Choć konsensus naukowy dotyczący globalnego ocieplenia i jego przyczyn istnieje od ponad 20 lat, to wciąż bywa kwestionowany. Próby jego podważania wykorzystują garstkę artykułów, które „sceptycy” prezentują w mediach, próbując sprawić wrażenie, że „klimatyczny spór” wciąż się toczy. Czy wśród tych badań negujących antropogeniczne ocieplenie klimatu faktycznie znajduje się coś, co mogłoby zachwiać ustaleniami szerokiej społeczności klimatologów? Postanowił sprawdzić to zespół Rasmusa Benestada i Katharine Hayhoe (R. E. Benestad i in., 2016).

Rysunek 1. Katharine Hayhoe podczas wystąpienia na festiwalu naukowym Starmus IV w Trondheim, w Norwegii w 2017 roku. Fot. flickr/Kai T. Dragland / NTNU

Nie ma osoby, która równie dobrze zna się na wszystkim, dlatego na co dzień (na ogół) ufamy ekspertom. To ich wypowiedzi kształtują nasze opinie, także na tematy naukowe. Jeśli mamy wrażenie, że wokół danego zagadnienia (np. przyczyn globalnego ocieplenia) trwa debata („jeszcze nic nie wiadomo”), nasza chęć do działania jest osłabiona i niechętnie akceptujemy rozwiązania proponowane przez decydentów. Świetnie zdają sobie z tego sprawę osoby i instytucje, którym zagrażają regulacje mające na celu ograniczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Jedną ze strategii, którą stosują, by opóźniać wdrożenie rozwiązań, które są niezgodne z ich interesem, jest manipulowanie opinią publiczną poprzez media.

Wiedza z blogów

Idealnie do tego celu nadają się blogi, będące dziś poważną konkurencją dla tradycyjnych źródeł informacji. Najpopularniejsze anglojęzyczne blogi negujące zmiany klimatu potrafią mieć kilka milionów odsłon miesięcznie. Niemal wszystkie jednak wykorzystują ten sam schemat działań, który można nazwać „komnatą echa” (ang. „echo chamber”). Polega ona na odwoływaniu się do pojedynczych doniesień i takie ich rozgłaszanie oraz wzajemne linkowanie, że sprawia to wrażenie dobrze udokumentowanego badania. Przykładem są opinie na temat niedźwiedzi polarnych pojawiające się w negacjonistycznej blogosferze, które (choć liczne) de facto opierają się na wypowiedziach jednej osoby, która nie ma nic wspólnego z naukowymi badaniami nad tymi ssakami (J. A. Harvey i in., 2017). Takich popularnych wśród negacjonistów tematów jest więcej, mają oni też swoje ulubione artykuły „naukowe”. Okazuje się, że np. twierdzenie, jakoby „atmosferyczny efekt cieplarniany był 'nasycony’” opiera się na pojedynczym źródle, a film „The Global Warming Swindle” na czterech. Właśnie między innymi tym artykułom postanowili przyjrzeć się klimatolodzy Rasmus Benestad i Katharine Hayhoe wraz z zespołem badaczy, aby sprawdzić w jaki sposób ich autorzy doszli do wniosków odmiennych niż 97% artykułów z dziedziny klimatologii (R. E. Benestad i in., 2016).

Zła metodologia = złe wnioski

Naukowcy wybrali 38 najpopularniejszych w publicznym dyskursie artykułów „sceptyków”. Następnie podzielili je na 5 grup: „analizy” (do której trafiła większość tekstów), „statystyka”, „matematyka”, „fizyka” i „przegląd wcześniejszych badań”. Rasmus Benestad wyjaśnia, jaką strategię zespół przyjął w badaniu:

Nasz hipoteza zakładała, że wybrane artykuły są poprawne i postanowiliśmy ją przetestować powtarzając prace w sposób krytyczny. Gdybyśmy znaleźli wady lub słabości, wtedy bylibyśmy w stanie wytłumaczyć, dlaczego rezultaty są różne od badań głównego nurtu. W innym przypadku różnice byłyby wynikiem rzeczywistych niepewności. Po wykonaniu pracy wnioski były dla mnie zaskakująco niezaskakujące. Powtórzenie badań wykazało szeroki zakres błędów, niedociągnięć i wad zarówno w zakresie statystyki jak i fizyki.

Tym, co łączyło artykuły ze wszystkich grup, było zaniedbywanie ważnych informacji, które były sprzeczne z wnioskami autorów (tzw. „wybieranie wisienek”). Przykładem jest praca Humlum i in., 2011, wskazująca, że cykle słoneczne i księżycowe mogą wpływać na klimat Ziemi. Próba powtórzenia tych obliczeń podjęta przez zespół Benestada i Hayhoe wykazała, że uzyskanie podobnych zależności jest możliwe tylko dla danych z 4000 lat holocenu. Gdy jednak użyje się wartości z wcześniejszych 6000 lat model Humluma staje się bezużyteczny. Nie może więc – w przeciwieństwie do tego co twierdzą jego twórcy – pomóc w prognozach na przyszłość. Inne problemy, które napotkano analizując artykuły sceptyków to: lekceważenie ważnych zależności i konsekwencji wynikających z fizyki, błędne modelowanie lub analiza statystyczna, „swobodne” dopasowywanie krzywych do danych, opieranie się na fałszywych założeniach (np. że promieniowanie kosmiczne silnie wpływa na klimat Ziemi), doszukiwanie się przeróżnych naturalnych „cykli”. Szczególną uwagę zyskało jedno badanie, które próbowało udowodnić że „winnymi globalnego ocieplenia są cykle orbitalne Jowisza i Saturna”.

Cytując za Katharine Hayhoe:

Czy tak mocny konsensus w środowisku naukowym dotyczący zmian klimatu nie bierze się stąd, że każdy, kto proponuje alternatywne wytłumaczenie jest przegłosowywany lub zagłuszany?

To jedno z pytań, które najczęściej dostaje na Facebooku.

Dużo łatwiej jest twierdzić, że jest się zagłuszanym, niż przyznać, że nie jest się w stanie znaleźć naukowych dowodów podpierających poglądy polityczne, które wymagają odrzucania rozwiązań klimatycznych i żeby być konsekwentnym – także solidnej wiedzy naukowej ze 150 lat.

Jednak na przestrzeni ostatnich 10 lat w recenzowanych czasopismach naukowych ukazało się co najmniej 38 artykułów tłumaczących, każdy w inny sposób, że klimat się nie zmienia, a jeśli się zmienia, to nie przez ludzi, albo że nie jest to takie złe.

Przyjrzeliśmy się więc tym artykułom i – dzięki ogromnemu wysiłkowi mojego kolegi Rasmusa Benestada – sprawdziliśmy ich analizy. Od samego początku. I wiecie co odkryliśmy? Każdy z nich był błędny – w założeniach, metodologii lub analizie. Gdy przeprowadziliśmy nowe, już nie zawierające błędu rachunki, wyniki zaczynały zgadzać się z konsensusem naukowym.

Zmiana klimatu zachodzi naprawdę. To my ją powodujemy. To poważna sprawa.

Rysunek 2. Post Katharine Hayhoe z Facebook’a, w którym dzieli się wynikami analizy. Źródło: fanpage Katharine Hayhoe.

Zespół Benestada i Hayhoe za najbardziej powszechny problem uznał brak informacji kontekstowej („błąd rozumowania prokuratorskiego”), wynikający najprawdopodobniej z niedostatecznej wiedzy autorów, słabych umiejętności badawczych i małego doświadczenia w programowaniu, niezbędnego do analizy danych. „Nowicjusze na polu klimatologii mogą nie doceniać pewnej, nieoczywistej na pierwszy rzut oka wiedzy, takiej jak np. ograniczenia analizy spektralnej” – wskazują autorzy artykułu.

Trafił się też przypadek oczywistego wypaczenia wniosków z cytowanego badania, co zdaniem zespołu Benestada i Hayhoe „może wynikać z obrony swojego stanowiska”. Opublikowanie takich zawierających liczne błędy tekstów możliwe było w kilku przypadkach dzięki wysłaniu ich do czasopism nie mających wiele wspólnego z klimatologią. Część jednak trafiła do recenzowanych periodyków naukowych obejmujących zagadnienia związane z klimatem. Możliwe to było dzięki pomocy „przyjaźnie” nastawionych redaktorów. Zespół Benestada i Hayhoe przywołuje tu przykład artykułu napisanego w 2003 roku przez Williego SoonaSallie Baliunas (współpracowników m.in.: negacjonistycznego think tanku Heartland Institute) oraz w 2010 przez Roya Spencera i Williama Braswella. Pierwszy został przyjęty do Climate Research, jako jeden z – jak się później okazało – kilkudziesięciu zawierających błędy tekstów „sceptyków”, drugi do Journal of Geophysical Research. W obu przypadkach w ramach protestu przeciw niskim standardom procesu recenzji doprowadziło to do rezygnacji kilku naukowców ze współpracy z tymi wydawnictwami.

Konsensus naukowy vs. społeczna percepcja jego braku

Liczne błędy merytoryczne w pracach, na które powołują się „sceptycy”, nie przeszkadzają wykorzystać je do szerzenia wątpliwości. Dzięki hojnemu finansowaniu przez biznes wydobywczy są one nagłaśniane, przyczyniając się do opóźniania działań na rzecz ochrony klimatu (J. Farrell, 2015). Trzeba przyznać, że całkiem skutecznie…

Choć – szczególnie po odrzuceniu ewidentnie wadliwych prac – konsensus naukowy jest bliski 100%, to okazuje się, że tylko 47% Amerykanów i 49% Polaków uważa, że naukowcy są zgodni co do znaczenia działań ludzkości w zmianie klimatu naszej planety. Wpływa to na dalsze twierdzenia odnośnie globalnego ocieplenia, np. 27% Polaków uważało w 2016 roku, że za zmiany klimatu odpowiadają przyczyny naturalne (CBOS 2016).

Badanie zespołu Benestada i Hayhoe pokazuje, że tam, gdzie pojawiają się rozbieżne opinie, to właśnie nauka i oparta o nią analiza są najlepszą metodą wyjaśniania wątpliwości.

Anna Sierpińska, konsultacja merytoryczna: Szymon Malinowski

Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.

Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości