Lato 2020: globalnie okres czerwiec-sierpień był trzecim najcieplejszym w historii pomiarów, za latami 2016 i 2019. Jednocześnie, na półkuli północnej było to najcieplejsze lato w historii pomiarów, bijące poprzednio rekordowe lata 2016 i 2019, ze średnią temperaturą o 1,17oC wyższą od średniej z lat 1981-2010. To wpisuje się w trend: pięć najcieplejszych okresów letnich na półkuli północnej miało miejsce od 2015 roku.
Rekordowo ciepłe lato odnotowano w Azji południowej (m.in. Malezja, Tajlandia, Kambodża), na Karaibach, zachodnim Pacyfiku, północnym Oceanie Indyjskim, Australii, północnej Syberii i na zachodnim wybrzeżu USA.
W Polsce, jak widać na rys. 2, było znacznie cieplej od średniej. Dlaczego więc tak wielu Polaków narzekało na chłodne lato? Pierwszą przyczyną jest to, że dwa poprzednie lata (2019 i 2018) były najcieplejszymi w historii polskich pomiarów, a ludzie szybko zapominają, jak było kiedyś, i wyrabiają sobie nowy punkt odniesienia (w tym przypadku traktując dwa ostatnie rekordowe lata jako „normę”). Drugą jest to, że w lipcu, gdy wiele osób wyjeżdża na urlop, było kilkanaście dni z temperaturą niższą od średniej.
Trzecią jest to, że większość ludzi nie rejestruje średniej temperatury, lecz swoje odczucia: gdy jest pochmurno i deszczowo, a do tego w związku z tym są mniejsze wahania temperatury (chłodniejsze dni, cieplejsze noce), to „na oko” kwalifikują dzień jako chłodny.
Faktem jest jednak, że choć termicznie lato w Polsce było, jak w klasyfikacji NOAA na rysunku 2, „znacznie powyżej średniej”, to nie było podobnie rekordowe jak dwa poprzednie. W innych rejonach świata sprawy wyglądały jednak inaczej.
Fale upałów i pożary
Rekordowo wysokie temperatury i bezprecedensowe fale upałów zaobserwowano na dużych obszarach Syberii. Padł rekord temperatury odnotowanej w Arktyce za kołem polarnym: 20 czerwca w Wierchojańsku termometry pokazały temperaturę 38°. Szacuje się, że w wyniku postępującego globalnego ocieplenia prawdopodobieństwo wystąpienia na Syberii fali upałów takiej jak ta w pierwszym półroczu 2020 roku wzrosło 600-krotnie. Wysokie temperatury na dalekiej północy prowadzą do roztapiania i wysuszania położonych na obszarze wieloletniej zmarzliny torfowisk, czyniąc je bardzo podatnymi na pożary. Gdy do takiego pożaru torfowiska dochodzi, trwa on dłużej niż w przypadku lasu i wyzwala do atmosfery więcej węgla; wypalenie górnej warstwy zmarzliny skutkuje też przesunięciem się poziomu zmarzliny głębiej, wystawiając na utlenienie dodatkowe pokłady torfu. W pożarach torfowisk jest wyzwalany do atmosfery węgiel, który akumulował się tam przez tysiące lat, nie ma więc co liczyć na w miarę szybkie odtworzenie się magazynującego węgiel ekosystemu, co ma miejsce np. w pożarach buszu czy nawet lasu. W tym roku w rosyjskiej Arktyce do ponad połowy pożarów doszło na terenach z torfowiskami, a do końca sierpnia emisje z tego źródła wyniosły 244 mln ton CO2, w porównaniu do 181 mln ton CO2 w całym, dotychczas pod tym względem rekordowym 2019 roku (NASA , 2020, NASA, 2020, Copernicus 2020).
Bardzo wysokie temperatury odnotowano też w Ameryce. 16 sierpnia w Dolinie Śmierci termometr pokazał 54,4°C, co jest najwyższą temperatura powietrza przy powierzchni Ziemi zarejestrowaną w wiarygodnym pomiarze zgodnym ze standardami WMO). Gorąca pogoda wraz z suszą i silnym wiatrem doprowadziły do olbrzymich pożarów lasów na zachodnim wybrzeżu USA – w Kalifornii i Oregonie (NASA, 2020). Odnotowano przy tym największy pożar w historii Kalifornii. Do połowy września spłonęło blisko 1,5 mln hektarów lasów, a także liczne tereny zabudowane, wliczając w to miasta Talent i Phoenix. Według stanu na połowę września 35 osób poniosło śmierć, a dziesiątki wciąż uważa się za zaginione.
San Francisco, Sacramento, Portland i wiele innych miast przykryły chmury dymu tak gęstego, że stopień zanieczyszczenia powietrza wyszedł poza skalę, a niebo w środku dnia przybrało pomarańczową barwę.
Dym pochodzący z tych pożarów, niesiony zachodnimi wiatrami, był przez wiele dni we września widoczny na odczytach lidarów Instytutu Geofizyki UW w Warszawie i Strzyżowie na Podkarpaciu.
Arktyka na cienkim lodzie
W obecnym roku doszło też do intensywnych roztopów w Arktyce. Zasięg lodu (obszar, gdzie lód pływający pokrywa co najmniej 15% powierzchni morza) na koniec dnia polarnego mierzony przez NSIDC spadł do 3,74 mln km2, co dało wrześniowemu minimum drugie miejsce w historii pomiarów, za 2012 rokiem, kiedy to potężny sztorm pod koniec dnia polarnego doprowadził do destrukcji lodu na dużym obszarze (więcej na blogu Arktyczny Lód). W latach 1981-2010 średnia powierzchnia lodu morskiego w połowie września była o 70% większa i wynosiła 6,36 mln km2.
W ocieplającej się Arktyce postępuje destabilizacja lodowców i lądolodu Grenlandii.
Pod koniec lipca rozpadowi uległ znajdujący się na północnym wybrzeżu wyspy Ellesmere ostatni nietknięty kanadyjski lodowiec szelfowy Milne, w ciągu dwóch dni tracąc fragment o powierzchni 80 km2, czyli ponad 40% masy. Wraz z rozpadem lodowca zniszczeniu uległo też ostatnie na półkuli północnej jezioro episzelfowe. W badaniu z 2017 r. prognozowano rozpad tego liczącego stulecia lodowca w ciągu pięciu lat. Prognozuje się, że dwa inne znajdujące się na wyspie Ellesmere lodowce znikną w przeciągu dekady.
W sierpniu znaczącemu rozpadowi uległ też największy w Arktyce lodowiec szelfowy 79N na Grenlandii, tracąc 110 km2 lodu.
Również w sierpniu w czasopiśmie Nature opublikowana została analiza (King i in., 2020) pokazująca, że lądolód Grenlandii od końca XX wieku co roku traci masę i już przy obecnym ociepleniu klimatu prawdopodobnie przekroczył punkt krytyczny. W zeszłym roku lądolód Grenlandii stracił 532 mld ton lodu (co odpowiada 532 km3 wody), mając tym samym aż 40-procentowy udział w globalnym wzroście poziomu morza. W opinii autorów utrata lodu jest tak znacząca, weszła na drogę nieodwracalnej pętli sprzężenia zwrotnego: lądolód będzie topniał nawet jeśli zaprzestaniemy dalszego zmieniania klimatu (o sprzężeniach działających na Grenlandii przeczytasz w Glacjoblogii).
We wrześniu opublikowane zostały prace (Lhermitte i in., 2020 oraz Hogan i in., 2020), opisujące postępującą destabilizację lodowców szelfowych Antarktydy Zachodniej: Thwaites i Pine Island, które wkrótce mogą zacząć się rozpadać, co samo w sobie doprowadziłoby do wzrostu globalnego poziomu morza o 1,2 m (więcej przeczytasz o tym na blogu Arktyczny Lód).
W podsumowaniu można zauważyć, że pod koniec sierpnia opublikowana została analiza pokazująca, że obserwowany rozpad lądolodów Antarktydy i Grenlandii jest zgodny z „najgorszym możliwym scenariuszem” IPCC, co oznacza, że prognozy wzrostu poziomu morza powinny zostać podniesione (Slater i in., 2020; Science Alert).
Rekordowa liczba atlantyckich huraganów
Cyklony do uformowania się potrzebują przede wszystkim (choć nie tylko) co najmniej 50-metrowej grubości warstwy ciepłej wody, o temperaturze przekraczającej 27°C. Ocean stanowi wtedy zbiornik energii dostatecznie pojemny dla zasilania maszyny termodynamicznej, jaką jest cyklon. W miarę wzrostu temperatury oceanów warunki takie są coraz łatwiejsze do spełnienia.
Tegoroczny sezon huraganów (rozpoczęty późnym latem i trwający do końca roku) już można określić jako rekordowy. Huraganom (czyli cyklonom na Atlantyku) nadaje się imiona, na przemian żeńskie i męskie, w kolejnych literach alfabetu łacińskiego od A do Z. Dotychczas jedynie w 2005 roku liczba huraganów była tak duża, że nie wystarczyło dla nich liter alfabetu i trzeba było sięgnąć po alfabet grecki (Alfa, Beta, … itd.). Wtedy huragan Alfa uformował się 22 października. W obecnym roku taka sytuacja wystąpiła już 18 września – o ponad miesiąc wcześniej.
Marcin Popkiewicz, konsultacja merytoryczna: prof. Szymon Malinowski
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości