Zachowanie istniejących terenów leśnych oraz przemyślana gospodarka leśna mogą ograniczyć wzrost koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze. Nie jest to jednak środek wystarczający do skompensowania emisji CO2 .
To nie wulkan, ale kontakt z coraz cieplejszym oceanem przyśpiesza topnienie antarktycznych lodów.
Kwestie globalnego ocieplenia i dziury ozonowej są często ze sobą mylone.
Choć CO2 pełni różną rolę w różnych warstwach atmosfery, wciąż pozostaje główną przyczyną postępującego globalnego ocieplenia.
W obliczu sił natury, manifestujących się w postaci katastrofalnych powodzi czy huraganów czujemy się przytłoczeni i bezsilni. Czy możemy więc wywierać znaczący wpływ na całą planetę?
Był czas, kiedy większość ludzi uważała, że Ziemia jest płaska, a Słońce krąży wokół Ziemi. Dziś wiemy, że jest inaczej. Czy jest możliwe, że badający klimat naukowcy, zgadzając się ze sobą, błądzą podobnie jak średniowieczni scholastycy?
Nauka ma konkretne dowody na to, że CO2 w atmosferze nie jest uwalniany przez ocean czy naturalne źródła na powierzchni lądu.
Pokrywa lodowa Antarktydy jednak się kurczy. Lądolód spoczywa na dnie oceanicznym, gdzie jest podmywany przez coraz cieplejsze wody oceanu.
O tym, jak dwutlenek węgla pochłaniania i emituje promieniowanie podczerwone, wiemy już od ponad stu pięćdziesięciu lat. Pierwszym, który zmierzył te własności w warunkach laboratoryjnych był John Tyndall.
Niektórzy sceptycy klimatyczni porównują się do Galileusza, który na początku XVII wieku zanegował twierdzenie, że Słońce krąży wokół Ziemi, przez co naraził się Kościołowi Katolickiemu.