Na nasze zachowania i postawy wpływają różne mechanizmy psychologiczne, między innymi dysonans poznawczy, rozumowanie motywowane i efekt potwierdzenia. Przyjrzyjmy się im na przykładzie prawdziwej (przynajmniej częściowo…) historii proroctw Dorothy Martin, która zainspirowała badaczy ludzkiej psychiki. Oczywiście jednak te same efekty zachodzić mogą, gdy dyskutujemy kwestię zmiany klimatu.
Ten tekst jest tłumaczeniem wpisu ze strony Thinking is Power prowadzonej przez Melanie Trecek-King.
Dorothy Martin obudziła się pewnego ranka w swoim domu na przedmieściach Chicago. Mrowiło ją całe ramię. Nie wiedziała dlaczego, ale podniosła ołówek leżący obok łóżka i zaczęła pisać. Słowa, które spływały na papier, nie były jej własnymi. Nawet charakter pisma był inny.
Otrzymywała proroctwo od Jezusa, obecnie mieszkającego na planecie Clarion i posługującego się imieniem Sananda. Sananda i inni kosmici, czyli Opiekunowie, powiedzieli Dorothy, że ma rozpowszechniać ich przesłania i uczyć innych, jak dbać o własny rozwój duchowy.
54-letnia gospodyni domowa opowiedziała kilku przyjaciołom o swoich doświadczeniach, a wieść o tym rozeszła się. Wkrótce ona i jej koledzy Poszukiwacze spotykali się regularnie, aby usłyszeć najnowsze przesłania od Opiekunów.
Rankiem 23 lipca 1954 roku Opiekunowie przysłali Dorothy wiadomość: Zbierz Poszukiwaczy, w południe w pobliżu wyląduje statek kosmiczny.
Dziesiątki wiernych podążyło za Dorothy do bazy sił powietrznych, aby być świadkami tego wydarzenia, ale żaden latający spodek się nie pojawił. Na drodze zauważyli jednak osobliwego mężczyznę. Miał dziwne spojrzenie w oczach, odmówił jedzenia oraz picia i zniknął tak tajemniczo, jak się pojawił. Później Martin otrzymał kolejną wiadomość. Ten człowiek był Sanandą w przebraniu. Martin była przeszczęśliwa.
Pod koniec sierpnia Sananda znów przemówił do Dorothy. Tym razem wiadomość była przerażająca. Ogromna powódź miała zniszczyć świat. Zbliżał się Dzień Zagłady. Jednak Opiekunowie mieli przybyć, aby uratować Wybranych i zabrać ich w statku kosmicznym.
Poszukiwaczom powiedziano, by byli przygotowani na ratunek. Chociaż powódź nie była oczekiwana do 21 grudnia, Opiekunowie mogli przyjść po nich w każdej chwili. Wiele osób rzuciło pracę i opuściło rodziny, aby zamieszkać z Dorothy.
17 grudnia zadzwonił Kapitan Video z Przestrzeni Kosmicznej, który powiedział, że latający spodek wyląduje na podwórku Dorothy o godzinie 16. Jedna z wcześniejszych wiadomości ostrzegała, że wewnątrz nie można nosić żadnego metalu, bo wejdzie on w reakcję z polem siłowym obcych. W gorączkowych przygotowaniach Poszukiwacze zdjęli więc całą biżuterię, wypruli suwaki i wyciągnęli druty z biustonoszy. Nikt nie zorientował się, że Kapitan Video i Video Rangers to popularny w tamtym czasie serial telewizyjny.
O godzinie 16 Poszukiwacze wyczekiwali przybycia Opiekunów na podwórku Dorothy. Około 17.30 wrócili do środka, zszokowani i rozczarowani. Wtedy nadeszła kolejna wiadomość od Sanandy, chwaląca ich poświęcenie. To była tylko sesja treningowa, której celem było upewnienie się, że kiedy nadejdzie odpowiedni czas, wszystko pójdzie gładko i nikt nie popełni błędów.
Później historia powtarzała się jeszcze kilka razy. Choć 21 grudnia żaden statek kosmiczny znów nie przybył, Dorothy o 4.45 otrzymała kolejną wiadomość. I to jaką… Dzięki zaangażowaniu Poszukiwaczy Bóg postanowił uchronić planetę przed zniszczeniem. Ich poświęcenie ocaliło świat!
Samoobrona poprzez samooszukiwanie się
Psycholog Leon Festinger latem 1954 roku natknął się na krótki artykuł o Dorothy Martin i jej apokaliptycznych ostrzeżeniach. Zastanawiało go, co się stanie 22 grudnia, kiedy świat się nie skończy i nie pojawią się żadne latające spodki. Aby się tego dowiedzieć, on i kilku innych naukowców przeniknęli do grupy, udając wierzących i nagrywając wydarzenia oraz reakcje wiernych.
Fascynujące było to, że kiedy przepowiednia się nie sprawdziła, zamiast przyznać się do błędu, Poszukiwacze stali się jeszcze bardziej przekonani do swojej racji.
Festinger wyjaśnił tę pozorną sprzeczność za pomocą swojej teorii dysonansu poznawczego. Co do zasady wszyscy mamy wewnętrzną potrzebę, aby nasze przekonania i zachowania były spójne. Każda niespójność jest niewygodna i musi zostać wyeliminowana. Kiedy stajemy więc w obliczu dowodów, które zagrażają głęboko zakorzenionemu przekonaniu, wtedy zamiast zmienić zdanie – okopujemy się przy nim jeszcze bardziej. Zwłaszcza, gdy przekonanie to jest kluczowe dla naszej tożsamości i światopoglądu.
Nasze emocje biorą górę i angażujemy się w rozumowanie motywowane, czyli takie, które pomaga nam uzasadnić własne przekonania lub zracjonalizować zachowanie. Szukamy więc argumentów i dowodów potwierdzających wnioski, w które chcemy wierzyć, a odrzucamy te, które ich nie potwierdzają (efekt potwierdzenia, znany też jako błąd konfirmacji). Ta gimnastyka umysłowa ostatecznie pomaga nam zredukować dysonans, a jednocześnie dalej trzymać się cennych przekonań.
Inny przykład? Kasia wie, że palenie jest niezdrowe, a mimo to pali. Prowadzi to do niewygodnego napięcia, którego trzeba się pozbyć. Jedną z opcji byłoby rzucenie palenia, ale to trudne. Bardziej prawdopodobne jest więc to, że Kasia zmieni swoje przekonania lub doda nowe, które pomogą jej zracjonalizować dalsze palenie. Może powiedzieć sobie, że jej dziadek palił przez całe życie i nic mu nie było. A tak w ogóle to zdrowo się odżywia i ćwiczy. Poza tym pali tylko papierosy z niską zawartością substancji smolistych – i to nie aż tak znowu często…
Poszukiwacze z historii Dorothy Martin stanęli przed dylematem. Wierzyli, że świat się skończy, a jednak tak się nie stało. Nie mogli porzucić tego przekonania, ponieważ poświęcili za dużo. Zaangażowali się publicznie i próbowali nawrócić przyjaciół i rodzinę. Wielu z nich oddało swoje pieniądze, a nawet porzuciło pracę i małżonków.
Jednak musieli zaakceptować również bezdyskusyjny fakt, że świat się nie skończył. Ponieważ, no cóż, nie skończył się…
Rozwiązali więc swój dysonans dodając kolejne przekonanie, które pomogło im zracjonalizować ich działania: uratowali świat dzięki swojej niezachwianej wierze i heroicznym czynom.
Dlaczego trudno jest nam zmienić zdanie
Kiedy stajemy w obliczu dowodów, które zaprzeczają naszym głęboko zakorzenionym przekonaniom, często nie zmieniamy zdania. Zamiast tego zachowujemy się jak prawnicy próbujący wygrać sprawę i udowodnić sobie, że mimo wszystko mamy jednak rację.
Co gorsza, nasze obecne środowisko medialne pozwala całkowicie uniknąć dysonansu, otaczając nas podobnie myślącymi ludźmi i informacjami, które wzmacniają nasze przekonania.
Warto więc zadać sobie pytanie: co jest dla ciebie ważniejsze – obrona swoich przekonań za wszelką cenę czy zrozumienie rzeczywistości?
Nasze przekonania często oparte są na emocjach i tożsamości plemiennej, a nie na obiektywnej ocenie faktów (jeśli myślisz, że Ciebie to nie dotyczy, to prawdopodobnie jednak dotyczy). Jednocześnie im więcej zainwestowaliśmy w dane przekonanie, tym bardziej zależy nam na jego utrzymaniu. Nie chcemy myśleć, że nasz czas, wysiłek lub pieniądze poszły na marne.
A jeśli przekonanie jest ważne dla naszej tożsamości lub pozycji społecznej, jesteśmy jeszcze bardziej zmotywowani, aby je chronić. Dysonans jest najsilniejszy i najbardziej bolesny, gdy zagraża temu, jak postrzegamy samych siebie.
Ale dysonans poznawczy to sposób, w jaki mózg mówi nam, że możemy się mylić. Rzeczywistości nie obchodzi, w co wierzymy. Palenie jest szkodliwe dla zdrowia bez względu na to, czy akceptujemy prawdę, czy nie.
Dlatego aby podejmować lepsze decyzje, musimy myśleć bardziej krytycznie i logicznie rozumować. Niezbędne są w tym metapoznanie (czyli myślenie o myśleniu) oraz intelektualna pokora (czyli uznanie, że możemy się mylić).
Jak cenisz krytyczne myślenie, nie przyjmuj pozycji obronnej. Naucz się żyć z niepewnością. Zaakceptuj, że Twoja wiedza ma granice. I bądź otwarty na zmianę zdania.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić!
Przesłanie do zapamiętania
Wszyscy lubimy postrzegać siebie jako inteligentnych i racjonalnych. Nie lubimy myśleć, że możemy dać się nabrać. Albo mylić.
Nasze przekonania stają się częścią naszej tożsamości i dzielimy się nimi z innymi członkami naszej grupy społecznej. Im więcej czasu, pieniędzy lub emocji zainwestowaliśmy w nasze przekonania, tym bardziej jesteśmy zmotywowani, aby je chronić.
Kiedy jesteśmy konfrontowani z dowodami na to, że się mylimy, mózg chroni nas poprzez znalezienie sposobów na usprawiedliwienie naszych przekonań, naszej pozycji społecznej i pozytywnego sposobu, w jaki postrzegamy samych siebie. Otaczamy się więc innymi, którzy zgadzają się z nami i aktywnie poszukujemy informacji, które potwierdzają nasze przekonania. I nie zmieniamy zdania, ponieważ oznaczałoby to, że się myliliśmy.
Innymi słowy, zwodzimy samych siebie, bo dzięki temu czujemy się lepiej.
Kiedy kosmici nie przybyli, aby uratować Poszukiwaczy, umocnili oni swoje przekonania, zamiast przyznać się, że nie mieli racji.
Pytanie brzmi: czy kiedy kosmici nie przybędą, aby uratować Cię przed globalną zagładą… zmienisz zdanie?
Szymon Bujalski na podstawie Thinking is Power, konsultacja dr Magdalena Budziszewska.
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości