Pod koniec sierpnia w czasopiśmie Nature Geoscience opublikowana została praca „Budżety i ścieżki emisji pozwalające na ograniczenie ocieplenia do 1,5°C” (Millar i in., 2017), sugerująca, że pozostający do dyspozycji budżet węglowy, czyli skumulowana ilość węgla, którą „wolno” nam wprowadzić do atmosfery, aby nie przekroczyć zapisanego w Porozumieniu Paryskim progu 1,5°C ocieplenia względem epoki przedprzemysłowej, może być wyższy niż dotychczas szacowano i przy obecnym tempie emisji zostanie przekroczony dopiero za około 20 lat. Jak opisaliśmy to w artykule Ocieplenie o 1,5°C możemy zapewnić sobie już w niecałe 5 lat, wg ostatniego raportu IPCC budżet węglowy pozwalający z prawdopodobieństwem 66% zatrzymać ocieplenie pod progiem 1,5°C wyczerpie się już na początku 2021 roku, czyli za około 3 lata.

Rysunek 1: Elektrownia węglowa. Zdjęcie: Parys, Dresmatime.com.

Różne zespoły, szacując zmiany temperatury i budżet węglowy, otrzymują lekko różne wyniki, nie należy więc dziwić się, że niektóre pokazują niższy wzrost temperatury i większy pozostały budżet węglowy. Tak właśnie jest w przypadku pracy Millara i współpracowników. Należy też podkreślić, że uzyskane rezultaty leżą w granicach niepewności pokazanych m.in. w ostatnim raporcie IPCC (patrz rys. 1)

Rysunek 2: Wykres z pracy Millar i in., 2017, na którym na wykres z 5 raportu IPCC z 2013 roku, pokazujący zależność między skumulowanymi emisjami CO2 a zmianą temperatury (szczegółowy opis w Streszczeniu 5 Raportu IPCC, rys. SPM.10). dodatkowo na rysunku linie przerywane pokazują poziom zmiany temperatury o 1,5°C oraz całkowity skumulowany budżet antropogenicznych emisji CO2 pozwalający z prawdopodobieństwem 66% ograniczyć ocieplenie do 1,5°C. Krzyżykiem autorzy oznaczyli stan (skumulowane emisje i zmianę temperatury) na 2015 rok. Millar i in., 2017

Wielu klimatologów szybko skomentowało, że wyniki przedstawione w nowej pracy bazują na dyskusyjnych założeniach, a pojedyncze badanie nie powinno być z miejsca przyjmowane jako zastępujące wszystkie wcześniejsze ustalenia (niedawną ilustracją podobnej sytuacji była również nagłośniona przez „klimatycznych sceptyków” praca, w której opisano, że lądolód Antarktydy przyrasta. Okazało się, że tak nie jest, co opisaliśmy w artykule Nowe, rewolucyjne badanie? Zalecamy ostrożność…).

Media poszły znacznie dalej, wyrywając z kontekstu fragmenty pracy i zniekształcając jej konkluzje. Pierwsze „przeinaczenia” pochodziły z kręgu osób negujących antropogeniczną zmianę klimatu, w szczególności Jamesa Delingpole (aktywnego na polu medialnym literaturoznawcy, od lat zaangażowanego w negowanie antropogenicznego globalnego ocieplenia), który na portalu Breitbart.com opublikował artykuł pt. Delingpole: Climate Alarmists Finally Admit ‘We Were Wrong About Global Warming’. Temat podchwyciły angielskie tabloidy, jak np. The Daily Mail, a następnie także polskie media, jak np. czasopismo Parkiet w artykule The Daily Telegraph: Zmiany klimatu nie tak groźne, jak prognozowano czy Cire.pl (Centrum Informacji o Rynku Energii) w artykule Delingpole: Alarmiści klimatyczni wreszcie przyznali, że mylili się co do globalnego ocieplenia.

Sedno zarzutów znajdziemy w artykule opublikowanym w Parkiecie:

MIT

Zmiany klimatu stanowią mniejsze bezpośrednie zagrożenie dla Ziemi, niż dotychczas przewidywano, gdyż uczeni wcześniejsze modelowanie uznali za błędne (…)
Według modeli zastosowanych do opracowania paryskiego porozumienia średnia globalna temperatura powinna być o 1,3 stopnia wyższa niż w połowie XIX w., a tymczasem z najnowszych obserwacji wynika, że jest wyższa o 0,9-1 stopnia. Ta rozbieżność oznacza, że kraje mogą emitować dwutlenek węgla na obecnym poziomie jeszcze przez 20 lat.

W artykule opublikowanym w Cire.pl zauważymy obfite cytowanie przez Delingpole’a swoich kolegów-negacjonistów, takich jak antropolog sportu Benny Peiser związany z think tankiem GWPF (który gościł już na naszych łamach m.in. w artykułach Centrum Informacji Rynku Energii promuje dezinformacje GWPF, Matt Ridley, specjalista od ryzyka: zróbmy Northern Rock na skalę planetarną, Czy czułość klimatu jest niższa, niż twierdzi IPCC?, I znów nam wmawiają: cieszcie się z ocieplenia) czy bloger Paul Homewood.

Warto zauważyć, że oba artykuły są bezpośrednimi tłumaczeniami z tekstów w języku angielskim (odpowiednio z The Daily Telegraph i Breitbart.com), przez redakcję poniekąd „umywają ręce” – bo to przecież nie ich teksty, lecz tylko cytaty…

Rysunek 3: Fabryka cementu w Wushan, w Chinach. Produkcja cementu to proces związany z dużymi emisjami dwutlenku węgla. Zdjęcie: Jonathan Kos-Read (licencja CC BY-ND 2.0).

Kierując się nazwą, można by spodziewać się, że Centrum Informacji o Rynku Energii (CIRE.PL), będzie aspirować do przedstawiania informacji, a nie dezinformacji. Niestety, CIRE co chwila publikuje artykuły o klimacie należące do tej drugiej kategorii – w ostatnim czasie komentowaliśmy np. Mity klimatyczne profesora Mielczarskiego, Prof. Świrski: Nie odchodźmy od węgla. Módlmy się tylko, żeby klimat dał nam żyć czy Centrum Informacji Rynku Energii promuje dezinformacje GWPF. W tym ostatnim przypadku było to tłumaczenie anglojęzycznego tekstu zrobione przez zwalczającą odnawialne źródła energii organizację „Stop Wiatrakom”, która na końcu dodała własny komentarz. Tak samo jest w przypadku artykułu Delingpole’a z Breitbart.com, pod którym „Stop Wiatrakom” komentuje:

MIT

Opublikowane dane potwierdzają, że mamy do czynienia nie tyle z globalnym ociepleniem, ile z globalnym oszustwem klimatycznym. Może więc już czas najwyższy, by Ministerstwo Środowiska i Ministerstwo Energii zaczęły poważnie traktować publikacje o „globalnej ściemie klimatycznej” i rozpoczęły proces wycofywania się z Porozumienia paryskiego oraz OZE. (…)
Jeśli światowa umowa na rzecz ochrony klimatu (Porozumienie paryskie) została oparta o nieprawdziwe dane naukowe, to trudno oczekiwać od Polski przestrzegania takiej umowy. (…)

Zmierzony wzrost temperatury: 0,9 czy 1,3 stopnia

W badaniu wykorzystano dane globalnej temperatury pochodzące z serii pomiarowej HadCRUT4, pokazującej, że wzrost temperatury od połowy XIX wieku (nie od początku rewolucji przemysłowej!) do 2015 roku wyniósł 0,93°C, w porównaniu z zapisanym w Porozumieniu Paryskim celem ograniczenia wzrostu średniej globalnej temperatury do 1,5°C względem okresu przedprzemysłowego.

Po pierwsze można zauważyć, że podane przez autorów pracy 0,93°C wzrostu temperatury względem II połowy XIX wieku to efekt wygładzania wyników pomiarów. Ponieważ średnie temperatury powierzchni Ziemi często istotnie różnią się z roku na rok a ich wykres tworzy mało czytelny, gęsty zygzak – spośród szumu trudno jest wyodrębnić długoterminowy trend. Dlatego wyniki wygładza się za pomocą metod statystycznych. Korzystając z danych wygładzonych musimy pamiętać, że temperatury z lat najcieplejsze są w nich sztucznie obniżone poprzez uśrednienie z temperaturą z lat chłodniejszych. W szczególności ostatnie, rekordowo gorące lata, są „przytłumione” poprzez uśrednienie z okresem spowolnionego wzrostu średniej temperatury powierzchni związanego z czynnikami naturalnymi (patrz Mit: Globalne ocieplenie się skończyło), który wystąpił na początku XXI wieku. Gdyby jako punkt odniesienia przyjąć dane z ostatnich trzech lat (najcieplejszych w historii pomiarów), to wzrost temperatury okresu 2015-2017 względem 1850-1899 wyniósłby 1,08°C.

Po drugie, seria pomiarowa HadCRUT4 nie obejmuje Arktyki, która ociepla się znacznie szybciej niż reszta powierzchni Ziemi, przez co odnotowywany wzrost temperatury jest zaniżony. Serie pomiarowe, w których zmiany temperatury w Arktyce są uwzględniane (np. NASA GISS czy Berkeley Earth) pokazują większe ocieplenie, o 1,2-1,3°C względem końca XIX wieku.

Rysunek 4: Zmiany średniej temperatury powierzchni Ziemi (dla serii satelitarnych UAH i RSS zmiany temperatury troposfery na wysokości kilku kilometrów) względem drugiej połowy XIX wieku. Źródło: RealClimate, opracowanie Gavin Schmidt

Po trzecie, w porozumieniu paryskim określono wzrost temperatury „względem okresu przedprzemysłowego” a nie „od drugiej połowy XIX wieku”. Uwzględnienie spowodowanego naszą działalnością ocieplenia od XVIII wieku do drugiej połowy XIX wieku dodaje do odnotowanego wzrostu temperatury kolejne 0,1-0,2°C.

The Daily Mail (znany z nieprofesjonalnych artykułów o zmianie klimatu) twierdził, że praca badawcza pokazuje, że „modele klimatu przeszacowały wzrost temperatury o co najmniej 0,3°C”.

Tymczasem nasza najlepsza wiedzy o wzroście średniej globalnej temperatury „względem okresu przedprzemysłowego” wskazuje, że należało by przyjąć go nie na poziomie 0,93°C, lecz raczej o około 1,3-1,4°C.

Problemy z budżetem emisji

Kolejny problem dotyczy tego, jak autorzy badania zdefiniowali dostępny budżet emisji: przeanalizowali oni bowiem, jak wiele dwutlenku węgla wyemitujemy do momentu gdy wzrost temperatury osiągnie 1,5°C. Jednak nawet gdyby w tym przełomowym momencie udało się wyłączyć całkowicie nasze emisje, temperatura rosłaby dalej! Z powodu inercji termicznej oceanów, średnia temperatura powierzchni Ziemi pozostaje w tyle za koncentracją gazów cieplarnianych – po prostu na jej nagrzanie do poziomu odpowiadającego określonemu stężeniu CO2 i innych potrzeba więcej czasu. Dodatkowo, wraz ze spadkiem ilości spalanego węgla spadać będzie koncentracja zanieczyszczeń siarczanowych w atmosferze, a tym samym – ilość odbijanego przez nie promieniowania słonecznego.

Budżet węglowy podany w raporcie IPCC (który dla progu ocieplenia o 1,5°C przy obecnym tempie emisji zostanie przekroczony za 3 lata) i tak może być zbyt optymistyczny – jak piszemy w artykule Dodatkowe emisje ze źródeł naturalnych a przyszła zmiana klimatu, rachunki IPCC nie uwzględniają emisji z ocieplającej się wiecznej zmarzliny, spadku produktywności ekosystemów lądowych związanej z niedoborem minerałów czy spadku tempa pochłaniania dwutlenku przez lasy deszczowe. Biorąc to pod uwagę, budżet węglowy dla celu 1,5°C już mógł zostać przekroczony.

Rysunek 5: Odłamujące się zwały topniejącej wieloletniej zmarzliny na Wybrzeżu Beauforta. Zdjęcie z domeny publicznej zamieszczamy dzięki uprzejmości USGS.

Wszystko to nie zmienia jednak całokształtu sytuacji. Jeśli ograniczenie ocieplenia do 1,5°C jest jeszcze w ogóle możliwe, to i tak niezbędna będzie globalna mobilizacja, żeby to osiągnąć. Jeśli nie jest to możliwe, to i tak potrzebujemy globalnej mobilizacji, aby zatrzymać wzrost temperatury pod progiem 2°C lub innym jak najniższym.

W związku z kontrowersjami wokół artykułu Millar i in. 2017, głos zabrali jego autorzy (np. tutaj, tutaj czy tutaj). Jak wypowiedział się np. będący współautorem pracy prof. Piers Forster:

Nasza praca skupia się na emisjach węglowych i możliwości ograniczenia przyszłego ocieplenia do 1,5°C. Stwierdziliśmy, że może się to udać jedynie ze wzmocnionymi politykami na rzecz szybkich i trwałych redukcji emisji. Oszacowaliśmy ilość emisji węglowych zanim przekroczony zostanie próg 1,5°C. Aby to zrobić poczyniliśmy założenia odnośnie ocieplenia, które już nastąpiło i przeanalizowaliśmy różne poziomy ocieplenia począwszy od 2015 roku aby zaadresować rolę niepewności w określeniu ocieplenia w przeszłości. Czytelnicy [naszej pracy] powinni zwrócić uwagę, że nasza metoda jest tylko jednym z możliwych podejść do obliczenia budżetu węglowego. (…) Uważam, że niektóre komentarze w mediach są mylące, bo w naszej pracy nie badaliśmy ani następstw zmiany klimatu ani skuteczności modeli klimatu. Nasz artykuł raczej potwierdza potrzebę wzmocnienia pilnych działań na całym świecie, jeśli mamy mieć szansę na ograniczenie ocieplenia do 1,5°C.

Prognozy modeli i ich zgodność z obserwacjami

Czy można twierdzić, że ocieplanie się klimatu postępuje wolniej, niż prognozowali naukowcy? Przyjrzyjmy się temu, jak sprawdziły się wcześniejsze prognozy zmiany klimatu. Jako punkt odniesienia przyjmijmy „złoty standard” głównego nurtu badań klimatu: raporty IPCC. Kolejne raporty były publikowane w latach 1990 (1 Raport IPCC, First Assessment Report, FAR), 1995 (2 Raport IPCC, Second Assessment Report, SAR), 2001 (3 Raport IPCC, Third Assessment Report, TAR), 2007 (4 Raport IPCC, Assessment Report 4, AR4) i 2013 (5 Raport IPCC, Assessment Report 5, AR5). Do weryfikacji weźmy raporty SAR i TAR, kiedy to wiedza była już dość ugruntowana, a od których opublikowania minęło już wystarczająco dużo czasu, by zweryfikować przedstawione wtedy prognozy.

Jak więc sprawdziły się prognozy zmian temperatury modeli klimatycznych?

Rysunek 6: Zmiany średniej temperatury powierzchni Ziemi prognozowane w raportach IPCC z 1995 roku (po lewej) i 2001 r. (po prawej) oraz wyniki pomiarów NASA GISS.

Obserwacje bardzo dobrze odpowiadają prognozom, choć możemy zauważyć, że jest to częściowo zasługą chłodzącego działania czynników naturalnych w pierwszych kilkunastu latach XXI wieku. Bez ich udziału obserwowany wzrost temperatury byłby szybszy.

Więcej na temat zgodności prognoz modeli klimatu z późniejszymi obserwacjami można przeczytać np. w artykule Factcheck: Climate models have not ‘exaggerated’ global warming.

Pompowanie wątpliwości

Zmiana klimatu i jej następstwa stają się ewidentne, a konsensus naukowy jest tak silny, że osoby i organizacje negujące potrzebę ochrony klimatu mają coraz bardziej „pod górkę”. Szukają więc czegokolwiek, żeby tylko uzasadnić swój punkt widzenia, w tym przeinaczania wyników badań, które w jakimkolwiek stopniu można podciągnąć pod ich punkt widzenia.

Skomentujmy na koniec wypowiedź „Stop Wiatrakom”.

Stwierdzenia, że „Opublikowane dane potwierdzają, że mamy do czynienia (…) z globalnym oszustwem klimatycznym” oraz „światowa umowa na rzecz ochrony klimatu (Porozumienie paryskie) została oparta o nieprawdziwe dane naukowe” są po prostu nieprawdziwe. Automatycznie błędne są też więc wywodzone z nich wnioski o wychodzeniu Polski z Porozumienia Paryskiego i europejskiej polityki energetyczno-klimatycznej idącej w stronę rozwoju czystych źródeł energii.

Ale załóżmy, że przyjęlibyśmy za dobrą monetę budżet węglowy oszacowany w pracy Millara i zespołu. W „Parkiecie” mogliśmy przeczytać, że „ta rozbieżność [dotycząca rozmiaru dostępnego budżetu węglowego] oznacza, że kraje mogą emitować dwutlenek węgla na obecnym poziomie jeszcze przez 20 lat”. Abstrahując nawet od przytoczonych wcześniej wątpliwości względem nazbyt optymistycznych szacunków autorów pracy, to jest to mocna nadinterpretacja. A co po tych 20 latach utrzymywania emisji na obecnym poziomie? Z dnia na dzień ich spadek do zera? Gdyby zamiast tego liniowo je zmniejszać, mielibyśmy 40 lat na całkowite odejście od paliw kopalnych. To też olbrzymie wyzwanie.

Czy wsiadłbyś do samolotu, który na 99% spadnie? Oczywiście nie. A czy wsiadłbyś do takiego, który spadnie z prawdopodobieństwem 1%? Też nie, nieprawdaż? Podkreślmy, specjalnie dla osób domagających się 100% (czy choćby 99%) pewności ustaleń nauki, zanim podjęte zostaną działania zapobiegawcze, że przy zarządzaniu ryzykiem nie potrzebujemy pewności, że dane zdarzenie zajdzie – istotne jest, czy prawdopodobieństwo wystąpienia poważnego problemu jest zauważalnie większe od zera – a w tym przypadku niestety tak jest.

Czytaj też:

Marcin Popkiewicz

Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.

Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości