Jakie są bezpieczne i sprawiedliwe granice systemu ziemskiego, pozwalające na funkcjonowanie na Ziemi gatunku ludzkiego i wszystkich jego przedstawicieli? Ślad, jaki odcisnęliśmy na środowisku naszej planety jest na tyle duży, że prawie każdą z nich znacząco przekroczyliśmy. Nowe badanie (Rockström i in., 2023) pokazuje, że postrzeganie kryzysów środowiskowych wyłącznie z perspektywy całej planety jest niewystarczające.
Nasilająca się zmiana klimatu to jedno z największych zagrożeń środowiskowych dla przyszłości gatunku ludzkiego i rosnące zagrożenie dla jego teraźniejszości. Nie oznacza to jednak, że jeśli przestaniemy emitować gazy cieplarniane, skończymy też destabilizować warunki, dzięki którym nasza cywilizacja mogła się rozwinąć.
Kryzysów środowiskowych, którymi należy się przejmować, jest więcej. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na nie z perspektywy nie tylko całej Ziemi, lecz jej konkretnych obszarów. I z perspektywy nie tylko gatunku ludzkiego ogółem, lecz każdej społeczności i każdego człowieka osobno.
Ludzkość w antropocenie
40% obszarów lądowych przestało już należycie spełniać swoje funkcje ekologiczne (takie jak podtrzymywanie obiegu energii i składników odżywczych, by możliwe było przetrwanie kolejnych pokoleń roślin i zwierząt). Do tego połowa naturalnych ekosystemów została już przez człowieka zmieniona, a połowa zasobów wody gruntowej nie jest regularnie odbudowywana. To alarmujące wnioski z przełomowego badania, które opublikowała w Nature międzynarodowa grupa naukowców z Earth Commission (więcej o autorach piszemy na końcu tekstu).
„Ludzkość wkroczyła w antropocen” – podnoszą autorzy na początku opracowania (Rockström i in., 2023). I dodają, że z powodu działalności człowieka system ziemski znalazł się na trajektorii „gwałtownie oddalającej się” od stabilnego klimatu holocenu z ostatnich 12 000 lat. Czyli jedynego stanu, „w przypadku którego mamy dowody, że może podtrzymać funkcjonowanie świata, jaki znamy”.
System ziemski – otwarty w przypadku wymiany energii, ale praktycznie zamknięty, gdy chodzi o wymianę materii z otoczeniem system, obejmujący wszystkie żywe i nieożywione oddziałujące na siebie elementy na powierzchni Ziemi. Graniczy z przestrzenią kosmiczną (na zewnątrz) i wnętrzem Ziemi (wewnątrz). Dzisiejszy system ziemski jest systemem społeczno-ekologicznym, czyli „sprzężonym systemem ludzi i przyrody”.
Te gwałtowne zmiany – jak wyjaśniają naukowcy – osłabiają krytyczne systemy podtrzymywania życia na naszej planecie, a związane z tym znaczące skutki społeczne już są odczuwane. Dalsze podążanie tą ścieżką może doprowadzić do przekroczenia punktów krytycznych, które nieodwracalnie zdestabilizują system klimatyczny Ziemi.
Ziemia bezpieczna i sprawiedliwa
W 2009 r. prof. Johan Rockström wraz z grupą naukowców ze Sztokholmskiego Centrum Badań nad Odpornością zbadał, jak dużą presję ze strony człowieka może wytrzymać Ziemia. Przełomowe opracowanie (Rockström i in., 2009) wyznaczyło dziewięć “granic planetarnych”. To właśnie one określają zdolność naszej planety do zachowania znanego z holocenu stanu równowagi.
Tak jak nadmuchiwany balon ma swoją wytrzymałość i nie może rozciągać się bez końca, tak systemy przyrodniczy i społeczny mają określoną odporność, której przekroczenie może spowodować zasadniczą zmianę w funkcjonowaniu świata. Balon po przekroczeniu odporności gumy na rozciąganie nie znika, ale zmienia się w taki sposób, że nie może już pełnić w żaden sposób dotychczasowych funkcji
– tłumaczy w „Klimatycznym ABC” dr hab. Wiktor Kotowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego na Wydziale Biologii.
Według pierwotnego oszacowania – przeprowadzonego w 2009 – granice bezpieczeństwa zostały przekroczone już przynajmniej w 3 z 9 rozpatrywanych sfer (Rockström i in., 2009). W roku 2023 przedstawiono aktualizację (Richardson i in., 2023), zgodnie z którą przekroczone zostało już 6 z 9 granic (patrz ilustracja powyżej). W badaniu, które opisujemy w tym tekście, międzynarodowa komisja naukowców, znów pod przewodnictwem Rockströma, poszła jednak krok dalej. Po raz pierwszy w historii przyjrzano się warunkom niezbędnym do przetrwania naszego gatunku, które są również dla każdego sprawiedliwe.
„Bezpieczne” warunki mamy zapewnione wtedy, gdy mieścimy się w “granicach systemu Ziemi”. Dzięki temu jego funkcje i zdolność do wspierania przetrwania ludzi oraz wszystkich innych żywych organizmów zostaje utrzymana.
„Sprawiedliwość” zdefiniowano z kolei jako sytuację, w której wszyscy na planecie są chronieni przed znacznymi szkodami będącymi efektem przekraczania granic, a do tego mają zapewniony dostęp do podstawowych zasobów. Co ważne, dotyczy to nie tylko obecnie żyjących ludzi, lecz także przeszłych i przyszłych pokoleń oraz innych gatunków.
Bezpiecznie powinno być wszędzie
„Bezpieczne i sprawiedliwe” granice wyznaczono, uwzględniając podejście globalne i subglobalne (regionalne, lokalne). I to właśnie ten element wyróżnia badanie na tle poprzednich. Dlaczego jednak perspektywa regionalna jest tak ważna?
Przypuśćmy, że z okazji imienin uczeń Maciek przyniósł do klasy 20 cukierków: dla każdego dziecka po jednym. Ale Krzysiek z ostatniej ławki wziął ich pięć, więc dla czworga uczniów cukierków zabrakło. Choć średnio rzecz biorąc wszyscy mieli więc po jednym, to w praktyce ktoś miał ich więcej, a ktoś musiał obejść się smakiem. Podobnie jest z sytuacją na Ziemi. Na przykład dla milionów ludzi w Afryce nieposiadających odpowiedniego dostępu do wody pitnej nie ma większego znaczenia, że ogólnie na planecie jest wystarczająco dużo wody słodkiej, by zaspokoić potrzeby 8 mld ludzi. Dlatego naukowcy sprawdzili tym razem nie tylko dane globalne, ale też sytuację w poszczególnych regionach.
Granice systemu ziemskiego – jak bardzo je przekroczyliśmy?
Nową koncepcję przedstawiono jako „Earth system boundaries” (ESB), czyli „granice systemu Ziemi”. Earth Commision przeanalizowała pięć z dziewięciu sfer badanych wcześniej na potrzeby publikacji o granicach planetarnych (Rockström i in., 2009). To: klimat, biosfera (bioróżnorodność), woda słodka, obieg składników odżywczych (fosforu i azotu) oraz aerozole (zanieczyszczenie powietrza). Sfery opisano łącznie za pomocą ośmiu wskaźników. W przypadku aż siedmiu zakres „bezpieczeństwa i sprawiedliwości” został przekroczony, w większości znacząco. Dużo bardziej, niż gdyby interesował nas tylko zakres “bezpieczny”.
W ujęciu subglobalnym przynajmniej dwa z ośmiu wskaźników dla „bezpiecznego i sprawiedliwego” systemu ziemskiego „pękły” w odniesieniu do 52% powierzchni lądów. Obszary te zamieszkuje aż 86% ludzi. W niektórych miejscach na Ziemi jest jeszcze gorzej – na 5% powierzchni lądów, na których żyje 28% populacji ludzi, stwierdzono przekroczenie przynajmniej czterech granic. Żebyśmy mogli mówić o spełnieniu kryterium „bezpieczeństwa i sprawiedliwości”, takich przypadków nie powinno być w ogóle.
„Ludzie podejmują kolosalne ryzyko dla przyszłości cywilizacji i wszystkiego, co żyje na Ziemi” – alarmują badacze na początku komunikatu prasowego.
Sprawiedliwy dostęp do wody? Nie wszędzie
Dostępność zasobów wodnych to doskonały przykład tego, jak istotne jest w ocenie stanu planety uwzględnienie perspektywy regionalnej. W badaniu w Nature słodką wodę podzielono na dwie kategorie: wodę powierzchniową i wodę podziemną (gruntową).
Dla tej pierwszej za kryterium oceny uznano przepływy na typowym dla danego obszaru poziomie. Typowym, a więc utrzymującym ekosystemy wodne w naturalnym stanie, pozwalającym na dalsze zapewnianie usług ekosystemowych. Aby tak było, przepływy – bez względu na okres roku – mogą odstawać od tego odpowiedniego poziomu o najwyżej 20% (więcej lub mniej).
Globalnie roczne przepływy mieszczą się w limicie bez problemu, dlatego warunek „bezpieczeństwa” jest spełniony. Jednak lokalnie, w przypadku 34% powierzchni lądów, które zamieszkuje ponad połowa ludzkości, przepływy odstają od przyjętego punktu odniesienia o ponad 20%. Oznacza to zagrożenie dla możliwości zapewnienia odpowiedniej ilości wody czy to na bezpośrednie potrzeby ludzi, czy to na utrzymanie konkretnych usług ekosystemowych (np. rybołówstwo). Warunek „sprawiedliwości” nie jest więc spełniony, przez co o utrzymaniu się w „bezpiecznych i sprawiedliwych” granicach nie może być mowy.
Dokładnie tak samo jest z wodą gruntową. Badacze z Earth Commission uznali, że aby spełniono kryterium „bezpieczeństwa i sprawiedliwości”, nigdzie na świecie podziemne zasoby wody nie powinny się kurczyć. Tymczasem kurczą się w przypadku 47% takich rezerwuarów. Dzieje się tak, choć przekroczenia na poziomie globalnym nie ma: aby zasoby się nie kurczyły, ludzkość może pobierać rocznie 15,8 km3 wody gruntowej, a pobiera 15,7 km3. Dlatego też mimo to warunek utrzymania się w „bezpiecznej i sprawiedliwej” granicy nie został spełniony.
Niesprawiedliwe skutki zmiany klimatu
„Sprawiedliwe” podejście znacząco zmienia sytuację również w przypadku klimatu.
W ramach zawartego w 2015 r. Porozumienia Paryskiego uzgodniono, że globalne ocieplenie najlepiej byłoby ograniczyć do poziomu 1,5°C, a w najgorszym razie do 2°C względem epoki przedprzemysłowej. Klimatolodzy przestrzegają, że im bardziej przekroczymy te progi, tym większe ryzyko uruchomienia procesów, które same z siebie doprowadzą do dalszego, nagłego ocieplania planety (tzw. punkty krytyczne). To np. załamanie się pokrywy lodowej Grenlandii i szybkie rozmrożenie fragmentów wiecznej zmarzliny (więcej np. w artykule Ziemia stabilna czy cieplarniana?)
Według autorów badania, do tej pory ogrzaliśmy Ziemię o 1,2°C. Według Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC) ryzyko przekroczenia tzw. punktów krytycznych jest w tych warunkach umiarkowane. W przypadku ocieplenia o 1,5°C lub 2°C ryzyko to wzrasta odpowiednio do poziomu wysokiego lub bardzo wysokiego. Również w badaniu w Nature za „bezpieczną” granicę systemu ziemskiego (ESB) uznano próg 1,5°C. I choć jeszcze jej przekroczyliśmy, to tę „sprawiedliwą” już tak, bo jej próg ustalono na poziomie 1°C. Dlaczego?
Żeby utrzymać się w „sprawiedliwej” granicy, ludzie dodatkowo nie powinni być narażeni na znaczne szkody związane ze zmianą klimatu (tzw. NSH – No Siginificant Harm). „Znaczną szkodę” zdefiniowano przy tym jako „powszechny, poważny, zagrażający przetrwaniu lub nieodwracalny negatywny wpływ na kraje, społeczności i jednostki wynikające ze zmian w systemie Ziemi”. Pod pojęciem tym kryją się: utrata życia, środków do życia lub dochodów, wysiedlenia, utrata żywności, wody lub bezpieczeństwa żywnościowego, przewlekłe choroby, urazy i niedożywienie. Wszystkie te konsekwencje odczuwane są już teraz – tyle że nie w każdej części planety równie mocno, przez co nie każdy potrafi to dostrzec i zrozumieć. Co więcej, wzrost temperatury o 1,5°C, oznacza poważne problemy dla kolejnych milionów ludzi.
Jak piszą badacze w Nature:
Przy 1,5°C ponad 200 milionów ludzi, w nieproporcjonalnie dużym stopniu tych już narażonych, ubogich i zmarginalizowanych, może być narażonych na bezprecedensowe średnie roczne temperatury, a ponad 500 milionów może być narażonych na długoterminowy wzrost poziomu morza. […] Co więcej, wcześniejsze emisje doprowadziły już do znacznych szkód, w tym ekstremalnych zjawisk pogodowych, utraty siedlisk przez rdzenne społeczności w Arktyce, utratę obszarów przez nisko położone państwa i wzrost poziomu mórz lub osłabienie zasilania wód gruntowych spowodowane zmianami w topnieniu lodowców.
Dlatego zdaniem autorów publikacji „sprawiedliwa” granica powinna zostać ustalona na poziomie 1,0°C lub niższym. Dlatego konieczna będzie adaptacja (przystosowanie do nowych warunków), działania zmniejszające narażenie poszczególnych ekosystemów lub społeczności na szkody, a także rekompensaty strat. Naukowcy stojący za badaniem zwracają przy tym uwagę na kraje rozwijające się, które domagają się wprowadzenia właśnie takich mechanizmów wsparcia i rekompensat ze strony bogatszych i odpowiadających za znacznie większe emisje krajów.
Granice biosfery też przekroczone
Także w przypadku innych analizowanych sfer nie mieścimy się już w „bezpiecznych i sprawiedliwych” granicach.
Za wyznacznik stanu biosfery uznano różnorodność biologiczną. W analizie uwzględniono dwie uzupełniające się miary: powierzchnię zajmowaną przez ekosystemy nienaruszone w istotny sposób przez człowieka oraz funkcjonalną integralność (czym jest, wyjaśniamy kilka akapitów niżej) wszystkich ekosystemów, w tym miejskich i rolniczych.
Jak tłumaczą naukowcy, istnienie naturalnych ekosystemów jest niezbędne podtrzymania funkcjonowania rezerwuarów i przepływów węgla, wody czy składników odżywczych – systemu podtrzymującego przetrwanie człowieka i innych zamieszkujących na Ziemi gatunków.
Bezpieczne i sprawiedliwe granice systemu ziemskiego określono na poziomie 50-60% powierzchni lądów (i podobne w oceanach). Oznacza to, że tyle obszarów w dużej mierze nienaruszonych ekosystemów powinno takimi pozostać. Co ważne, nie chodzi przy tym wyłącznie o tereny, który należy objąć ochroną – wciąż mogą być one zamieszkiwane przez ludzi i wykorzystywane na ich potrzeby, ale w sposób rzeczywiście zrównoważony. Obecnie warunek ten jest spełniony dla 45-50% obszarów lądowych.
Z kolei funkcjonalna integralność to zdolność ekosystemów miejskich, rolniczych i wszystkich innych przekształconych przez człowieka do lokalnego zapewniania usług ekosystemowych, z których korzystają ludzie. To np. zapylanie, zwalczanie szkodników i chorób, regulacja jakości wody, ochrona gleby, łagodzenie konsekwencji ekstremalnych zjawisk pogodowych oraz rekreacja. Zdaniem badaczy na każdy kilometr kwadratowy takich obszarów przynajmniej 20-25% powinno być zajęte przez zróżnicowane siedliska półnaturalne, w tym gatunki rodzime. W przypadku niektórych obszarów bardziej narażonych na naturalne zagrożenia, takich jak strome zbocza lub silnie erodujące gleby, poziom ten wynosi 50%.
Żebyśmy znaleźli się w „bezpiecznych i sprawiedliwych” granicach, integralność funkcjonalna na odpowiednim poziomie powinna być zapewniona wszędzie, obejmując całe 100% przekształconych przez człowieka ekosystemów. Celu tego nie osiągnięto w przypadku aż 64-69% obszarów. Jak wyjaśniają badacze, konsekwencje tego to m.in. zmniejszenie produktywności żywności i zdolności ekosystemu do łagodzenia skutków naturalnych zagrożeń, a także zanieczyszczenia, utrata składników odżywczych oraz zwiększenie zależności od szkodliwych pestycydów i biocydów. Dodatkowo właściciele ziem tracą też możliwość wykorzystywania ich na inne cele.
Zanieczyszczone gleby i powietrze
Kolejne granice systemu ziemskiego dotyczą wprowadzania do obiegu przyrodniczego nadwyżek azotu i fosforu. Ich źródłem jest przede wszystkim rolnictwo, które odpowiada za 90% ich antropogenicznych emisji. Nadmiar tych składników powoduje eutrofizację (przeżyźnienie) ekosystemów lądowych i wodnych, przez co dochodzi do szybkiego spadku różnorodności biologicznej roślin, a w konsekwencji do wymierania owadów i innych grup zwierząt. Dodatkowo tego typu zanieczyszczenia szkodzą zdrowiu zwierząt i ludzi, odpowiadają za zakwity sinic w zbiornikach wodnych oraz przyczyniają się do emisji gazów cieplarnianych, wzmacniając globalne ocieplenie (patrz też Rzeki, jeziora, mokradła – bardzo potrzebne, bardzo zagrożone oraz Z pól do morza – nawozy a środowisko i klimat).
Bezpieczne i sprawiedliwe granice ustalono na poziomie, który minimalizuje eutrofizację. W przypadku azotu łączna nadwyżka wprowadzana do środowiska nie powinna przekroczyć 57 mln ton rocznie, a wynosi 119. Z kolei w przypadku fosforu taka roczna nadwyżka powinna mieścić się w przedziale <4,5-9 mln ton rocznie, a wynosi 10.
Ostatnia z granic dotyczy aerozolu atmosferycznego, czyli zanieczyszczeń w postaci pyłów i kropelek o różnym składzie chemicznym. W skali globalnej bezpieczną i sprawiedliwą granicę wyznaczono na podstawie różnicy w tzw. głębokości optycznej aerozolu (AOD – aerosol optical depth) pomiędzy półkulą północną a południową. Taki pomysł podyktowały wnioski ze wcześniejszych badań: wzrost różnicy w stężeniu aerozolu pomiędzy półkulami może prowadzić do poważnych zakłóceń cyklu hydrologicznego, a konkretnie przesunięcia strefy opadów w tropikach (podwyższenie koncentracji aerozolu na jednej półkuli powoduje osłabienie opadów monsunowych na tej samej półkuli oraz ich wzmocnienie na drugiej). Określony przez naukowców limit nie został przekroczony ani w skali regionalnej, ani w skali globalnej. Oznacza to, że zanieczyszczenie aerozolami jest jedyną granicą, w której mieścimy się globalnie.
Jeśli pod uwagę weźmiemy lokalne zanieczyszczenia drobnymi pyłami PM2,5, jest już jednak znacznie gorzej. Aż 85% ludzi na Ziemi jest obecnie narażonych na oddychanie powietrzem, w którym znajduje się ich zbyt wiele. Skutki dla zdrowia są poważne: od astmy, przez choroby układu oddechowego i choroby serca, po przedwczesne zgony. Szacuje się, że tylko z powodu oddychania pyłami PM2,5 każdego roku umiera 4,2 miliona ludzi, a przez wszystkie zanieczyszczenia powietrza – 9 milionów.
Co (jeszcze) wyciągnąć z badania?
Czego uczy nas badanie w Nature i dlaczego jest tak ważne?
Po pierwsze: wszystkie elementy i zjawiska zachodzące w systemie ziemskim są ze sobą połączone.
Oznacza to, że poszczególne zmiany wzajemnie na siebie oddziałują i często wzmacniają.
Na przykład cieplejsze wody szybciej reagują zakwitami glonów na przeżyźnienie (eutrofizację) spowodowaną dopływem azotanów i fosforanów z pól uprawnych niż wody zimne. Wylesienia spowodowane ekspansją rolnictwa bezpośrednio wpływają na wymieranie gatunków, ale też generują emisje CO2, zwiększając efekt cieplarniany. Osłabiają one także krążenie wody na lądach, potęgując susze wywołane ociepleniem klimatu
– opisuje w „Klimatycznym ABC” prof. Kotowski.
Po drugie: zmiana klimatu to wyjątkowe zagrożenie
Stabilny klimat to jeden z fundamentów, dzięki któremu gatunek ludzki zyskał warunki, by się rozwinąć. Zachwianie nim pociąga za sobą bardzo poważne konsekwencje w skali globalnej i wpływa również na inne fundamenty, na przykład utratę bioróżnorodności (bo gatunki wymierają lub zmniejsza się ich populacja) i ilość wody słodkiej (m.in. dlatego, że im cieplej, tym więcej wody wykorzystuje się w rolnictwie i tym więcej wody paruje przed wsiąknięciem w glebę). Globalne jest również znaczenie emisji gazów cieplarnianych: atmosfera nie ma granic, dwutlenek węgla wyemitowany w Chinach, czy w Polsce rozprzestrzenia się po całym świecie. Z innymi przedstawionymi granicami/sferami jest inaczej: nadmiar fosforu i azotu w Europie nie ma znaczenia dla jakości gleb czy wody w Ameryce Północnej i na odwrót.
Co więcej, w przypadku zmiany klimatu istnieją też wyraźne punkty krytyczne, po których przekroczeniu uruchomione zostaną dodatnie sprzężenia zwrotne. W efekcie dalsze negatywne konsekwencje zaczną napędzać się same. W przypadku większości innych zjawisk pogarszanie się sytuacji to proces bardziej liniowy, tj. taki, w którym problemy narastają proporcjonalnie do stopnia w jakim oddziałujemy na środowisko, bez ryzyka gwałtownego, skokowego pogorszenia po przekroczeniu konkretnego progu.
Kolejnym wyróżnikiem zmiany klimatu jest to, jak szybko jesteśmy w stanie wrócić do stanu sprzed przekroczenia punktu krytycznego. W przypadku niektórych innych granic, np. zanieczyszczenia aeorozolami, zaprzestanie szkodliwych praktyk rozwiąże problem niemal natychmiast. Dziś smog jest, za miesiąc go nie ma. W przypadku klimatu taki powrót do poprzedniego stanu „normalności” jest niemożliwy, a z negatywnymi skutkami pozostaniemy na setki, jeśli nie tysiące lat.
Po trzecie: zmiana klimatu to nie jedyny poważny kryzys środowiskowym
Klimat jest tylko jednym z wielu różnych podsystemów Ziemi, od których zależy stabilność naszej planety. Inne – takie jak biosfera, cykle odżywcze i hydrologiczne – są równie fundamentalne dla naszych społeczeństw, ale znacznie mniej się o nich mówi. Ustalenia Earth Commission to naukowy przełom. Nie tylko wykraczamy poza klimat, ale także zapewniamy kwantyfikacje według tych samych wskaźników dla wielu granic systemu ziemskiego
– komentuje Wendy Broadgate, dyrektor wykonawcza międzynarodowej komisji naukowców, która przeprowadziła badanie.
Po czwarte: trzeba zmienić podejście do kryzysów środowiskowych
Publikacja w Nature wychodzi poza ramy „bezpieczeństwa”, dodając do analizy „sprawiedliwość”. Można uznać, że to brakujący element układanki. Naukowcy określili względnie bezpieczny poziom globalnego ocieplenia na 1,5°C. Mimo to każda osoba choć przeciętnie zainteresowana tematem zmiany klimatu dobrze wie, że ludzie na całym świecie cierpią z tego powodu już teraz. Jak za zadowalający uznać cel, który oznacza poważne, zagrażające zdrowiu, sytuacji finansowej i życiu problemy dla setek milionów ludzi? Uwzględnienie „sprawiedliwości” pokazuje, że nie powinniśmy.
Co jednak bardzo ważne, naukowcy podkreślają też, że „sprawiedliwość jest koniecznością, aby ludzkość mogła żyć w granicach naszej planety”.
Ten wniosek pojawia się w wielu poważnych ocenach środowiskowych przygotowywanych przez społeczność naukową. To nie jest wybór polityczny. Przytłaczające dowody pokazują, że sprawiedliwe i równe podejście jest niezbędne dla planetarnej stabilności. Nie możemy mieć biofizycznie bezpiecznej planety bez sprawiedliwości. Obejmuje to wyznaczenie sprawiedliwych celów, aby zapobiec znacznym szkodom i zagwarantować dostęp do zasobów ludziom i zwierzętom, a także sprawiedliwe transformacje, aby osiągnąć te cele
– mówi prof. Joyeeta Gupta, współautorka badania specjalizująca się w środowisku, rozwoju i prawie.
Po piąte: ustalenia naukowców można wykorzystać przy planowaniu działań
Autorzy artykułu w Nature piszą w nim wprost: „Zmiany te [w systemie Ziemi] napędzane są głównie przez systemy społeczne i gospodarcze oparte na niezrównoważonym wydobyciu zasobów i konsumpcji.” Dlatego też proponują, by ich ustalenia służyły opracowaniu opartych na nauce nowych celów, które wyznaczą sobie przedsiębiorstwa, miasta i rządy.
To globalne opracowanie dostarcza wszystkim zainteresowanym stronom naukowej wiedzy na temat granic, których zachowanie umożliwi dalszy dostatni i sprawiedliwy rozwój na stabilnej planecie, lepszą przyszłość dla ludzi i planety. To nowe podejście to wkład w ustalanie celów opartych na dokonaniach nauki. Celów, które mogą być przyjęte przez miasta, przedsiębiorstwa i kraje, chcące zaradzić globalnym, systemowym kryzysom zmiany klimatu, utraty bioróżnorodności, przenawożenia, nadmiernej eksploatacji wód czy zanieczyszczenia powietrza.
– podsumowuje Rockström.
Earth Commission, czyli…
Earth Commission to grupa ponad 40 naukowców, którzy specjalizują się w badaniach środowiska i społeczeństwa. Gospodarzem komisji jest Future Earth – największa na świecie sieć naukowców zajmujących się zrównoważonym rozwojem.
Komisji przewodniczą prof. Johan Rockström (Poczdamski Instytut Badań nad Wpływem Klimatu), prof. Dahe Qin (Chińska Akademia Nauk) i prof. Joyeeta Gupta (Uniwersytet w Amsterdamie). Autorami badania i pozostałymi członkami komisji są też przedstawiciele uczelni i instytutów naukowych z Indii, USA, Kanady, Australii, Japonii, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii, Francji, Austrii, Szwajcarii, Ghany i Kenii.
W najbliższym czasie Earth Commision przyjrzy się kolejnym Granicom planetarnym, również oceniając je także pod kątem „sprawiedliwości”. Analiza skupi się na zakwaszeniu oceanów oraz zanieczyszczeniu „nowymi bytami” stworzonymi przez człowieka, takimi jak mikroplastik, antybiotyki i odpady radioaktywne.
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości