W sobotę NASA opublikowała dane pomiarów temperatury z lutego. Średnia temperatura powierzchni Ziemi przekroczyła średnią z okresu 1951-1980 aż o 1,35°C, bijąc poprzedni rekord ustanowiony w styczniu aż o bezprecedensowe 0,21°C.
Zmiany temperatury w kolejnych miesiącach możemy zwizualizować za pomocą kolorów reprezentujących odchylenie temperatury od średniej. To, co dzieje się ostatnio, jest rzeczywiście bezprecedensowe.
Dla oznaczenia ostatniego października, listopada, grudnia i stycznia potrzebny był nowy kolor. Jednak luty wyszedł także poza tę nową skalę i potrzebny był kolejny kolor. To robi wrażenie. Jeszcze większe wrażenie robi zaś to, że tegoroczny luty pobił lutowy rekord anomalii temperatury ustanowiony podczas supersilnego El Niño z lat 1997-98 (o sile porównywalnej z obecnym) aż o 0,47°C.
To kolejny niepokojący krok na drodze do progu niebezpiecznej zmiany klimatu. Na szczycie klimatycznym w Paryżu uzgodniono cel „utrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury na poziomie znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza ponad poziom przedindustrialny i kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatur do 1,5 stopnia”. Staje się to niestety coraz mniej realne – w zasadzie w ciągu kilkunastu lat powinniśmy zredukować emisje CO2 o połowę, a do połowy stulecia w ogóle zaprzestać spalania paliw kopalnych. I to nawet nie biorąc pod uwagę możliwości wzrostu emisji z ekosystemów lądowych.
Średnia temperatura powierzchni globu jest statystycznie rzecz biorąc opóźniona względem zmian temperatury w regionie Niño 3.4 o około cztery miesiące, a że zjawisko El Niño osiągnęło swój szczyt w grudniu, możemy oczekiwać, że kolejne miesiące również będą należeć do rekordowo ciepłych, przez co jest bardzo możliwe, że ustanowiony w 2015 roku rekord temperatury zostanie pobity przez rok obecny.
A jak wyglądał przestrzenny rozkład anomalii temperatur w lutym 2016?
Szczególnie duży wzrost temperatury odnotowaliśmy na półkuli północnej, dla której lutowa anomalia sięgnęła aż 1,9°C (czyli mniej więcej 2,15°C ponad poziom z epoki przedprzemysłowej!). Na półkuli południowej anomalia była mniejsza i wyniosła 0,81°C. Półkula północna, na której znajduje się większość lądów, nagrzewa się szybciej od półkuli południowej, na której dominują oceany, powoli nagrzewające się w odpowiedzi na wzmagający się efekt cieplarniany.
Jak pokazuje wielka brązowa plama na północy, najszybszy wzrost temperatury ma miejsce w Arktyce – olbrzymie obszary Rosji, Kanady, Alaski, wschodniej Europy doświadczyły anomalii temperatury przekraczającej 4°C i w rezultacie „zimy bez zimy”. Zasięg lodu na Oceanie Arktycznym spadł zaś do najniższego poziomu w historii. Efekt najsilniej zaznaczył się na leżących na północ od Półwyspu Skandynawskiego i zachodniej Rosji morzach Barentsa i Karskim. Wyspy archipelagu Svalbard, na których znajdują się położone najdalej na północy osiedla ludzkie, zwykle zimą i wiosną były otoczone lodem, jednak w tym roku pokrywa lodowa kończyła się na północ od Svalbardu, co przyczyniło się do utrzymywania się na wyspach całymi miesiącami wręcz absurdalnie wysokich anomalii temperatury. Stacja meteorologiczna na lotnisku w Longyearbyen (78°N) w ostatnich trzech miesiącach odnotowała średnie temperatury przekraczające normę aż o 10°C! To prawdopodobnie największa anomalia temperatury odnotowana dla tak długiego okresu gdziekolwiek na Ziemi.
Pomiary satelitarne temperatury dolnej troposfery: również rekordowy luty
Satelitarne serie pomiarowe UAH i RSS są chętnie (były?) przywoływane przez osoby negujące ocieplenie klimatu, pokazują bowiem ocieplenie mniejsze niż pomiary wykonywane na powierzchni Ziemi. O tym, dlaczego tak jest, pisaliśmy w niedawnym artykule Co satelity mówią o ociepleniu atmosfery.
Tymczasem również pomiary satelitarne pokazują, że mieliśmy nie tylko najcieplejszy luty w historii pomiarów, ale w ogóle miesiąc o największej anomalii temperatury w historii pomiarów.
Co istotne, pomiary satelitarne pokazują temperaturę nie przy powierzchni Ziemi, lecz atmosfery do kilku kilometrów wysokości. Reaguje ona z mniej więcej półrocznym opóźnieniem na wzrost temperatury wywołany zjawiskiem El Niño, możemy więc spodziewać się, że satelitarne serie pomiarowe w 2016 roku będą pokazywać rekordowe temperatury. Osoby, które przy negowaniu realności globalnego ocieplenia podpierały się tymi seriami, zaczynają mieć dość głupie miny. Choć w sumie to nie ma się z czego cieszyć…
Po zakończeniu obecnej fazy ENSO (cyklu El Niño-La Niña) temperatury globalne na jakiś czas spadną, ale już nie do poziomu sprzed 2015 roku. Nie zdziwimy się, jak negacjoniści klimatyczni przez kolejnych kilka lat będą opowiadać o tym, że „globalne ocieplenie zatrzymało się w 2016”.
Marcin Popkiewicz, konsultacja merytoryczna: prof. Szymon Malinowski
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości