkcie:
DEZINFORMACJA: Czułość klimatu na podwojenie się stężenia CO2 jest rzędu 1,0-1,5°C.
Czułość klimatu na podwojenie stężenia CO2 może być obliczona nie tylko za pomocą komputerowych modeli klimatu, ale też empirycznie, poprzez porównanie zmian temperatur w historii geologicznej z naturalnymi wymuszeniami klimatycznymi. Długa lista niezależnych badań, bazujących na różnych okresach z przeszłości Ziemi, pokazuje, że czułość klimatu (czyli wzrost temperatury w odpowiedzi na podwojenie atmosferycznej koncentracji dwutlenku węgla) wynosi około 3°C. Wartości tak niskie, jak te podawane przez autorów „Zimnego Słońca”, są niezgodne z badaniami dawnych zmian klimatu. Piszemy o tym więcej w Mit: Czułość klimatu na zmiany stężenia dwutlenku węgla jest bardzo mała, Równowagowa czułość klimatu – chyba jednak 3 stopnie, Chmury, klimat i przyśpieszony wzrost temperatur.
DEZINFORMACJA:
Jasne świadectwa wskazują, że Słońce odpowiada za co najmniej połowę wynoszącego 0,8°C ocieplenia, jakie nastąpiło od 1850 roku. (…) Obecnie mniej niż połowę głoszonego przez modele klimatyczne IPCC wzrostu temperatury widać na rzeczywistej krzywej temperatur. (…) Opinii publicznej mało znany jest fakt, że temperatura przestała rosnąć przed ponad dziesięciu laty u od tamtej pory wcale nie robi się cieplej. Od 2000 roku temperatury utrzymują się na stałym poziomie, chociaż emisje CO2 i zawartość CO2 w atmosferze rosną z roku na rok. Przy tym raporty IPCC prognozowały przecież, że temperatury będą rosły o 0,2°C w ciągu dziesięciolecia. (…)
W minionych latach w raportach IPCC odkrywano raz po raz błędy popełniane przez prominentnych autorów. Błądzić jest rzeczą ludzką i oczywiście ma do tego prawo także IPCC, zwłaszcza w pracach tak obszernych i zawierających tyle danych jak jego raporty. Dziwi tylko, że wszystkie te błędy zawsze idą tylko w jednym kierunku, a mianowicie dramatyzowania realnej sytuacji. (…)
Największym błędem IPCC jest niezgodne z jakąkolwiek logiką założenie, że naturalne zmiany warunków klimatycznych nie odgrywają już dzisiaj żadnej roli. (…)
Ostatnie minimum jedenastoletniego cyklu słonecznego w latach 2005-2010 charakteryzowało się nader słabą fazą. Intensywność słonecznego pola magnetycznego spadła w 2010 roku do jednej z najniższych wartości od 150 lat. Odpowiednio promieniowanie kosmiczne osiągnęło najwyższy poziom w całej pięćdziesięcioletniej historii pomiarów. (…)
Obecnie znajdujemy się w bardzo słabym 24 cyklu słonecznym. (…) Słońce zapada w zimowy sen. (…) Uwzględniając najważniejsze naturalne i antropogeniczne czynniki klimatyczne, należy liczyć się około 2035 roku z lekkim globalnym ochłodzeniem o 0,2-0,3°C w porównaniu z sytuacją dzisiejszą. W nadchodzących dekadach od Słońca możemy oczekiwać jedynie ochłodzenia. (…) Aktywność słoneczna w 2035 roku spadnie do poziomu porównywalnego z minimum Daltona, które trwało od 1790 do 1830 roku. (…) Wpływająca na światowy klimat dekadalna oscylacja pacyficzna (PDO) również będzie do 2035 roku w chłodnej negatywnej fazie, co również przyczyni się do ochłodzenia. (…)
Tylko ze strony naturalnych czynników zmian klimatu można więc do 2035 roku spodziewać się ochłodzenia o 0,4-0,6°C w porównaniu z dzisiejszym poziomem temperatur. Jeśli zastosować bardziej realistyczny zakres wrażliwości klimatu 1,0-1,5°C w razie podwojenia się stężenia CO2, będzie to odpowiadać wzrostowi temperatury o 0,4-0,6°C. W związku z tym wyżej wymieniony efekt netto obniżenia temperatury wyniesie 0,2-0,3°C.
To absolutnie bezzasadny zarzut. Kwestia wpływu procesów związanych ze zmiennością promieniowania ultrafioletowego jest intensywnie badana (np. Haigh i in., 2010, Wen i in., 2012, Solanki i in., 2013, a rezultaty badań wskazują, że choć reakcja temperatury na zmianę aktywności słonecznej może być większa od tej bezpośrednio wynikającej ze zmian mocy Słońca (rzędu 0,17K na 1W/m2), to w jedynie niewielkim stopniu. Rind i in., 2008 piszą, że często odpowiedź troposfery na stratosferyczne wymuszanie przez ultrafiolet jest nieznaczna. W najnowszej pracy Ball i in. (2016) sugerują istotną zależność promieniowania UV i temperatury przy powierzchni Ziemi w obszarze Północnego Atlantyku. W jeszcze nowszym artykule, Chiodo i in. (2016) pokazują, że są możliwe regionalne efekty związane z UV w cyklu słonecznym i oddziaływaniem stratosfera-troposfera, jednak globalne efekty są mniejsze niż wynikające ze zmian dopływu energii w pasmie widzialnym, choć mogą mieć pewne znaczenie w sytuacji długiego minimum aktywności.
DEZINFORMACJA: Czułość klimatu na zmiany aktywności Słońca podnoszą też indukowane przez nie zmiany natężenia strumienia promieniowania kosmicznego (tzw. hipoteza Svensmarka). Mniejsza aktywność słoneczna pozwala docierać do Ziemi większej ilości promieniowania kosmicznego, które z kolei stymuluje powstawanie jąder kondensacji i tym samym wzmaga tworzenie chmur. Większa ilość chmur skutkuje zaś odbijaniem większej ilości promieniowania słonecznego i dodatkowym ochładzaniem powierzchni Ziemi.
Badania naukowe pokazują, że cząsteczki galaktycznego promieniowania kosmicznego nie są szczególnie efektywnym mechanizmem zasiewania chmur. Można to pokazać na podstawie analizy danych pomiarowych. Podczas ostatnich pięciu dekad liczba cząstek galaktycznego promieniowania kosmicznego docierającego do Ziemi wzrosła, a w ostatnich latach osiągnęła rekordowe poziomy. Gdyby hipoteza Svensmarka była prawdziwa, wzrost intensywności promieniowania kosmicznego powinien powodować w tym czasie ochładzanie klimatu i szczególnie niskie temperatury w ostatnich kilku latach. Tymczasem dzieje się coś przeciwnego: jednocześnie z dużymi natężeniami galaktycznego promieniowania kosmicznego obserwujemy rekordowo wysokie średnie temperatury powierzchni Ziemi.
W pracy Sloan i Woflendale 2007 przeprowadzona została analiza weryfikująca powiązania pomiędzy promieniowaniem kosmicznym, a pokrywą chmur. W jej wyniku stwierdzono rozbieżność pomiędzy hipotezą Svensmarka, a obserwacjami. Ponieważ na wysokich szerokościach geograficznych wahania natężenia promieniowania kosmicznego są znacznie większe niż w innych obszarach, zgodnie z teorią Svensmarka można by oczekiwać większych zmian zachmurzenia w regionach polarnych. Niczego takiego nie zaobserwowano. Po wybuchu reaktora w Czarnobylu, w wyniku którego do atmosfery trafiła bardzo duża ilość powodujących jonizację radioaktywnych nuklidów, również nie stwierdzono wzrostu pokrywy chmur. Hipotezę Svensmarka ostatecznie obalają nowsze badania: obserwacje opisane w artykule Kulmala i in. (2009) oraz wyniki eksperymentu „CLOUD” w CERN. Kiedy autorzy „Zimnego Słońca” pisali książkę, podali eksperyment CLOUD jako dowód na wpływ promieniowania kosmicznego na formowanie się chmur i klimat, pisząc m.in., że „ostatecznych wyników tego ważnego problemu spodziewamy się w 2013/2014 roku”. Teraz, kiedy dysponujemy już wynikami eksperymentu, wiemy, że choć stwierdzono mnóstwo rożnych ciekawych efektów oddziaływania promieniowania kosmicznego na obecne w atmosferze związki organiczne (opisane w licznych artykułach), to nie znaleziono żadnego istotnego wpływu promieniowania kosmicznego na klimat.
Warto też dodać, że 40000 lat temu natura przeprowadziła eksperyment, w którym pole magnetyczne Ziemi praktycznie zanikło, a natężenie promieniowania kosmicznego docierającego na Ziemię wzrosło dwukrotnie. Co się wtedy stało z klimatem? Dowiesz się tego z filmu pokazującego historię klimatu Ziemi „Największy Przełącznik Kontrolny” (42:20). Spojler: nic zauważalnego.
DEZINFORMACJA: Ocieplenie w XX wieku było w większości spowodowane rosnącą aktywnością Słońca, a jedynie w niewielkim stopniu wzrostem stężenia gazów cieplarnianych.
Słońce przez wieki rzeczywiście było znaczącym czynnikiem wpływającym na klimat Ziemi. Jednak kilkadziesiąt lat temu korelacja między jego aktywnością Słońca a temperaturą powierzchni Ziemi skończyła się. Podkreślanie wcześniejszej korelacji pomiędzy aktywnością słoneczną a temperaturą Ziemi jedynie uwypukla ten fakt.
W ostatnich dekadach przeprowadzono szereg badań mających na celu określenie względnego wpływu różnych czynników (gazy cieplarniane, napromieniowanie słoneczne itp.) na obserwowane globalne ocieplenie. Badań wykorzystujących różnorodne podejścia statystyczne i fizyczne. Pokazują one, że wpływ zmian aktywności słonecznej jest bardzo mały.
Zmiany aktywności Słońca sprzyjały ociepleniu do lat 60. XX wieku, ale w ciągu ostatniego półwiecza jego wkład we wzrost średnich temperatur na Ziemi był bardzo mały, a w ostatnich dziesięcioleciach wręcz negatywny. Oto krótkie cytaty z najważniejszych opracowań:
- Schurer 2013: „Słońce nie przyczyniło się raczej do więcej niż 0,15°C z zaobserwowanego ocieplenia o około 1°C w ostatnich 300 latach.”
- Huber i Knutti 2011: „Nawet dla rekonstrukcji z dużą zmiennością całkowitego napromieniowania, wkład Słońca w ocieplenie od 1950 roku wyniósł tylko 0,07°C (0,03-0,13°C).”
- Erlykin 2009: „Stwierdzamy, że wzrost średniej temperatury powierzchni Ziemi [od 1956 roku], który może być przypisany zmianom aktywności Słońca stanowi jedynie 14% obserwowanego globalnego ocieplenia.”
- Benestad 2009: „Nasza analiza pokazuje, że najbardziej prawdopodobny udział wymuszenia słonecznego w globalnym ociepleniu stanowi 7 ± 1% w XX-tym wieku, a jeśli chodzi o ocieplenie od 1980 roku, to jest on zaniedbywalnie mały.”
- Lockwood 2008: „Pokazaliśmy, że wpływ zmian słonecznych na trend temperatury od 1987 roku jest mały i spadkowy; najlepsze oszacowanie wynosi -1,3%, a odchylenie standardowe 2σ daje przedział niepewności od -0,7 do -1,9%.”
- Lean i Rind 2008: „Według naszej analizy, przyczynek zmian aktywności słonecznej do ocieplenia klimatu był w ostatnich 25 latach pomijalny, a w ostatnich 100 latach był rzędu 10%…”
- Lockwood 2008: „Wnioski z naszego poprzedniego artykułu, że wymuszanie radiacyjne Słońca spadło w ciągu ostatnich 20 lat, podczas gdy temperatury powietrza na powierzchni Ziemi wzrastały, dotyczą pełnego zakresu potencjalnych stałych czasowych reakcji klimatu na zmiany aktywności Słońca.”
- Ammann 2007: „Mimo, że efekty słoneczne i wulkaniczne zdają się być dominującą przyczyną większości powolnych zmian klimatycznych w ciągu ostatniego tysiąca lat, to od drugiej połowy zeszłego wieku dominować zaczął wpływ gazów cieplarnianych.”
- Lockwood 2007: „Obserwowany szybki wzrost średnich globalnych temperatur po 1985 roku nie może być przypisany zmianom aktywności słonecznej, bez względu na mechanizm który się założy i bez względu na wielkość wzmocnienia zmian słonecznych.”
- Foukal 2006: „Zmiany mierzone za pomocą satelitów od 1978 roku są zbyt małe, aby mogły przyczynić się znacząco do przyspieszonego globalnego ocieplenia w ciągu ostatnich 30 lat.”
- Scafetta 2006: „Od 1975 roku globalne ocieplenie zachodziło znacznie szybciej, niż można by oczekiwać, gdyby uwzględnić wyłącznie wpływ Słońca.”
- Usoskin 2005: „Podczas ostatnich 30 lat całkowite napromieniowanie słoneczne, w zakresie nadfioletu i strumień promieniowania kosmicznego nie wykazywały żadnego znaczącego trendu, zatem ostatni epizod globalnego ocieplenia musi mieć inną przyczynę.”
- Solanki 2004 zrekonstruował liczbę plam słonecznych w okresie ostatnich 11400 lat używając koncentracji radioaktywnego izotopu węgla 14C i stwierdził, że „jest mało prawdopodobne, aby główną przyczyną silnego ocieplenia podczas ostatnich trzech dziesięcioleci była zmienność słoneczna.”
- Haigh 2002: „Dane obserwacyjne sugerują, że Słońce wpływało na temperatury w skali dziesięcioleci, wieków i tysiącleci, jednak analiza wpływu napromieniowania i wyniki modelowe bilansu energii i modeli ogólnej cyrkulacji (GCM) sugerują, że ocieplenie podczas ostatniej części XX wieku nie może być przypisane wyłącznie wpływowi Słońca.”
- Stott 2003: prowadził symulacje sztucznie zawyżając wagę wpływu Słońca na klimat. Pomimo tego w wyniku badań stwierdził że „większość ocieplenia w okresie ostatnich 50 lat prawdopodobnie była spowodowana zwiększeniem ilości gazów cieplarnianych.”
- Solanki 2004: „Przyczynek Słońca do ocieplenia powierzchni Ziemi od lat 70. XX wieku to mniej niż 30%.”
- Lean i Rind 1999: „jest mało prawdopodobne, że zależność pomiędzy Słońcem i klimatem może wyjaśnić znaczącą część globalnego ocieplenia po 1970 roku.”
- Waple 1999: „niewiele wskazuje na to, że obserwowane zmiany napromieniowania słonecznego mają duży wpływ na obecny trend ocieplenia.”
- Frolich 1998: „trendy emisji promieniowania słonecznego jedynie nieznacznie przyczyniły się do wzrostu globalnej temperatury powierzchni Ziemi o 0,2°C w ostatniej dekadzie.”
Więcej w Mit: Globalne ocieplenie jest powodowane wzrostem aktywności słonecznej.
Należy podkreślić, że różne potencjalne przyczyny zmiany klimatu mają swoje unikalne sygnatury. W przypadku ocieplenia wywoływanego przez gazy cieplarniane powinniśmy obserwować ocieplenie troposfery połączone z ochładzaniem stratosfery, szybsze ocieplanie się nocy niż dni i inne zjawiska wymienione na rysunku 4. Gdyby to Słońce było odpowiedzialne za zmianę klimatu, nie obserwowalibyśmy ochładzania się górnej troposfery, spadku ilości uciekającej w kosmos energii, szybciej ocieplałyby się dni niż noce, a lata szybciej od zim itd.
Co więcej, bezpośrednio obserwujemy zmiany w widmie promieniowania długofalowego dochodzącego do powierzchni Ziemi i opuszczającego atmosferę. Są one w pełnej zgodzie z tym, co przewiduje fizyka w związku ze wzrostem stężeń gazów cieplarnianych (patrz Chcecie dowodów, że CO2 ma wpływ na efekt cieplarniany? Proszę bardzo!). To nie wzrost mocy Słońca zaburza bilans radiacyjny planety, ale wzrost stężenia gazów cieplarnianych.
DEZINFORMACJA: Od 2000 roku aktywność słoneczna wyraźnie spada, osiągając w ostatnich latach najniższy od ponad stulecia poziom. W rezultacie od 2000 roku temperatury utrzymują się na stałym poziomie, chociaż stężenie CO2 w atmosferze wciąż rośnie.
To prawda, że od 2000 roku aktywność słoneczna wyraźnie spada, osiągając w ostatnich latach najniższy od ponad stulecia poziom. Moglibyśmy więc spodziewać się, że Ziemia będzie się ochładzać. Tymczasem obserwujemy, że Ziemia pochłania energię w tempie 6×1021 J rocznie, co odpowiada mniej więcej energii wybuchów 4 bomb atomowych klasy ‘Hiroszima’ na sekundę.
Gdyby nie spadek aktywności Słońca, obserwowalibyśmy jeszcze szybszy wzrost temperatury powierzchni Ziemi. Tak więc można powiedzieć, że autorzy książki mają rację pisząc o wpływie na klimat innych niż CO2 i inne gazy cieplarniane czynników. W okresie, o którym piszą autorzy książki, w związku z obniżoną aktywnością Słońca, chłodną fazą dekadalnej oscylacji pacyficznej PDO, silnymi zjawiskami La Niña (chłodzącymi powierzchnię Ziemi), wzrostem emisji aerozoli siarkowych (głównie ze spalania węgla w Chinach i Indiach) i transportem ciepła w głębiny oceanów (patrz Mit: Globalne ocieplenie się skończyło) rzeczywiście obserwowaliśmy wolniejszy wzrost temperatury (zielona ramka na rysunku 6).
DEZINFORMACJA: IPCC zakłada, że naturalne zmiany warunków klimatycznych nie odgrywają już dzisiaj żadnej roli. Pomijane są zmiany aktywności Słońca, zmiany prądów oceanicznych (np. PDO) i inne czynniki naturalne.
Stwierdzenie, że IPCC zakłada, że naturalne zmiany warunków klimatycznych nie odgrywają już dzisiaj żadnej jest zwyczajnie nieprawdziwe. IPCC nigdzie czegoś takiego nie mówi, co łatwo sprawdzić zaglądając np. do V Raportu. Nic takiego nie mówi także żaden zajmujący się profesjonalnie tematem naukowiec. Autorzy książki wystawiają po prostu „słomianą kukłę”. Czytaj więcej w Mit: CO2 poświęca się za dużo uwagi w porównaniu z innymi czynnikami.
DEZINFORMACJA: IPCC nieustannie przedstawia nazbyt alarmistyczne prognozy.
Raporty IPCC są publikowane od ponad ćwierć wieku. Można więc zweryfikować, które prognozy były trafne, które zbyt agresywne, a które zbyt konserwatywne. Takie weryfikacje zostały przeprowadzone. Okazuje się, że przewidywania IPCC są nazbyt konserwatywne i nie doceniają tempa zachodzących zmian. Oszacowano (Freudenburg i Muselli, 2010), że jest ponad 20 razy bardziej prawdopodobne, że IPCC nie docenia skali zagrożeń, niż że je przecenia.
Badacze stwierdzili, że klimatolodzy z IPCC są pod presją mediów, które stale poddają w wątpliwość ich prognozy, twierdząc, że to przesadzone, najgorsze możliwe scenariusze. Media rzadko (o ile w ogóle) rozważają odwrotną możliwość: że sytuacja może rozwinąć się w znacznie gorszym kierunku. Cytując autorów analizy:
(…) przegląd nowych badań naukowych pokazuje, że prawdopodobieństwo tego, że następstwa antropogenicznego globalnego ocieplenia okażą się poważniejsze, niż przewidywało to IPCC, jest ponad dwudziestokrotnie większe niż tego, że będą one mniej poważne. Badania pokazują, że jeśli media rzeczywiście chciałyby konfrontować ze sobą „dwie strony” dyskursu klimatycznego, to „właściwą drugą stroną” dla stanowiska IPCC są ci, którzy twierdzą, że zmiany klimatu będą mieć znacznie poważniejsze następstwa, niż przewidują to oficjalne szacunki.
Inaczej mówiąc, jeśli mediom zależałoby na zrównoważeniu przekazu, to powinny jako „drugą stronę” zaprosić do dialogu tych, według których przewidywania IPCC są błędne, bo perspektywa jest bardziej złowieszcza.
Czytaj więcej w Mit: Naukowcy z IPCC to alarmiści, Może być niedobrze. Ekstremalna prognoza Jamesa Hansena wchodzi do kanonu nauki.
DEZINFORMACJA: Raporty IPCC prognozowały, że temperatury będą rosły o 0,2°C w ciągu dziesięciolecia, a tymczasem ocieplenie takie nie ma miejsca.
Zwróćmy uwagę na obszar zaznaczony na rysunku 9 zielonym prostokątem. W tym krótkim okresie (kiedy czynniki naturalne działały w kierunku ochłodzenia) wzrost temperatury rzeczywiście był wolniejszy. A jaki był średni wzrost temperatury w ostatnich dekadach? Przyjrzyj się rysunkowi 9 i oszacuj sam. Jak obserwowany wzrost temperatury ma się do prognozowanego przez IPCC ocieplenia w tempie około 0,2°C?
A co pokazują serie pomiarowe inne niż NASA GISS? Zobaczmy. Dla porównania, gruba niebieska strzałka pokazuje wzrost o 0,5°C od roku 1990 do 2015 (25 lat), czyli o 0,2°C w ciągu dekady.
Można by powiedzieć, że IPCC z prognozą wzrostu temperatury trafiło w punkt. Można by, gdyby nie to, że stało się tak jedynie dlatego, że czynniki naturalne zgodnie zadziałały w kierunku obniżania temperatury. Gdyby nie to, IPCC odnotowałoby na swoim koncie kolejną pomyłkę w postaci zbyt konserwatywnej (za niskiej) prognozy.
DEZINFORMACJA: Do 2035 roku spadek aktywności Słońca do poziomu z czasów minimum Daltona, które trwało od 1790 do 1830 roku oraz zmiany prądów oceanicznych (w szczególności PDO) doprowadzą do spadku temperatury globalnej (pomimo wzrostu stężeń gazów cieplarnianych) o 0,2-0,3°C.
Autorzy książki przedstawili prognozę, według której do 2035 roku spadek aktywności Słońca do poziomu z czasów minimum Daltona, oraz zmiany prądów oceanicznych (w szczególności PDO) doprowadzą do spadku temperatury globalnej (pomimo wzrostu stężeń gazów cieplarnianych) o 0,2-0,3°C. Od publikacji niemieckiej edycji książki minęło już kilka lat, można więc sprawdzić, jak spisuje się prognoza Vahrenholta i Lüninga.
Oto wykres z książki „Zimne słońce”, pokazujący prognozę wzrostu średniej temperatury powierzchni Ziemi wg IPCC (linia czerwona), prognozę zmian temperatury według Vahrenholta i Lüninga (linia niebieska) oraz „plateau mierzonych temperatur” (linia czarna). Przyjrzyj mu się uważnie. Bardzo uważnie. Wyciągnij wnioski.
Oko czytelnika rejestruje „plateau mierzonych temperatur” odnotowanych na osi temperatury jako „dzisiaj”, po czym ślizga się po osi daty do aktualnego momentu i stwierdza, że prognoza IPCC w ciągu zaledwie kilkunastu lat przestrzeliła wzrostem temperatury aż o 0,5°C, co w porównaniu do prognozowanego do końca stulecia ocieplenia o 2,6°C jednoznacznie sugeruje, że cała prognoza nadaje się jedynie do kosza. Jednocześnie rejestrujemy ciągłość „plateau mierzonych temperatur” i prognozy Vahrenholta i Lüninga.
Takie było nasze pierwsze wrażenie. Byłoby zaś i pierwszym i ostatnim dla osoby nie orientującej się dobrze w tematyce. Tymczasem rysunek 11 to nie byle jaki wykres – to majstersztyk manipulacji. Choć wykres zawiera wiele poważnych błędów, to jesteśmy przekonani, że nic nie zostawiono tu przypadkowi. Co mamy na myśli? Zabaw się w detektywa, zastanów, co z tym wykresem jest „nie tak”, a następnie przeczytaj artykuł Majstersztyk manipulacji, czyli prognoza ochłodzenia z książki „Zimne Słońce”, w którym znajdziesz wyjaśnienie.
Wizytówka negacjonisty
W tekście skupiliśmy się na rozważaniach Vahrenholta i Lüninga na temat wpływu zmian aktywności Słońca na temperaturę powierzchni Ziemi. W swojej książce przedstawiają jednak także wiele innych myśli, które dyskwalifikują ich jako kompetentnych naukowców.
Podkreślmy więc, że
- wbrew temu, co twierdzą autorzy, w rekonstrukcji temperatury w ostatnich 1000 lat (tzw. „kiju hokejowym”) nie znaleziono żadnych błędów, które w znaczącym stopniu zmieniały płynące z niej wnioski; bezprecedensowy charakter wzrostu temperatury w ostatnich dekadach potwierdza wiele niezależnych badań prowadzonych różnymi metodami, patrz Mit: Gwałtowny wzrost temperatur to efekt błędu w obliczeniach, Koniec Holocenu)
- tysiąc lat temu Grenlandia NIE była zielona (patrz Mit: Za czasów Eryka Rudego Grenlandia była zielona)
- a Arktyka NIE była wtedy wolna od lodu (patrz Mit: Całkiem niedawno zasięg lodu arktycznego był znacznie mniejszy niż dziś)
- Pisanie o spowolnieniu wzrostu poziomu morza w okresie 2005-2011 to klasyczne wybieranie wisienek,
- tempo wzrostu poziomu morza w ostatnich dekadach jest bezprecedensowe w perspektywie historycznej (patrz artykuł Tysiące lat zmian poziomu morza),
- ocieplenia występujące w okresie przejść między epokami lodowymi i interglacjałami było inicjowane przez zmiany orbity Ziemi, a wzmacniane przez wzrost koncentracji CO2 (patrz Mit: To ocieplenie powoduje wzrost koncentracji CO2 a nie na odwrót).
- …
W książce można znaleźć jeszcze dużo więcej mitów klimatycznych. Nie będziemy przytaczać wszystkich – to, co opisaliśmy zupełnie wystarcza, żeby stwierdzić, że ta lektura nie tylko nie pogłębi wiedzy czytelników, ale taką dawką antywiedzy wręcz ją obniży.
Dlaczego Fritz Vahrenholt i Sebastian Lüning napisali książkę, którą wydali w wydawnictwie specjalizującym się w beletrystyce, a nie recenzowany tekst naukowy? Ponieważ ich tezy nie przeszłyby obronną ręką procesu recenzji, a beletrystyka żadnego procesu recenzji przechodzić nie musi i można w niej umieścić nawet kompletnie błędne tezy. Szkoda tylko dezinformowanych czytelników.
Marcin Popkiewicz, konsultacja merytoryczna: prof. Szymon Malinowski
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości