Pożary Australii wybuchają właściwie co roku, jednak sezon 2019/2020 przyniósł katastrofę rzadko spotykanych rozmiarów: śmierć kilkudziesięciu osób i ponad miliarda zwierząt (ssaków, ptaków i gadów), ewakuację setek tysięcy mieszkańców stanów Nowa Południowa Walia i Wiktoria, ponad 100 tysięcy wypalonych km2 i tysiące zniszczonych domów*. W ślad za dramatycznymi obrazami nieba zasnutego dymem, poparzonych koali i wojska ewakuującego ludzi pojawiły się pytania o przyczyny tej sytuacji oraz rolę zmiany klimatu w tegorocznych wydarzeniach.

Rysunek 1. Obraz satelitarny dymów z pożarów Australii, 4 stycznia 2020 r. Joshua Stevens na podst. danych z NASA EOSDIS/LANCE and GIBS/Worldview, za NASA Earth Observatory.

Wszystko wskazuje na to, że trwające w Australii pożary będą jednymi z najgorszych w historii kraju. Jak zauważa klimatolog Michael Mann:

nie ma precedensu dla skali i prędkości z jaką rozprzestrzeniają się te pożary,

z kolei Greg Mullins, były komendant straży pożarnej w Nowej Południowej Walii, dobitnie podsumowuje komentarze deprecjonujące skalę katastrofy:

Jeśli ktoś ci mówi: „To jest część normalnego cyklu” albo „Mieliśmy już podobne pożary wcześniej”, uśmiechnij się grzecznie i odejdź, bo nie wie, o czym mówi.

Skoro obecny sezon pożarowy jest aż tak wyjątkowy, to nic dziwnego, że wiele osób stara się dowiedzieć z jakiego powodu. Aby jednak dokładnie wskazać przyczyny tej katastrofy trzeba przyjrzeć się zmianom zachodzącym w Australii w ostatnich dekadach, gdyż każdy pożar, oprócz przysłowiowej iskry, potrzebuje także odpowiednich warunków. I choć samo globalne ocieplenie bezpośrednio nie wywołuje pożarów, to wpływa na warunki pogodowe. Ich zmiana wyzwala całą lawinę wydarzeń prowadzących do tego, że pożary łatwiej wybuchają, obejmują większe obszary i są bardziej intensywne. Zjawiska te obserwowane są w wielu regionach świata: w tajdze, Amazonii i oczywiście – Australii.

Rysunek 2. Liczba alarmów pożarowych w Nowej Południowej Walii w Australii w latach 2001-2020. Źródło: Global Forest Watch Fires.

Gorąco i sucho

2019 był najcieplejszym rokiem w historii pomiarów w Australii, ze średnią temperaturą krajową wyższą o 1,52°C od średniej z lat 1961–1990.

Rysunek 3. Anomalia roczna średniej temperatury w Australii w stosunku do lat 1961-1990. Źródło: Bureau of Meteorology.

Wyjątkowy był też grudzień (australijskie wczesne lato) – najwyższa zanotowana anomalia temperatury wśród wszystkich miesięcy wyniosła +3,03°C (BOM, 2020). Te rekordy to kolejne punkty na wznoszącej się linii trendu: Australia, podobnie jak reszta świata, doświadcza wzrostu temperatur, związanego zarówno z częstszym występowaniem ekstremalnych upałów jak i podwyższaniem średnich temperatur sezonowych (dla poszczególnych pór roku). Od lat 60. widać to wyraźnie chociażby dla australijskiej wiosny (H. Clarke, Ch. Lucas i P. Smith, 2012).

Rysunek 4. Anomalia maksymalnej temperatury (oC) dla grudnia 2019 w stosunku do lat 1961-1990. Źródło: Bureau of Meteorology.

Ociepleniu towarzyszy spadek sum opadów: w południowo-wschodniej części kontynentu opady od kwietnia do października (jesień-wiosna) zmalały w latach 1999–2018 o 11% w stosunku do lat 1900–1998. Nakładanie się tych trendów spowodowało, że w okresie 1961–2000 30% lat było jednocześnie cieplejszych i bardziej suchych niż średnia ze 140 lat (S. Matthews i in., 2012). Taki również był 2019 rok – nie tylko najcieplejszy, ale i najsuchszy w historii pomiarów w Australii. Podobnie rekordowy (in minus) był pod względem wilgotności grudzień, w którym ilość opadów na terytorium Queensland, Nowej Południowej Walii, Wiktorii i Terytorium Północnego była wśród 10 najniższych od 1900 roku (raport BOM, 2019, BOM, 2020). Na dodatek 2019 był trzecim suchym rokiem z rzędu. To, że deficyty wody podwyższają ryzyko pożarów nie jest niczym zaskakującym. Pytanie tylko: dlaczego w Australii jest coraz więcej susz?

Rysunek 5. Opady (procentowo) w Australii, grudzień 2019, w stosunku do lat 1961-1990. Źródło: Bureau of Meteorology.

Naturalne i nienaturalne cykle

Choć Australia już wcześniej była suchym kontynentem, to bardziej intensywne i dłuższe susze pojawiają się tutaj ze względu na zmiany w występowaniu wielkoskalowych zjawisk oceanicznych i atmosferycznych. Jedną z nich jest wzrost średniego ciśnienia na poziomie morza na kontynencie australijskim, co wiązane jest z rosnącą globalną temperaturą i skutkuje rozszerzaniem zasięgu tzw. komórki Hadleya, której obrzeża charakteryzuje bezchmurna pogoda i niskie opady. W rezultacie ekspansji komórki Hadleya w kierunku bieguna, południowo-wschodni kraniec Australii częściej znajduje się pod wpływem wyżów, rzadziej natomiast pojawiają się tu chłodne niże znad Oceanu Południowego, które tradycyjnie są źródłem większości opadów na tych terenach, zwłaszcza tych najbardziej intensywnych. To, że antropogeniczne emisje gazów cieplarnianych podnoszą ryzyko pojawiania się ekstremalnych deficytów wilgoci w Australii wykazało bezpośrednio badanie atrybucyjne australijskich pożarów w 2015/16 roku, a kolejne, dla wydarzeń z 2017, wskazało, że wyższe stężenie CO2 w atmosferze przekłada się na wzrost zagrożenia pożarowego (S. F. B. Tett i in., 2018, P. Hope, 2019). Do tego dochodzą naturalne oscylacje, wśród których najważniejsze, jeśli chodzi o kształtowanie pogody w Australii, są ENSO (El Niño – Southern Oscillation), które w 2019 roku było w fazie neutralnej, Dipol Oceanu Indyjskiego i SAM (oscylacja antarktyczna).

Dipol Oceanu Indyjskiego to pojawienie się wyraźnej różnicy temperatury pomiędzy wschodnią i zachodnią częścią tego akwenu (lokalnego „bieguna ciepła” i „bieguna chłodu”). W 2019 roku dodatnia wartość wskaźnika Dipola Oceanu Indyjskiego (Indian Ocean Dipole, IOD), świadcząca o występowaniu podwyższonej temperatury powierzchni zachodniej części tego oceanu, była jedną z najwyższych w historii pomiarów. Choć zasadniczo epizody IOD kończą się na początku australijskiego lata wraz z pojawieniem się monsunów, to w 2019 roku nadejście Południowozachodniego Monsunu Indyjskiego opóźniło się o rekordowe 6 tygodni w stosunku do normy. Z tego powodu IOD nadal trwał na przełomie 2019/2020, kształtując w Australii warunki pogodowe sprzyjające wybuchom pożarów. Dodatni wskaźnik IOD oznacza bowiem susze na południu kontynentu, szczególnie w jego wschodniej części (opady przenoszą się nad obszar ciepłego oceanu). Co więcej, obserwacje wskazują, że wskaźnik ten rośnie od lat 50., co wiązane jest ze zmianą klimatu, a pojawianie się dodatniej fazy IOD poprzedzało ponad połowę poważnych pożarów w Australii w ciągu ostatnich 70 lat (BOM, 2020, H. Clarke, Ch. Lucas i P. Smith, 2012, W. Cai, T. Cowan i M. Raupach, 2009, W. Cai i in., 2018).

Oscylacja Antarktyczna – Southern Hemisphere Annular Mode (SAM) –  objawia się przesuwaniem się ułożonej równoleżnikowo strefy silnych wiatrów zachodnich bardziej na południe (w fazie dodatniej) lub na północ (w fazie ujemnej). Tak jak w przypadku Dipola Oceanu Indyjskiego, opisujący ją wskaźnik w ostatnich dekadach rośnie. Wartości notowane od czasu, gdy wyraźnie wzrosła ilość CO2 w atmosferze i pojawiła się dziura ozonowa, są bezprecedensowe od ok. 500 lat i różnią się znacznie od szacunków wynikających z naturalnej zmienności. Badanie wykonane przez zespół Mariani pokazuje, że przyczyniło się to do wzrostu zagrożenia pożarowego w Australii na przełomie XX i XXI w., a nawet wcześniej. SAM wpływa bowiem na ilość opadów na południowych krańcach kontynentu. Według Australijskiego Biura Meteorologicznego, wysokie dodatnie wartości SAM w czasie jesieni i zimy pod koniec XX w. w znaczny sposób przyczyniły się do ogromnych susz, których kontynent doświadczył w latach 1997‒2010. Podczas australijskiej wiosny 2019 roku mieliśmy jednak do czynienia z tzw. tzw. ujemną fazą SAM. Zjawisko to zostało wywołane przez gwałtowne ocieplenie stratosfery nad Antarktydą w sierpniu 2019 r., najsilniejsze tego typu zdarzenie od 2002 roku. Wymusiło ono pojawienie się ujemnej fazy SAM w okresie październik-grudzień, co oznacza, że do Australii zbliżyła się wtedy strefa silnych wiatrów zachodnich, występujących zwykle na południe od kontynentu. W wyniku tego południowo-wschodnia część kraju znalazła się pod wpływem suchych mas powietrza „nawiewanych” z wnętrza lądu. Do tego ujemna faza SAM, gdy pojawia się w ciepłym półroczu, sprzyja obniżeniu opadów oraz zwiększa prawdopodobieństwo wiosennych fal upałów na części wschodnich obszarów Australii. Taka sytuacja, nakładająca się na wieloletni trend spadku zimowych opadów wynikający z dodatniego SAM, to przepis na wyjątkowo sprzyjające pożarom warunki.

Choć oscylacje są naturalną częścią klimatu Ziemi, to wiadomo, że rosnąca globalna temperatura zaburza je. Oprócz tego, co dzieje się z SAM, przykładem są też zmiany w ENSO, chociażby rzadsze pojawianie się fazy La Niña (przynoszącej obfitsze opady w Australii) od 1976 roku. Oscylacje na dodatek są ze sobą powiązane (np.: ENSO i SAM) i często wzmacniają nawzajem swoje oddziaływania np.: prawdopodobieństwo wystąpienia niskich opadów jest wyższe, gdy dodatniej fazie IOD towarzyszy El Niño. To wszystko nie pozostaje oczywiście bez wpływu na krótko- i długoterminowe warunki panujące w Australii (W. Cai i in., 2005, C. Lucas i in., 2007, G. Wang i W. Cai, 2013, H. Clarke, Ch. Lucas i P. Smith, 2012, A. Hessl i in., 2017, M. Mariani i in., 2018, S. Harris i Ch. Lucas, 2019, BOM, 2020).

Rysunek 6. Anomalie opadów od kwietnia do października dla południowo-zachodniej i południowo-wschodniej części Australii w stosunku do lat 1961-1990. Źródło: CSORO.
Rysunek 7. Wskaźnik SAM w lecie i całkowita liczba pożarów na półkuli południowej (czarna ciągła linia, tylko regiony, na które SAM na wpływ), ze uwzględnieniem wszystkich źródeł pożarów i wszystkich typów roślinności. Źródło: M. Mariani i in., 2018.

Groźna pogoda

Zarówno temperatura jak i wilgotność powietrza ujęte są we wskaźnikach pokazujących stopień zagrożenia pożarowego takich jak indeks zagrożenia pożarowego FFDI (Forest Fire Danger Index). Biorąc pod uwagę to, jak zmienia się klimat Australii, nie jest zaskakujące, że na kontynencie od kilkudziesięciu lat obserwuje się wzrost liczby dni w roku, gdy wskaźnik ten osiąga wysokie wartości – szczególnie w odniesieniu do australijskiej wiosny. Wyraźne zmiany w FFDI widać dla południowej i południowo-wschodniej części kontynentu, zwłaszcza Wiktorii, Południowej Australii i Nowej Południowej Walii (patrz mapa). Niszczycielskie pożary w Wiktorii w 2009 roku (tzw. Black Saturday) były poprzedzone dniami, podczas których FFDI osiągał jedne z najwyższych wartości w historii pomiarów, co wynikało m.in. z długo utrzymującej się suszy (H. Clarke, Ch. Lucas i P. Smith, 2012). W tym roku sytuacja jest podobna. W 2019 roku FFDI osiągnął najwyższe wartości od początku gromadzenia danych, czyli 1950 roku, podobnie rekordowy był FFDI w grudniu dla dużej części kraju (BOM, 2020). Obserwacje wskazują gwałtowne zwiększanie rocznej, skumulowanej wartości FFDI od końca lat 90., między okresami 1980–2000 a 2001–2007, zależnie od miejsca, o 10 do 40%. Najwyższy wzrost zagrożenia pożarowego odnotowały kontynentalne części Nowej Południowej Walii, czyli te miejsca, które w obecnym sezonie płoną szczególnie intensywnie. Co więcej, po tragicznych pożarach w stanie Wiktoria w 2009 roku zmieniono skalę FFDI dodając nową kategorię zagrożenia pożarowego: „katastrofalne” (FFDI>100). W 2019 roku FFDI przekroczył 100 na niektórych obszarach Nowej Południowej Walii już w pierwszych dniach września (wiosna), który okazał się początkiem fatalnego sezonu pożarowego (C. Lucas i in., 2007, H. Clarke, Ch. Lucas i P. Smith, 2012, H. G. Clarke i in., 2011).

Rysunek 8. Trendy rocznej sumy wartości dziennych indeksu FFDI od 1978 do 2019 roku. Trend dodatni (czerwone i żółte kolory) wskazuje na wydłużanie sezonu pożarowego i bardziej intensywne pożary. Rozbielone obszary to miejsca, dla których jest zbyt mało danych. Źródło: CSIRO.

O tym, że Australia zagrożona jest wzrostem liczby i intensywności pożarów naukowcy ostrzegają od wielu lat. Od 1950 roku obserwuje się w dużych częściach Australii zarówno zwiększanie liczby dni z pogodą sprzyjającą ekstremalnym pożarom jak i wydłużanie sezonu pożarowego.

Rysunek 9. Średnia obszarowa liczby dni z FFDI powyżej 25 (bardzo wysokie i ekstremalne zagrożenie pożarem) w stanie Wiktoria podczas wiosny w latach 1978-2017. Źródło: CSIRO.

Zarówno wydłużaniu sezonu pożarowego jak i rozprzestrzenianiu pożarów sprzyjają kombinacje wysokich temperatur, niskiej wilgotności, bezdeszczowe dni i wiatry o wyższych prędkościach – czyli to, co obserwujemy obecnie w południowo-wschodniej Australii. Raport CSRIO z 2009 roku wskazywał, że do 2020 roku, w związku z ocieplaniem i wysuszaniem południowej Australii, roczna liczba dni bardzo wysokiego i ekstremalnego zagrożenia pożarowego może wzrosnąć w 2020 roku o 5–25% (dla scenariuszy niskoemisyjnych) i 15–65% dla wysokoemisyjnych stosunku do lat 1973–2007. I faktycznie – trend w ostatniej dekadzie nadal jest rosnący (raport CSRIO, 2009, raport BOM 2019, A. J. Dowdy i in., 2019).

Rysunek 10. Zmiana roczna dotycząca 90 percentyla dziennych FFDI w latach 1974-2015. Trend pokazany jest w punktach na dekadę, większe koła wskazują na wyższy trend. Koła zakolorowane – trend znaczący. Źródło: Bureau of Meteorology.

Więcej suchych liści

Jednak to nie wszystkie elementy układanki – jest jeszcze kwestia „paliwa” zasilającego pożary. Jak wskazuje Global Forest Watch Fires, ponad 70% pożarów w sezonie 2019–2020 objęło zalesione obszary, głównie różne rodzaje lasów eukaliptusowych. Lasy eukaliptusowe są dość łatwo palne, do tego najwięcej opadłych liści gromadzi się w nich na początku lata (grudzień). W suchych warunkach stają się one świetnym paliwem, pozwalającym na szybkie rozprzestrzenianie pożarów. Jest to jeden z powodów, dla których w Australii dokonuje się kontrolowanych wypalań, szczególnie w pobliżu miast (O. F. Price i R. A. Bradstock, 2012). Jednakże, pomijając nawet ryzyko wymknięcia się takich pożarów spod kontroli, nie jest to panaceum na problem. Jak wskazuje komendant Wiejskiej Służby Pożarniczej Nowej Południowej Walii (NSW Rural Fire Service) Shane Fitzsimmons:

Kiedy masz do czynienia z pożarami podczas ciężkich, ekstremalnych albo jeszcze gorszych warunków, zmniejszanie zagrożenia [pożarowego] ma bardzo mały wpływ na rozprzestrzenianie się pożarów.

Do tego wydłużanie sezonu pożarowego powoduje, że „bezpieczne” okno na prowadzenie takich działań coraz bardziej się zmniejsza. Częstotliwość i intensywność pożarów mają wpływ na odrastanie lasów i ich skład gatunkowy, kształtując ich podatność na ogień w przyszłości – badania wskazują, że bardziej intensywne pożary podnoszą prawdopodobieństwo pojawienia się kolejnych ciężkich pożarów (C. Lucas, 2007, J. W. Barker i O. F. Price, 2018). Biorąc pod uwagę, że Australia w ostatnich dekadach zmagała się z kilkoma trudnymi sezonami pożarowymi, może to także tłumaczyć rozmiar tegorocznej katastrofy. Co więcej, zmiana klimatu wpływa także bezpośrednio na rośliny, przyczyniając się zarówno do zaburzania ich fizjologii (np. poprzez deficyty wody) jak i wywierając presję, mogącą powodować przebudowywanie całych ekosystemów. To również jeden z czynników, który zmienia ilość i rodzaj „paliwa” dostępnego dla ognia, a tym samym kształtuje stopień zagrożenia pożarowego (A. M. Gill i P. Zylstra, 2005, K. Hennessy i in., 2005, S. Matthews i in., 2012, H. Clarke, Ch. Lucas i P. Smith, 2012).

Rysunek 11. Las eukaliptusowy w stanie Wiktoria w Australii. Zdjęcie Patche99z za Wikimedia.(domena publiczna).

Chmury-podpalacze

Zmiana klimatu, oprócz kształtowania warunków sprzyjających pożarom, może także wpływać na częstsze pojawianie się wzniecającej je „iskry”. Chodzi o specyficzny rodzaj chmur tworzących się podczas pożarów: Cumulus lub Cumulonimbus flammagenitus (dawniej nazywane też pyrocumulonimbusami), czyli kłębiastych lub burzowych chmur powstających w regionie wznoszących prądów powietrza wzniecanych przez silne źródło ciepła, np. pożar.

Rysunek 12. Schemat powstawania Cumulonimbus flammagenitus. Źródło: Bureau of Meteorology.

Chmury te tworzą się głównie nad zalesionymi obszarami, w warunkach suchej i niestabilnej atmosfery i mogą być źródłem błyskawic, wzniecających kolejne pożary. Kiedy słabnie prąd wznoszący, utrzymujący cząstki chmurowe w powietrzu, chmura zapada się, a cząstki chmurowe i powietrze gwałtownie opadają w dół (to zjawisko określamy angielskim terminem downburst). Po uderzeniu w powierzchnię Ziemi, powietrze rozpływa się na boki – taki podmuch może podsycić szalejący już pożar. Ze względu na wysokie temperatury, kropelki wody najczęściej w drodze w dół odparowują, z rzadka obserwuje się więc opad (jeśli wystąpi, to jest to krótkotrwałe i intensywne „oberwanie chmury”). Zjawisko downburst miało miejsce podczas katastrofalnej soboty „Black Saturday” w lutym 2009 roku w stanie Wiktoria, a chmury flammagenitus zaobserwowano też w listopadzie i grudniu 2019 roku oraz styczniu 2020. Meteorolog Michael Fromm zauważa, że według wyliczeń jego zespołu obecny sezon „to najbardziej ekstremalny wysyp burz pyrocumulonimbus w Australii”. Prace badawcze wskazują, że chmury te będą pojawiać się nie tylko podczas australijskiego lata (jak to było wcześniej), ale też wiosną, dodatkowo zaś prognozowany jest wzrost liczby dni sprzyjających ich powstawaniu w południowo-wschodniej Australii. Sama rosnąca globalna temperatura jest także odpowiedzialna za zwiększenie liczby „tradycyjnych” wyładowań atmosferycznych (5‒12% na każdy stopień ocieplenia), będących główną przyczyną pożarów słabo zaludnionych terenów Australii. W niektórych miejscach np.: na Światowym Obszarze Dziedzictwa Naturalnego na Tasmanii za wzrost liczby błyskawic odpowiada właśnie obserwowany w ostatnich latach wzrost liczby pożarów (R. A. Bradstock, 2010, J. Styger, J. Marsden-Smedley i J. Kirkpatrick, 2018, M. Mariani i in., 2018, A. J. Dowdy i in., 2019, G. Di Virgilio i in., 2019).

Rysunek 13. Pojawianie się Cumulonimbus flammagenitus nad południowo-wschodnią Australią od 1978 r. (początek obserwacji satelitarnych). Dane sprzed 1998 r. powinny być traktowane jako niepewne. Źródło: raport Climate Council, 2019.

Do wszystkich tych czynników powodujących wzrost zagrożenia pożarowego dołożyć należy także rozwój infrastruktury i rozrastanie się miast. Zwiększa to obecność ludzi na różnych terenach, a tym samym prawdopodobieństwo zaprószenia ognia czy celowych podpaleń (czytaj też Tajga płonie. Coraz częściej) (N. J. Enright i J. B. Fontaine, 2013, H. Clarke i in., 2019).

Ognista przyszłość?

Po złożeniu tych informacji nasuwa się wniosek, że obecny ciężki sezon pożarowy to tak naprawdę wynik zmian klimatu Australii w ostatnich dekadach. Tym co niepokoi, jest skala obecnych pożarów. Badanie naukowe, opublikowane ponad 10 lat temu, wskazywało że w wielu przypadkach warunki meteorologiczne sprzyjające pożarom (sumaryczny indeks FFDI) już na początku XXI w. przekraczały wcześniejsze prognozy dla roku 2050. Południowo-wschodnia Australia była wskazywana jako miejsce, gdzie wzrosty wskaźników będą największe, czyniąc z tego rejonu pewnego rodzaju punkt odniesienia dla ekstremalnych pożarów. Wygląda na to, że jesteśmy świadkami spełniania się tych prognoz (T. D. Penman, R. A. Bradstock i O. Price, 2012, H. Clarke, Ch. Lucas i P. Smith, 2012).

Jaka będzie przyszłość? Przy braku zdecydowanych działań ograniczających emisje gazów cieplarnianych sezon pożarowy będzie zaczynał się coraz wcześniej i w rezultacie będzie trwał dłużej. W latach 2061–2100 ponad 60% lat będzie jednocześnie bardziej suchych i gorących niż średnia za ostatnie 140 lat, co oznacza częstsze warunki sprzyjające ciężkim pożarom (S. Matthews i in., 2012). Ponieważ i pogoda i dostępność „paliwa” są wrażliwe na zmianę klimatu, wraz z jej dalszym postępowaniem można spodziewać się dalszych zmian reżimów pożarowych.

Jak podsumowuje Matt England z Centrum Badań nad Zmianą Klimatu z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii:

To, co zobaczyliśmy w tym roku w Australii, będzie po prostu normalnym latem, jeśli podgrzejemy planetę o 3 stopnie. A ekstremalne lato będzie [wtedy] dużo gorsze niż to co widzimy teraz.

Rozpoznając to niebezpieczeństwo, Australijska Akademia Nauk wydała oświadczenie, wskazując, że:

Australia musi bardziej się zaangażować w wypełnianie światowych zobowiązań mających na celu ograniczenie wzrostu temperatury do 1,5o […], by zredukować najgorsze skutki zmiany klimatu.

Inne, doraźne działania mogą bowiem okazać się niewystarczające do okiełznania zagrożenia pożarowego, jeśli klimat Ziemi nadal będzie szybko się zmieniał.

Zobacz także: filmy tłumaczące jak oscylacje wpływają na pogodę w Australii (j. ang.): SAM, Dipol Oceanu Indyjskiego

Anna Sierpińska, konsultacja merytoryczna prof. Szymon Malinowski i dr Aleksandra Kardaś

Fajnie, że tu jesteś. Mamy nadzieję, że nasz artykuł pomógł Ci poszerzyć lub ugruntować wiedzę.

Nie wiem, czy wiesz, ale naukaoklimacie.pl to projekt non-profit. Tworzymy go my, czyli ludzie, którzy chcą dzielić się wiedzą i pomagać w zrozumieniu zmian klimatu. Taki projekt to dla nas duża radość i satysfakcja. Ale też regularne koszty. Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu i rozwoju strony, przekaż nam darowiznę w dowolnej wysokości