Analizując wkład poszczególnych krajów w spowodowaną przez człowieka zmianę klimatu, trzeba brać pod uwagę nie tylko ich aktualne emisje dwutlenku węgla, ale całą ich historię. Wynika to z faktu, że CO2 pozostaje w atmosferze bardzo długo (patrz na przykład Impuls węglowy i jego usuwanie z atmosfery), współczesna koncentracja tego gazu jest więc wynikiem wszystkich naszych działań, przynajmniej od czasu rewolucji przemysłowej. Jeśli jednak chcemy rozmawiać o perspektywach obniżenia emisji w najbliższym czasie, z pewnością musimy spojrzeć uważnie na to, co dzieje się u aktualnych największych emitentów. Pomoże nam w tym raport BP Statistical Review of World Energy 2020, w którym znajdziemy emisje CO2 ze spalania paliw kopalnych. Kim są dziś najwięksi emitenci CO2?
Przez długi czas na czele rankingu emisji królowały kraje Zachodu: Europa, w której rozpoczęła się rewolucja przemysłowa i Stany Zjednoczone, budujące swoją potęgę między innymi na wydobyciu ropy i przemyśle. W ostatnich latach jednak na pierwsze miejsce wysunęły się coraz ludniejsze i wytwarzające coraz więcej produktów Chiny.
Często pojawia się pytanie, na ile wzrost emisji wynika ze wzrostu emisji na osobę, a na ile ze wzrostu populacji. O ile w pierwszej dekadzie obecnego stulecia emisje na osobę szybko rosły (głównie w związku z industrializacją Chin), to w ostatnich latach trend ten zatrzymał się, a emisje rosną proporcjonalnie do wzrostu populacji.
Oczywiście pod średnią kryje się różnorodność sytuacji w różnych krajach. Przyjrzyjmy się po kolei trendom emisji w krajach czołówki rankingu:
- Chinom,
- Stanom Zjednoczonym,
- Indiom,
- Rosji,
- Japonii,
- Niemcom.
W naszym zestawieniu uwzględnimy także Polskę, która jako producent ok. 1% globalnych emisji CO2, zajmuje 19 miejsce w rankingu. Na koniec przedstawimy też łączne statystki dla Unii Europejskiej, ponieważ kraje UE koordynują ze sobą politykę ochrony klimatu, i także w negocjacjach klimatycznych ONZ występują jako jeden blok. Będziemy opierać się na raporcie BP Statistical Review of World Energy 2020, w którym znajdziemy emisje CO2 ze spalania paliw kopalnych (emisje CO2 z produkcji cementu oraz wylesiania, globalnie stanowiące po kilka procent emisji CO2 ze spalania paliw kopalnych, nie są tu uwzględnione).
Miejsce 1. Chiny − 29% globalnych emisji
Pierwsze miejsce na świecie w ilości rocznie emitowanego CO2 ze spalania paliw kopalnych zajmują Chiny, które w 2005 roku wyprzedziły pod tym względem USA. Na pierwszym wykresie (rysunek 4) pokazany jest udział poszczególnych źródeł w całości miksu energetycznego, na drugim całkowite emisje CO2 ze spalania węgla, ropy i gazu, a na trzecim emisje CO2 ze spalania węgla, ropy i gazu na osobę.
Bardzo szybki wzrost emisji w latach 2000–2010 związany był z gwałtownym wzrostem gospodarczym, zasilanym w większości węglem. Choć w ostatnich latach zużycie węgla w Chinach nieco spadło, to wciąż ponad połowa światowego zużycia węgla ma miejsce w Państwie Środka.
Chiny w ramach Porozumienia Paryskiego zobowiązały się, że ich emisje zaczną spadać po 2030 roku i choć prawdopodobnie są w stanie osiągnąć ten cel, to jest on niewystarczający do osiągnięcia celu ograniczenia ocieplenia do 2°C, o celu 1,5°C nawet nie wspominając. Climate Action Tracker kwalifikuje to jako wysoce niewystarczające.
2. USA – 14% globalnych emisji
Drugie miejsce na podium przypada Stanom Zjednoczonym.
Pomimo polityki administracji Donalda Trumpa, wspierającej paliwa kopalne łącznie z węglem oraz ogłoszenia wyjścia w tym roku z Porozumienia paryskiego emisje spadają. Jest to związane z zastępowaniem węgla mniej emisyjnym gazem ziemnym z łupków, rozwojem OZE i poprawą efektywności energetycznej, ale też innymi, mniej pożądanymi czynnikami, takimi jak konsekwencje recesji po 2008 roku i narastanie nierówności. W ramach Porozumienia paryskiego USA zadeklarowały ograniczenie emisji (poza sektorem LULUCF, czyli użytkowania terenu, zmian użytkowania terenu oraz leśnictwa – ang. Land Use, Land-Use Change and Forestry) o 10−17% względem poziomu z 1990 roku). Oznacza to, że USA dla osiągnięcia celu wcale nie musiałyby ograniczać emisji. Pomijając nawet kwestię zadeklarowania wyjścia USA z Porozumienia paryskiego Climate Action Tracker ocenia zadeklarowany cel jako krytycznie niewystarczający. Nadzieje na zmianę kursu przez USA można wiązać ze zmianą na stanowisku prezydenta w wyborach w listopadzie 2020 r. – mający wyraźną przewagę w sondażach kandydat demokratów Joe Biden planuje bowiem podjęcie zdecydowanych kroków na rzecz ochrony klimatu.
3. Indie – 7% globalnych emisji
Choć Indie mają podobną liczbę mieszkańców co Chiny, a ciągu kilku lat mają stać się najludniejszym krajem świata, to ich emisje są 4-krotnie mniejsze od chińskich i o połowę mniejsze od amerykańskich (przy ponad 4-krotnie większej populacji). Tym samym zajmują trzecie miejsce na liście największych emitentów CO2.
Do niedawna Indie opierały swój miks energetyczny na węglu, jednak wzrost zużycia tego paliwa w Indiach w ostatnich latach wyhamował, coraz dynamiczniej rozbudowywane są za to odnawialne źródła energii, szczególnie fotowoltaika, z której prąd stał się tańszy niż z elektrowni węglowych. W ramach Porozumienia paryskiego Indie wyznaczyły sobie cel udziału OZE w produkcji prądu w 2030 roku na poziomie 40%, zobowiązały się też do ograniczenia do 2030 roku emisji na jednostkę PKB o 30–35% względem poziomu z 2005 roku. Biorąc jednak pod uwagę niski PKB na osobę i jego planowany wzrost, i tak może to oznaczać wzrost emisji w ujęciu bezwzględnym. Climate Action Tracker kwalifikuje to jako zgodne z celem ograniczenia ocieplenia do 2C, ale nie 1,5C.
4. Federacja Rosyjska – 4% globalnych emisji
Dane dla Rosji pokazujemy od 1985 roku, po rozpadzie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Upadek przemysłu ciężkiego oraz głęboka recesja spowodowane tym wydarzeniem doprowadziły do zmniejszenia emisji. Od końca XX wieku emisje utrzymują się na w miarę stałym poziomie. Łatwa dostępność paliw kopalnych, interesy powiązanych z nimi lobby oraz niska innowacyjność w zakresie odnawialnych źródeł energii i technologii efektywności energetycznej opóźniają rozwój bezemisyjnych źródeł energii w Rosji.
W ramach Porozumienia paryskiego Rosja zadeklarowała na 2030 rok emisje gazów cieplarnianych o 17−22% poniżej poziomu z 1990 roku (to z wyłączeniem LULUCF, z ich uwzględnieniem zadeklarowano spadek emisji o 25−30%). Biorąc pod uwagę spadek emisji po rozpadzie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, może to oznaczać, że Rosja może nawet zwiększyć emisje z obecnego poziomu. Climate Action Tracker kwalifikuje to jako krytycznie niewystarczające.
5. Japonia – 3% globalnych emisji
Emisje w Kraju Kwitnącej Wiśni stopniowo spadają, jednak zamknięcie licznych elektrowni atomowych po katastrofie w Fukushimie spowolniło ten proces i spowodowało wzrost zużycia węgla i gazu.
W Japonii nie wydobywa się paliw kopalnych na istotną skalę, pochodzą one z importu. Kwestie bilansu handlowego i bezpieczeństwa energetycznego łączą się wyraźnie z ochroną klimatu. W ramach Porozumienia paryskiego Japonia zadeklarowała ograniczenie emisji do 2030 roku o 26% względem poziomu z 2013 r. Climate Action Tracker kwalifikuje to jako wysoce niewystarczające.
6. Niemcy – 2% globalnych emisji
Transformacja energetyczna Energiewende, mająca na celu oparcie systemu energetycznego na odnawialnych źródłach energii, przy wyraźnej poprawie efektywności energetycznej, zaczyna przynosić efekty. Jednak o ile udział OZE w miksie energetycznym szybko rośnie i zużycie węgla spada, to zużycie ropy utrzymuje się na stałym poziomie, a wyłączanie elektrowni jądrowych utrudnia odchodzenie od paliw kopalnych.
W ramach Porozumienia paryskiego Niemcy zadeklarowały zmniejszenie emisji do 2020 roku o 40% względem poziomu z 1990 roku. Cel ten (w dużym stopniu „dzięki” epidemii koronawirusa, ograniczającej aktywność gospodarczą), Niemcy prawdopodobnie osiągną. Na 2030 rok zadeklarowały redukcję emisji o 55%. Climate Action Tracker kwalifikuje to jako wysoce niewystarczające (aktualizacja: Niemcy poprawiły swój status na „niewystarczające”, stan na 28.10.2021) .
19. Polska – 1% globalnych emisji
Pod koniec drugiej dziesiątki rankingu największych emitentów CO2 znajdziemy Polskę.
O ile po upadku komunizmu emisje spadły o ponad 30%, to w ostatnich 20 latach utrzymują się na poziomie ok. 300 mln ton rocznie. Spada zużycie węgla, rośnie ropy i gazu i OZE, przede wszystkim wiatru. Jesteśmy trzecim emitentem w Unii Europejskiej, za Niemcami (684 mln ton CO2 rocznie) i Włochami (325 mln ton CO2 rocznie). Nasze cele redukcji emisji bazują na celach Unii Europejskiej. Jednak, o ile UE jako całość zadeklarowała dążenie do neutralności węglowej (zero emisji gazów cieplarnianych do atmosfery netto) do 2050 roku, to Polska – jako jedyny kraj UE – wciąż jeszcze tego celu nie przyjęła. Aktualne polskie cele redukcji emisji są niestety krytycznie niewystarczające.
Unia Europejska – 10% globalnych emisji
Gdyby Unia Europejska była jednym krajem, w rankingu emisji zajmowałaby trzecie miejsce. Tu jeszcze dane z Wielką Brytanią, która jest w trakcie procesu wychodzenia ze wspólnoty europejskiej.
Emisje w UE powoli spadają. Węgiel jest w głębokim odwrocie. Co ważne, zastępuje go głównie nie gaz ziemny lecz odnawialne źródła energii. UE przyjęła cel neutralności klimatycznej (obniżenia wypadkowych emisji gazów cieplarnianych do zera) do 2050 roku. Średnioterminowym celem na 2030 rok jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o 40% względem poziomu z 1990 roku. Cel taki jest niewystarczający dla realizacji celów Porozumienia Paryskiego. Komisja Europejska proponuje podniesienie go do 50−55%, a w Parlamencie Europejskim toczy się dyskusja nad redukcją o 65%.
Obecny rok przyniósł spadek emisji związany z wybuchem pandemii COVID-19. W raporcie Sustainable Recovery Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) wyraża nadzieję, że może to być okazja do wprowadzenia w światowej gospodarce zmian, które przyczynią się do ograniczania emisji także w przyszłości. Liczone w tysiącach miliardów pakiety stymulacyjne mogą i powinny zostać przeznaczone na „zieloną gospodarkę”, ze szczególnym priorytetem dla bezemisyjnych źródeł energii i efektywności energetycznej. Podobne podejście przewija się też w przygotowanych przez Unię Europejską założeniach Europejskiego Zielonego Ładu.
Dlaczego MY mamy coś robić? Niech inni robią
Często zadawane jest pytanie, dlaczego MY (w znaczeniu Polska czy Unia Europejska), mamy ograniczać emisje, skoro nawet wyzerowanie przez nas emisji nie da to redukcji niezbędnych dla zapobieżenia niebezpiecznej zmianie klimatu, konieczne jest bowiem globalne zaprzestanie emisji. Największym emitentem są Chiny odpowiadające za ponad 1/4 całości emisji gazów cieplarnianych, drugie są Stany Zjednoczone z 1/7 emisji, UE zaś z 1/10 emisji globalnych jest dopiero trzecia, a jeśli podzielić to na jej poszczególne kraje to są to małe procenty lub wręcz promile. Czemu mamy podejmować wysiłek bez szans na uratowanie klimatu?
Po pierwsze, kraje odpowiadające raptem za pojedyncze procenty czy promile globalnych emisji w sumie emitują ich większość. Gdyby kraje te zdecydowały, że ich działania mają marginalne znaczenie i w związku z tym nie będą dążyć do szybkiego wyzerowania emisji, katastrofalna zmiana klimatu stałaby się nieunikniona.
Po drugie, o skali globalnego ocieplenia decydują nie chwilowe emisje, lecz emisje skumulowane, a tu świat Zachodu ma per capita największą odpowiedzialność. Przez dekady rozbudowywaliśmy naszą infrastrukturę dzięki energii pozyskiwanej ze spalania paliw kopalnych, bez oglądania się na emisje. To nasza odpowiedzialność. Nie możemy powiedzieć, że „my jesteśmy za biedni” i równocześnie wymagać działań od innych, szczególnie krajów Globalnego Południa, gdzie ludzie często nie mają nawet dostępu do prądu, żeby nie robiły tego, co my robiliśmy przez dziesięciolecia – musimy dać przykład.
Po trzecie, to my mamy technologię oraz środki finansowe i organizacyjne, pozwalające na stworzenie alternatyw dla dotychczasowego wysokoemisyjnego modelu energetyczno-gospodarczego. W swoim czasie, gdy Duńczycy czy Niemcy stawiali pierwsze farmy wiatrowe i fotowoltaiczne, były to drogie i nieefektywne technologie – ale dzięki ich inwestycjom i związanym z nimi postępem technologii i efektem skali stały się dziś najtańszymi źródłami energii na świecie. Dzięki temu Indie rezygnują ze stawiania setek nowych elektrowni węglowych, bo taniej jest już dostarczać mieszkańcom prąd ze słońca. Skuteczna transformacja UE do gospodarki zeroemisyjnej zredukuje nie tylko 10% globalnej emisji gazów cieplarnianych, lecz poprzez stworzenie i rozpowszechnienie technologii i rozwiązań gotowych do wykorzystania w innych miejscach pozwoli na redukcje emisji w innych miejscach.
Po czwarte, mówienie o „niszczeniu gospodarki” w kontekście transformacji energetycznej jest już zupełnie nie na miejscu. Koszt inwestycji jest zbliżony, a korzyści uboczne olbrzymie. Opierając się na lokalnej i efektywnie wykorzystywanej energii odnawialnej przestajemy kupować ropę, gaz i węgiel za dziesiątki miliardów rocznie, poprawiając nasz bilans handlowy i bezpieczeństwo energetyczne. Podnosimy jakość życia na wiele sposobów: pozbywamy się zanieczyszczeń powietrza, ograniczamy ubóstwo energetyczne i poprawiamy zagospodarowanie przestrzenne. Tworzymy setki tysięcy nowych miejsc pracy w przyszłościowych innowacyjnych sektorach z wielkim potencjałem eksportowym. Nie tylko ratujemy nasz świat, ale też podnosimy przy tym jakość naszego życia, tworzymy miejsca pracy i wzmacniamy gospodarkę.
Marcin Popkiewicz, konsultacja merytoryczna prof. Szymon P. Malinowski
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości