„Uderzający kontrast” – w ten sposób naukowcy przedstawiają stan klimatu w Europie w 2024 r. I nie chodzi wcale o to, że nasz kontynent ociepla się najszybciej ze wszystkich. Więc o co? Właśnie ukazał się European State of the Climate Report przygotowany przez Copernicus Climate Change Service i Światową Organizację Meteorologiczą (WMO).

Odkąd w 1975 r. zaczęto śledzić stan lodowców na całym świecie, straciły one masę lodu, która wystarczyłaby do pokrycia 25-metrową warstwą całych Niemiec. To tylko jeden z przykładów pokazujących, jak bardzo działalność człowieka zmienia klimat na Ziemi.
Rosnąca nieustannie emisja gazów cieplarnianych sprawiła też, że wszystkie najcieplejsze 10 lat w historii pomiarów pochodzi z ostatniej dekady. Sam 2024 r. przyniósł zaś najwyższą średnią temperaturę zarówno dla całego świata, jak i Europy. I podczas gdy Ziemia jest dziś o 1,3°C cieplejsza niż w okresie przedindustrialnym (okres 1850-1900), nasz kontynent jest cieplejszy już o 2,4-2,5°C.
Ale to, że Europa ogrzewa się najszybciej, wiadomo już od dawna. Z nowego raportu European State of the Climate wyłaniają się jednak dwie inne ważne obserwacje.
Pierwsza dotyczy tego, że 2024 r. okazał się rokiem „wyraźnego kontrastu”. Druga – że skoro konsekwencje zmiany klimatu są w Europie coraz bardziej odczuwalne, to najwyższa pora przygotowywać się na trudniejsze czasy.
Europa podzielona
Unijna agencja Copernicus Climate Change Service i Światowa Organizacja Meteorologiczna opublikowały właśnie raport o stanie klimatu w Europie w 2024.

Wynika z niego, że w ciągu roku wystąpił „uderzający kontrast klimatyczny” między wschodem a zachodem. Objawił się on w takich parametrach, jak m.in. temperatura, opady, wilgotność gleby, zachmurzenie i nasłonecznienie.
I tak na wschodzie panowały ekstremalnie suche, słoneczne i wyjątkowo ciepłe (często rekordowe) warunki, natomiast na zachodzie – mniej ciepłe, za to bardziej pochmurne i wilgotne. Różnice te znalazły też odzwierciedlenie w stanie rzek: w Europie Zachodniej przepływy były powyżej średniej, a w Europie Wschodniej – poniżej.
– Kontrast klimatyczny w Europie zdarza się często. Normalnie widać go jednak w podziale na północ i południe kontynentu – południe jest bardziej ciepłe i suche, a północ mniej ciepła i bardziej mokra niż średnia. Na takie trendy w przyszłości wskazują również prognozy Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu – zauważa dr Samantha Burgess, wicedyrektorka agencji Copernicus.
Skąd ten podział?
Dlaczego kontrast w 2024 r. był więc tak nietypowy?
– W 2024 r. mieliśmy układy wysokiego ciśnienia, które często znajdowały się nad Europą Wschodnią. Prowadziło to do mniejszej liczby chmur i mniejszych opadów, jaśniejszego nieba i silniejszego ogrzewania słonecznego. Warunki były więc cieplejsze niż przeciętne. Te układy wysokiego ciśnienia miały również tendencję do ściągania ciepłego i często suchego powietrza znad Morza Śródziemnego, a nawet z Afryki Północnej, do Europy Środkowej i Wschodniej – wyjaśnia Burgess.

Z drugiej strony Europa Zachodnia często znajdowała się pod wpływem układów niskiego ciśnienia, które dodatkowo przynosiły burze atlantyckie i układy frontalne. Skutkowało to mokrymi, pochmurnymi i stosunkowo chłodnymi warunkami.
Naukowcy nie chcą przy tym stawiać tezy, że ten kontrast może być nieprzewidzianym efektem zmiany klimatu. Zamiast tego wskazują raczej na to, że w cieplejszym klimacie bardziej mokre i pochmurne warunki nie są czymś zaskakującym w żadnej części Europy. Wręcz przeciwnie – im wyższe temperatury, tym ekstremalnych burz i będących ich następstwem powodzi będzie więcej.
– Wysoka temperatura powietrza, a także wysokie temperatury w Morzu Śródziemnym i otaczającym Oceanie Atlantyckim oznaczają, że atmosfera zawiera więcej pary wodnej. Przez to Europa jest więc bardziej podatna na intensywne opady – wyjaśnia Carlo Buontempo, dyrektor agencji Copernicus.
Dużo ciepła, duża powódź
Dobrym i bolesnym przykładem na potwierdzenie tych słów są dwie potężne burze, o których konsekwencjach media mówiły w 2024 r. najwięcej.
We wrześniu niż genueński Boris dotknął setki tysięcy osób, powodując powodzie, ofiary śmiertelne i zniszczenia na terenie Niemiec, Polski, Austrii, Węgier, Czech, Słowacji, Rumunii i Włoch. Z kolei w październiku w Hiszpanii wystąpiły ekstremalne opady deszczu, które doprowadziły do katastrofalnych powodzi w prowincji Walencja i sąsiadujących regionach.
– Polacy na długo zapamiętają powodzie, które dotknęły nas jesienią 2024 r. Nie byliśmy jednak jedynym krajem, w którym takie zjawiska wystąpiły. Zasięg występowania powodzi był w Europie największy od ponad 10 lat – komentuje wnioski z raportu dr Aleksandra Kardaś, redaktorka naczelna „Nauki o Klimacie”.

Źródło: CEMS/C3S/ECMWF (European State of the Climate 2024).
Jak wynika z dokumentu, w poprzednim roku aż 30% sieci rzecznej w Europie przekroczyła przynajmniej próg „wysokiego” stanu wód, a 12% – „bardzo wysokiego”. Łącznie burze i powodzie dotknęły ok. 413 tys. osób, powodując śmierć co najmniej 335 ludzi. I podczas gdy wszystkie ekstremalne zjawiska atmosferyczne w Europie doprowadziły do szkód oszacowanych na 18 miliardów euro, to aż 85% z tej kwoty przypisano skutkom powodzi.
Niestety, należy się spodziewać, że trendy te będą jedynie wzmacnianie. Bo nie dość, że Europa należy do regionów, w których prognozowany jest największy wzrost ryzyka powodziowego, to jeszcze wciąż coraz więcej osób sprowadza się na tereny zalewowe.
Fala za falą
Ale zmiana klimatu to również rosnące ryzyka związane z coraz wyższymi temperaturami.
W 2024 r. w Europie odnotowano średnio 45% dni znacznie cieplejszych niż średnia, z czego 12% dni było najcieplejszych w historii. Ale oczywiście różnice pomiędzy poszczególnymi regionami były znaczące.
Wysokie temperatury w największym stopniu odczuli mieszkańcy południowo-wschodniej Europy, która w lipcu doświadczyła najdłuższej w historii fali upałów. Trwała ona aż 13 dni i objęła 55% regionu. Pomiędzy czerwcem a początkiem września w tej części kontynentu odnotowano aż sześć fal upałów, które występowały przez niemal połowę wakacji (43 z 97 dni). Niektóre z nich rozdzielały zaledwie trzy, cztery dni nieco chłodniejszych temperatur.
Dla całej Europy 2024 r. przyniósł drugą najwyższą w historii liczbę zarówno dni z wysokim stresem cieplnym, jak i nocy tropikalnych. Średnio dla całego kontynentu oznaczało to niemal miesiąc z przynajmniej „silnym stresem cieplnym”.

– Europa to najszybciej ogrzewający się kontynent świata. Widzimy to także w statystykach dotyczących stresu cieplnego, czyli występowania takich warunków meteorologicznych, w których nasze organizmy nie są w stanie skutecznie utrzymywać stałej temperatury. Takich, które grożą przegrzaniem. Składają się na to przede wszystkim wysokie temperatury w połączeniu z dużą wilgotnością – mówi dr Kardaś.
I dodaje: – Ryzyko stresu cieplnego jest w Europie coraz wyższe. Coraz częściej zdarzają się też noce tropikalne, czyli takie podczas których temperatura nie spada poniżej 20°C.
Adaptacja pilnie potrzebna
Przekroczenie progu 1,5°C globalnego ocieplenia oznacza, że tylko w samej Europie z powodu ekstremalnych upałów może umierać 30 tys. osób rocznie.
Do tego ekstremalne zjawiska pogodowe już teraz stanowią coraz większe zagrożenie dla obszaru zbudowanego i infrastruktury. Przewiduje się, że do końca wieku szkody z tym związane wzrosną w Europie nawet dziesięciokrotnie – i to tylko z powodu zmiany klimatu, a więc bez uwzględnienia takich czynników, jak chociażby starzejąca się infrastruktura.
– Opublikowana niedawno pierwsza europejska ocena ryzyka klimatycznego zidentyfikowała szereg zagrożeń w całej Europie. Wykazała ona, że aż 34 z 36 wskaźników stanowi już zagrożenie. Obejmują one sektory: ochrony zdrowia, infrastruktury, produkcji żywności, gospodarki i finansów. W przypadku wysokich emisji gazów cieplarnianych mogą one osiągnąć poziom krytyczny – informuje Andrew Ferrone ze Światowej Organizacji Meteorologicznej.
Dlatego zdaniem jego i innych ekspertów niezwykle ważne jest to, aby na trudniejsze warunki klimatyczne zacząć się w Europie porządnie przygotowywać.

Jak wynika z raportu, od 2018 do 2023 r. liczba europejskich rządów z narodowymi planami adaptacji do zmiany klimatu wzrosła z 28 do 32. Na poziomie lokalnym odsetek miast z takimi planami wzrósł zaś w tym czasie z 26% do 51%. Choć postęp jest więc zauważalny, to jednak wciąż połowa miast w Europie podobnych dokumentów nie ma. Do tego samo przygotowanie strategii nie oznacza, że będzie ona wdrażana.
Nie luksus, a wymóg
– W dobie narastającego kryzysu klimatycznego adaptacja do zmieniających się warunków nie jest luksusem czy dodatkiem. Jest czymś wręcz fundamentalnym – ocenia Marcin Popkiewicz, współzałożyciel portalu „Nauka o Klimacie” i badacz megatrendów.
Popkiewicz zauważa przy tym, że zmiany w kierunku zrównoważonego rozwoju, takie jak chociażby rozwój terenów zielonych czy uspokajanie ruchu w miastach, oznaczają poprawę jakości życia mieszkańców. – A to jest równie ważne. Nie chodzi przecież tylko o to, by przygotować się na gorsze, ale i to, by chcieć mieć coraz lepiej – uważa ekspert.

Uwagę na pilność adaptacji zwraca też Kardaś. – Widać, że chociażby upały stają się dla nas corocznym i realnym ryzykiem dla zdrowia. Tak właśnie trzeba je traktować i mieć na ich wypadek odpowiednie plany. Na przykład być gotowym do przeorganizowania pracy, przesunięcia terminu wydarzenia czy zapewnienia miejsca do ochłody dla osób, którym wysokie temperatury utrudniają pozostawanie w domu – komentuje.
Innym z wymienianych przez nią przykładów jest konieczność adaptacji do rosnącego zagrożenia suszami. Bo choć pod względem ekstremów 2024 r. zapamiętamy w Polsce głównie z powodu powodzi, to jednak na terenie niemal całego kraju zasoby wilgoci w glebie były poniżej średniej z lat 1991-2020. Lokalnie wilgotność gleby była nawet o 15-20% poniżej normy.
– Pokazuje to, jak istotna jest adaptacja do zmiany klimatu i zadbanie o to, by woda, gdy już spadnie nam z nieba, jak najdłużej pozostawała w naszym krajobrazie i mogła służyć roślinom – dzikim i uprawnym – zamiast spływać od razu do rzek i morza – zauważa Kardaś.
Od Kijowa po Mediolan
W raporcie European State of the Climate przywołano też przykłady dobrych praktyk.
I tak na przykład miasta w Holandii coraz chętniej decydują się na demontaż płyt i kostki na przydomowych chodnikach, co pozwala lepiej gromadzić wodę podczas ulew i chłodzić budynki podczas upałów. Z kolei w Paryżu i Kijowie w ramach przeciwdziałania falom upałów postanowiono rozwijać tereny zielone w miastach, w tym poprzez tworzenie nowych parków. W Mediolanie zdecydowano się zaś na tworzenie schronisk klimatycznych, które pomagają ludziom podczas upałów. Bratysława tworzy zaś zbiorniki wodne, ogrody wodne i zielone dachy, a w Glasgow we współpracy z lokalnymi społecznościami wdrażane są systemy wczesnego ostrzegania przed powodziami.
Eksperci podkreślają przy tym, że systemy wczesnego ostrzegania należy postrzegać właśnie jako systemy.
– Oznacza to, że nie chodzi tylko o dobry system monitorowania i prognozowania, w który wkładamy wszystkie nasze wysiłki. Chodzi również o zrozumienie ryzyka, odpowiednią komunikację oraz reakcję i gotowość. To filary, dzięki którym kraje mogą być lepiej przygotowane do stawienia czoła ekstremalnym wydarzeniom – tłumaczy Celeste Saulo, sekretarz generalna Światowej Organizacji Meteorologicznej.
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości