– W ostatnich latach mieliśmy do czynienia ze znaczącym wzrostem działań adaptacyjnych. Na całym świecie, w każdym regionie, we wszystkich sektorach. Ale jest jedno wielkie „ale”: obecne tempo tych działań nie jest wystarczające, by poradzić sobie nawet z istniejącymi zagrożeniami klimatycznymi, nie wspominając o przyszłych – mówi w wywiadzie prof. dr Matthias Garschagen, jeden z autorów drugiej części Szóstego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu.
Szymon Bujalski: Jakie są najważniejsze wnioski z drugiej części raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu?
Matthias Garschagen: Zebrane w raporcie dowody naukowe jasno wskazują, że zmiana klimatu jest dużym zagrożeniem dla zdrowia ludzi i planety. Jeśli chcemy utrzymać Ziemię zdatną do życia dla ludzkości i całych ekosystemów, musimy działać o wiele szybciej, niż do tej pory myśleliśmy. Chodzi zarówno o mitygację, jak i adaptację. Jeśli chodzi o większe szczegóły, wyłoniłbym trzy główne wnioski.
Jakie?
Pierwszy dotyczy obecnego wpływu zmiany klimatu. Dowody naukowe i zebrana literatura wskazują bardzo jasno, że globalne ocieplenie już teraz wywołuje poważne zagrożenia dla wielu ekosystemów i wpłynęło na życie miliardów ludzi. Widzimy to choćby po wielu zjawiskach, jakie miały miejsce w ostatnim czasie. Zjawiskach coraz bardziej ekstremalnych i intensywnych, jak wielkie pożary czy powodzie. Wiemy również, że mniej więcej połowa ludzkości już teraz jest zagrożona okresowymi niedoborami wody, co przynajmniej częściowo powiązane jest ze zmianą klimatu. Widzimy też, że wiele ekosystemów i wielu ludzi od nich zależnych zbliża się do punktu bez powrotu. Dotyczy to chociażby topniejących lodowców i wody, jaką zapewniają lokalnym społecznościom.
Drugi kluczowy wniosek to coś, co naprawdę warto mieć na uwadze. Jeśli spojrzymy w przyszłość, to okaże się, że przewidywane skutki zmiany klimatu nadejdą wcześniej i uderzą mocniej, niż zakładaliśmy do tej pory. Już w przyszłej dekadzie globalne ocieplenie może przekroczyć 1,5°C, co sprowadzi ryzyko drastycznej utraty bioróżnorodności i częstszych ekstremalnych zjawisk. Obraz jawi się jako jeszcze bardziej mroczny, wręcz posępny, jeśli spojrzymy na połowę i drugą część tego wieku. Raport wskazuje, że do tego czasu konsekwencje zmiany klimatu mogą być wielokrotnie większe niż konsekwencje, jakie widzimy dziś. Oczywiście o ile dalej będziemy działać tak, jak działamy.
Warto dodać, że to przesłanie jest bardzo syntetyczne. W raporcie zebraliśmy tysiące badań na temat zagrożeń klimatycznych związanych z różnymi sektorami i zidentyfikowaliśmy kluczowe zagrożenia, które sprawiają, że ochrona klimatu może być bardzo ciężka i będzie stanowić poważne wyzwanie. Zidentyfikowaliśmy 127 takich zagrożeń, które następnie pogrupowaliśmy w pięć głównych obszarów – tzw. Powody do Niepokoju [Reasons for Concern – RFC]. Ta syntetyczna ocena bardzo jasno pokazuje nam właśnie to, o czym powiedziałem: że konsekwencje zmiany klimatu nadejdą wcześniej i będą bardziej bolesne.
O ile bardziej bolesne?
Jeśli porównamy różnice między ociepleniem o 1,5°C i 3°C, ryzyka związane z utratą bioróżnorodności czy wymieraniem gatunków są 10 razy większe. Drastycznie wzrosną też zagrożenia dotyczące bezpieczeństwa wodnego i żywnościowego. Inna kategoria problemów dotyczy zagadnień socjo-ekonomicznych. problem dotyczy miast skupionych na wybrzeżach. Przewidywania zawarte w raporcie wskazują również, że do połowy wieku mniej więcej miliard ludzi będzie żyło w tzw. Low Elevation Coastal Zone [obszary na wybrzeżu położone do 10 m wysokości nad poziomem morza – przyp. red.]. Będą to obszary w bardzo dużym stopniu narażone na cyklony, coraz groźniejsze sztormy i inne konsekwencje związane z podnoszącym się poziomem morza.
W porównaniu z poprzednim raportem widzimy też, że problemy stają się bardziej złożone, a przez to poradzenie sobie z nimi jest coraz trudniejsze. Widzimy, że w niektórych częściach świata zagrożenie stanowią różne zjawiska, na przykład susza w jednej części roku i powódź w drugiej. Albo że problemy zdrowotne łączą się z problemem niedożywienia czy bezpieczeństwa żywnościowego. Do tego niektóre z problemów przekraczają granice konkretnego państwa. To na przykład wspomniana powódź, która może dotknąć kilka sąsiadujących ze sobą państw.
Przewidując przyszłe zagrożenia, należy również wspomnieć o tzw. overshoot risk [ryzyku przekroczenia progu 1,5°C]. Nawet jeśli globalne ocieplenie przekroczy 1,5°C na chwilę, a potem doprowadzimy do tego, że temperatura zostanie obniżona poniżej tego progu (co jest wielce niepewnym i ryzykownym założeniem), wiele z konsekwencji zmian klimatu i tak będzie już nieodwracalnych.
Jak na przykład?
Topnienie lodu na morzu arktycznym, topnienie wiecznej zmarzliny, topnienie lodowców. To wszystko uruchomi nieodwracalne straty. Co więcej, zmniejszenie globalnego ocieplenia będzie w takiej sytuacji o wiele trudniejsze, bo na przykład topniejąca wieczna zmarzlina czy utrata mokradeł uwolnią dodatkowe gazy cieplarniane. To coś, co naprawdę trzeba mieć na uwadze, ponieważ zbyt często w politykach dotyczących mitygacji pokłada się dużą nadzieję w tym, że nawet jeśli „przestrzelimy” i przekroczymy próg 1,5°C, to w drugiej połowie wieku będziemy mieli więcej nowych technologii, które pozwolą obniżyć temperaturę. Ale ryzyka związane z takim podejściem są ogromne.
A jaki jest trzeci główny wniosek, o którym chciał pan wspomnieć?
Raport bardzo szczegółowo zagłębia się w obecną adaptację. Na przestrzeni ponad siedmiu lat, jakie minęły od poprzedniego raportu, pojawiło się wiele nowych materiałów właśnie na ten temat. Literatura jasno pokazuje, że w ostatnich latach mieliśmy do czynienia ze znaczącym wzrostem działań adaptacyjnych. Na całym świecie, w każdym regionie, we wszystkich sektorach. Ale jest jedno wielkie „ale”: obecne tempo tych działań nie jest wystarczające, by poradzić sobie nawet z istniejącymi zagrożeniami klimatycznymi, nie wspominając o przyszłych. Luka między tym, co trzeba zrobić, a co faktycznie jest robione, jest większa w krajach z mniejszą ilością zasobów i z mniejszymi dochodami. Jednocześnie luka ta powiększa się wszędzie, bo działamy w kierunku adaptacji wolniej niż rosną ryzyka. Jeśli chcemy uniknąć najgorszych konsekwencji, jeśli chcemy odwrócić ten proces, adaptacja musi przyspieszyć. To o tyle istotne, że zmiany te nie zachodzą natychmiast. Modernizacja budynków, wzmocnienie wybrzeży czy przemiana infrastruktury miejskiej wymaga 20-30 lat działań: od przeprowadzenia odpowiednich procesów politycznych, po przekucie strategii w konkretne czyny, w rzeczywistość. Jeśli nie zaczniemy podążać w tym kierunku już teraz, może zabraknąć czasu na działanie, gdy konsekwencje zmiany klimatu staną się naprawdę bardzo poważne, a korzyści płynące z adaptacji będą nam bardzo potrzebne.
Podsumowując: ryzyka rosną i jeśli chcemy uniknąć dramatycznych strat, musimy wprowadzić działania adaptacyjne o wiele szerzej i z myślą o tym, jak będzie wyglądała przyszłość. Jednocześnie adaptacja musi być zintegrowana i iść w parze z mitygacją. Trzeba działać teraz, a więc w momencie, gdy wiele rzeczy leży jeszcze w naszych rękach. Ale okno możliwości zamyka się, i to bardzo szybko.
Czy mając to wszystko na uwadze, można powiedzieć, że najlepsza adaptacja to mitygacja?
Tak, ale sama mitygacja nie rozwiąże problemu. Niektóre konsekwencje zmiany klimatu już teraz są nieodwracalne. Inne staną się nieodwracalne wkrótce. Jesteśmy na kursie, który nieuchronnie doprowadzi do większej liczby sztormów, bardziej intensywnych powodzi itd. Absolutnie potrzebujemy więc adaptacji. Poza tym nie ma powodu, dla którego powinniśmy posiadać krytyczną infrastrukturę wciąż narażoną na ryzyka związane z na przykład obecnymi czy najbliższymi powodziami.
Jak powinny wyglądać miasta przyszłości, które są odporne na zmianę klimatu i nie przyczyniają się do pogłębiania problemu?
Żeby zaadaptować miasta do zmiany klimatu, potrzeba kilku elementów. Po pierwsze, wiele miast wciąż się rozwija, zwłaszcza w krajach rozwijających się i przechodzących transformację. Musimy się upewnić, że ich rozwój nie pogorszy problemu. Miasta nie powinny być zatem budowane w sposób, który zwiększa zagrożenie miejską wyspą ciepła albo być wznoszone na terenach zagrożonych powodziami. To stosunkowo łatwe – by to osiągnąć, potrzeba jedynie woli politycznej i dobrego planowania. O wiele trudniejsza jest modernizacja istniejących miast i przemiana ich na mniej zabetonowane. Jeśli chcemy, by miasta nadawały się do życia w przyszłości, zmiany w tym kierunku są jednak niezbędne. Oznacza to wprowadzenie większej ilości zieleni i wody czy umożliwienie wodzie wsiąkania w teren, co pomoże ochronić miasta przed zalaniami, a dodatkowo dzięki transpiracji zapewni chłód w cieplejsze dni.
Jednocześnie nie można zapominać o innym kluczowym elemencie, czyli wszelkiego rodzaju usługach socjalnych i systemach społecznych. Wydziały zdrowia czy departamenty socjalne w miastach muszą uwzględniać w swych działaniach zmianę klimatu. Muszą zrozumieć, że z jej powody populacja będzie narażona na więcej chorób będących konsekwencją na przykład ekstremalnych upałów. Jak widać adaptacja nie dotyczy zatem jedynie zabudowanego środowisko czy wprowadzania rozwiązań opartych na naturze. To także usługi socjalne w całym mieście. To kluczowy, choć wciąż bardzo zaniedbany aspekt.
Co ważne, takie podejście jest korzystne nie tylko ze względu na klimat, lecz także z innych powodów. Walka z ubóstwem, inkluzywność, zapewnienie dostępu do miasta różnym grupom społecznym, więcej zieleni poprawiającej jakość życia przez ograniczenie hałasu czy poprawę jakości powietrza… warto zająć się tymi problemami bez względu na to, czy zmiana klimatu miałaby miejsce, czy nie. Dobrym przykładem może być pomoc społeczna. Co dzieje się z ludźmi, gdy zachorują bądź stracą pracę? Czy w razie nadejścia katastrofy dostaną wsparcie, by odbudować nadające się do życia otoczenie, czy nie? Jeśli takie myślenie będzie towarzyszyć nam co dzień, przyniesie wymierne korzyści także w przypadku konieczności zmierzenia się z zagrożeniami klimatycznymi. Na szczęście, wiemy jak wdrażać takie podejście, bo istnieją kraje, w których opieka społeczna sprawdza się bardzo dobrze. Rozwiązania te należy wprowadzać szeroko.
Przed jakimi kluczowymi wyzwaniami stoją europejskie miasta?
Upały, które będą groźne zwłaszcza w miastach. Niedobory wody, które już teraz są zagrożeniem, a które w wielu miejscach – zwłaszcza na południu Europy – będą pojawiać się w niektórych częściach roku coraz częściej. Zbyt dużo wody, a więc z jednej strony powodzie w miastach położonych wzdłuż rzek (wiele miast będzie nimi zagrożone zwłaszcza zimą), z drugiej podnoszący się poziom mórz i wezbrania sztormowe, które zagrożą miastom przybrzeżnym, a z trzeciej strony intensywne opady deszczu, które będą stanowić rosnące zagrożenie dla wszystkich miast, bez względu na ich położenie. Czy będzie to miejscowość leżąca poza wybrzeżem, czy też z dala od rzeki, powodzie błyskawiczne sprowadzą problemy, których do tej pory nie znaliśmy.
Co to znaczy „niedobór wody”? Nie będzie wody w kranach, zabraknie wody na potrzeby rolnictwa…?
Największe zagrożenie faktycznie dotyczy rolnictwa. Rośnie ryzyko nie tylko przedłużających się susz, ale i występujących rok po roku, przez co ekosystem nie ma czasu na odbudowę. To jedno z większych zagrożeń zdiagnozowanych dla Europy. Oprócz tego w ekstremalnych latach z małą ilością opadów dostępność do wody może być jednak ograniczona także i w miastach. Możemy spodziewać się sytuacji, gdy woda będzie racjonowana, a możliwość podlewania ogródków czy mycia samochodów będzie mocno ograniczona. Należy też pamiętać o tym, o czym już wspomniałem: że różnego rodzaju zagrożenia w przyszłości mogą stać się bardziej złożone. Podobnie jest z dostępem do wody. Jeśli trzeba będzie pobierać więcej wody z rzek czy gruntu na potrzeby rolnictwa, jej dostęp dla miast w dotychczasowych ilościach może być ograniczony. Jeśli nie ograniczymy ilości wody w miastach, może jej zabraknąć w rolnictwie…
Co więcej, europejskie miasta będą musiały zmierzyć się z rosnącą podatnością na zmianę klimatu także na innych płaszczyznach. W wielu częściach Europy mamy do czynienia ze społeczeństwami starzejącymi się. Coraz więcej osób wymaga opieki i zmaga się z chorobami sercowo-naczyniowymi i innymi, przez co konsekwencje zmiany klimatu odczuje jeszcze bardziej. Do tego należy pamiętać, że Europa właśnie wychodzi z kryzysu covidowego, a nad jej przyszłością wiszą inne zagrożenia, które odbiją się m.in. na sytuacji budżetowej i ograniczą możliwości finansowe.
Planeta cieplejsza o 2 i 3°C: jak wielka różnica dzieli te dwa światy?
Literatura wskazuje bardzo jasno: różnice będą wielkie. Dotyczą one na przykład możliwości adaptacyjnych. Jeśli zatrzymamy globalne ocieplenie na poziomie 2°C, wiele gatunków będzie pod presją, ale wciąż da radę zaadaptować się i przetrwać. Jeśli osiągniemy 3°C, ryzyko utraty bioróżnorodności i gatunków – zwłaszcza w tzw. hostpotach [miejscach na Ziemi, gdzie istnieje największa różnorodność biologiczna – przyp. red.] – zwiększy się dziesięciokrotnie. Podobnie drastycznie wzrasta zagrożenie ekstremalnymi zjawiskami czy też zagrożenie dla terenów przybrzeżnych.
Europa może czuć się w miarę bezpieczna, jeśli ograniczymy globalne ocieplenie do 2°C?
Jeśli spojrzymy na szerszy obraz, Europa ma względnie dużą zdolność do poradzenia sobie ze zmianą klimatu. Jest względnie bogata, ma silne rządy, dobre instytucje, posiada wiele wiedzy. W porównaniu z na przykład Afryką Subsaharyjską punkt wyjścia jest zatem o wiele lepszy. Ale przecież Europa nie jest jednolita. Także w Europie są biedni i bogaci ludzie, biedne i bogate społeczności, biedne i bogate kraje. Niektóre części Europy odczują też skutki zmiany klimatu bardziej od innych. Adaptacja będzie tam o wiele trudniejsza, bo i o wiele poważniejsze będą konsekwencje.
Oczywiście inną kategorię stanowią globalne zagrożenia, które wpływają na Europę i inne kontynenty. Na przykład poważny kryzys żywnościowy w innej części świata wywoła duże utraty plonów, co odbija się na Europie pośrednio poprzez rosnące ceny żywności.
Wiadomo, że aby ograniczyć globalne ocieplenie, rządy na całym świecie muszą wdrażać polityki, które doprowadzą do wyeliminowania emisji gazów cieplarnianych. A co pana zdaniem mogą zrobić zwykli ludzie?
IPCC stara się nie dawać rad, a informacje. Jednak wnioski z badań są jasne. Jeśli chcesz uniknąć drastycznych konsekwencji zmiany klimatu, możesz zrobić wiele. To na przykład ograniczenie lub wyeliminowanie z posiłków mięsa, jeżdżenia mniej samochodem, unikania lotów samolotem. W zakresie adaptacji właściciele domów mogą zadbać o to, że podjazd do garażu i otoczenie budynku nie będzie zabetonowane w całości i w jak największym stopniu zapewni retencję wody. Można też zbierać wodę deszczową do podlewania kwiatów w ogródkach. Ale można być też rzecznikami sprawy w firmie, w której się pracuje, czy w mieście, w którym się żyje. Być głosem który powinni usłyszeć w urzędzie miasta, w lokalnej administracji, w rządzie.
Wywiad przeprowadził Szymon Bujalski – dziennikarz dla klimatu
Prof. dr Matthias Garschagen jest związany z Uniwersytetem Ludwika i Maksymiliana w Monachium. Był jednym z głównych autorów 16 rozdziału drugiej części Szóstego Raportu Podsumowującego IPCC, który poświęcono głównym ryzykom w różnych sektorach i regionach. Garschagen skupia się na badaniu zagrożeń, podatności, adaptacji i transformacji w kontekście zagrożeń środowiskowych (w tym klimatycznych), zwłaszcza w miastach.
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości