El Niño i La Niña to słowa, które w ostatnich latach zrobiły dużą karierę, przebijając się nawet do mediów popularnych. Pod tymi kryptonimami kryją się dwie typowe konfiguracje atmosferyczno-oceaniczne, dyktujące pogodę nad południowym Pacyfikiem i nie tylko. Ich naprzemienne występowanie nazywa się czasem oscylacją południową (ENSO).
Ona zimna, on gorący
El Niño (dosłownie „dzieciątko” płci męskiej) to tradycyjna nazwa fenomenu, który najlepiej widoczny jest na ogół około Bożego Narodzenia. Podczas El Niño wiatry wiejące nad południowym Pacyfikiem słabną lub zmieniają kierunek na zachodni a powierzchnia oceanu rozgrzewa. Gdy sytuacja odwraca się – wiatry przybierają na sile, a temperatury powierzchni wody spadają – mówimy, że występuje La Niña (czyli „dziewczynka”).
Ze względu na olbrzymi zasięg zjawiska (Rysunek 1), występowanie „chłopczyka” lub „dziewczynki” odbija się na średnich temperaturach całej Ziemi (El Niño „grzeje”, La Niña „chłodzi”). W okresach rzędu 30 lat i dłuższych wpływ obu zjawisk na ogół się równoważy, jednak krótkoterminowo (np. na przestrzeni dekady) dominacja jednego z nich znacząco wpływa na trendy temperatury, opadów i in. Prawidłowe oszacowanie tego wpływu pozwoliłoby na wyizolowanie go z globalnych trendów i lepsze zrozumienie pozostałych czynników kształtujących klimat.
Odtwarzanie rzeczywistości
El Niño i La Niña pojawiają się samorzutnie nie tylko na prawdziwej Ziemi, ale także w wirtualnej rzeczywistości komputerowych modeli klimatu. Pokazuje to, nawiasem mówiąc, jak dobrze opisano w tych ostatnich ruchy powietrza i prądy morskie, których zachowanie powoduje od czasu do czasu narodziny któregoś z „dzieciaków”. El Niño i La Niña pojawiają się w symulacjach w losowych terminach. Nie jest to błąd – podobnie dzieje się w przyrodzie. Utrudnia to jednak bezpośrednie porównanie wyników modelu z obserwacjami: trzeba brać pod uwagę, że gdy w rzeczywistości mieliśmy do czynienia z El Niño, program komputerowy mógł wygenerować nam w tym samym terminie La Niñę lub „coś pomiędzy”. Oczywiście są sposoby obejścia tego problemu (wielokrotne powtarzanie obliczeń dla nieco zmienionych warunków i uśrednianie wyników), nie są one jednak doskonałe.
W opublikowanej ostatnio w Nature pracy Kosaki i Xie [pełna wersja], zaprezentowano wyniki przełomowego eksperymentu, polegającego na narzuceniu modelowi znanych z obserwacji terminów występowania El Niño i La Niña w przeszłości. Program prowadził obliczenia dotyczące ruchów powietrza, oceanu i innych zmiennych, korzystając w każdym etapie z historycznych danych o temperaturze powierzchni wody w rejonie południowego Pacyfiku. Rysunek 2 pokazuje porównanie wyników symulacji z faktycznymi obserwacjami – zgodność obu serii jest niespotykana (dla lubiących wskaźniki statystyczne: korelacja 0,93), zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę tylko dane od 1970 roku, odkąd pomiary temperatury powierzchni morza stały się dużo dokładniejsze (tutaj mamy korelację pomiędzy modelowaną a rzeczywistą średnia temperaturą powierzchni Ziemia równą aż 0,97!). Widać, że udało się bardzo dobrze odtworzyć faktyczny bieg wypadków i można wykorzystać rezultaty do dalszych analiz.
I co to dla nas oznacza?
Kosaka i Xie nie poprzestali oczywiście na obliczeniach opisanych wyżej. Dla porównania przeprowadzili także symulacje, w których terminy występowania El Niño i La Niña nie były odgórnie narzucane. Zestawienie jednych i drugich pozwoliło na oszacowanie znaczenia fazy oscylacji południowej dla średniej temperatury Ziemi. We wnioskach czytamy, że chociaż od lat siedemdziesiątych (a zwłaszcza po 1992 roku) mamy do czynienia z dość stabilnym, stopniowym wzrostem temperatur, wzmożone występowanie zjawiska La Niña wciąż jest w stanie nieco spowolnić ten trend na okres kilku lub kilkunastu lat. Z taką sytuacją mamy właśnie do czynienia na przestrzeni ostatniej dekady i stąd chwilowe zamaskowanie globalnego ocieplenia. Pomiary temperatury oceanu na różnych głębokościach pokazują jednak, że nadwyżki energii zatrzymywane w naszym systemie klimatycznym przez gazy cieplarniane wciąż gromadzą się w głębinach oceanu i gdy zamiast La Niña nastanie wreszcie El Niño, możemy spodziewać się nowych rekordów temperatur (podobnie jak w latach 1998 czy 2010).
Aleksandra Kardaś na podstawie Nature i Open Mind, konsultacja merytoryczna prof. Szymon P. Malinowski
Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.
Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości